- Musisz iść ze mną na
policję- Elena spojrzała błagalnie na Damona.
- Nie ma mowy-
zaprotestował szatyn. Założył ramię na ramię i wyglądał, jakby nie miał zamiaru
ustąpić.
- Proszę. Nie chcę tam iść
sama- dziewczyna po krótkiej chwili wahania złapała jego dłoń w swoje drobne
ręce.
- Zadzwoń do Stefana-
poradził jej. Jednak łatwo było dostrzec, że jego nastawienie powoli ulega
zmianie. Już nie miał tak pewnej miny, jak jeszcze przed chwilą.
- Nie zostawiaj mnie z
tym…- szepnęła.
- Dobra. Niech będzie-
westchnął zrezygnowany. Wyrwał rękę, wziął kurtkę i ruszył do wyjścia- Idziesz,
czy nie?- odwrócił się do szatynki, która była ciągle w szoku, że udało jej się
go tak szybko przekonać.
- Tak- przytaknęła i podążyła
za nim…
* * *
Caroline wypuściła cicho powietrze. Udało jej się
wejść po schodach z wielkim trudem. Otwarła drzwi. Na szczęście nie wydały z
siebie żadnego dźwięku. Wyszła na zewnątrz i o mało, co nie zwymiotowała.
W pomieszczeniu, w którym się znalazła
okropnie śmierdziało. Dziewczyna zasłoniła nos, rękawem bluzki, którą miała na
sobie. Było tu tak ciemno, że nie widziała, gdzie się kierować. Ruszyła, więc
wzdłuż ściany. Liczyła, że w ten sposób znajdzie wyjście.
W pewnym momencie się potknęła i wylądowała na
podłodze.
- O fuu…- nie mogła się
powstrzymać od komentarza. Chyba właśnie znalazła źródło smrodu. Próbowała się
podnieść, ale jakoś jej się nie udało. W końcu jej wzrok trochę przyzwyczaił
się do ciemności i z przerażeniem odkryła, na czym leżała.
Było to ciało, ciało pana Tannera…
Zasłoniła usta dłonią i szybko podniosła się z
podłogi. Do oczu napłynęły jej łzy. Mężczyzna był bardzo pobity i zdecydowanie
martwy…
Caroline postanowiła iść dalej. Wreszcie
natrafiła ręką na klamkę od drzwi. Nacisnęła ją i poczuła na swojej twarzy
świeże powietrze. Ku swojej ogromnej uldze znalazła się na dworze…
* * *
Richard Lockwood od kilku tygodni zastanawiał
się, jak poinformować swojego syna o tak zwanej klątwie rodzinnej. Najpierw
postanowił napisać to w liście, ale potem stwierdził, że musi powiedzieć mu to
prosto w twarz.
- Tyler. Pogadajmy- kiedy
zobaczył szatyna od razu go zatrzymał.
- Nie teraz. Caroline
została porwana- chłopak zignorował ojca. Narzucił na siebie kurtkę i wyszedł z
domu.
- Świetnie- syknął
mężczyzna do siebie.
- Nie powiedziałeś mu?-
Carol, matka Tylera niespodziewanie pojawiła się w salonie.
- Nie dał mi dojść do
słowa- westchnął Richard.
- Masz jeszcze czas,
przecież- uspokoiła go. Przytuliła się do niego.
- Tylko żeby nie było za
późno- odparł burmistrz…
* * *
Bonnie odebrała telefon od Eleny i natychmiast
zgodziła się na spotkanie. Czekała już kilka minut i wreszcie dostrzegła
przyjaciółkę. Nie była jednak sama. Szedł z nią jakiś przystojny szatyn, ubrany
w skórzaną kurtkę. Nie miał zbyt szczęśliwej miny, za to Elena wyglądała na
bardzo zdeterminowaną.
- Kto to jest?- Bonnie
była zaciekawiona nieznajomym towarzyszem przyjaciółki.
- Damon, brat Stefana-
wyjaśniła dziewczyna.
- Słucham?- brunetce
szczęka opadła. Tego się kompletnie nie spodziewała.
- Miło poznać- wtrącił się
chłopak do rozmowy.
- On wie, gdzie jest
Caroline- przerwała roztrząsanie tematu Elena.
- W takim razie musimy iść
prędko na posterunek- Bonnie ruszyła w kierunku komisariatu bez wahania.
Po kilku minutach byli już na miejscu. Wpadli
do środka. Niestety nikogo tam nie zastali.
- Gdzie są wszyscy?- Damon
wyraził myśli całej trójki.
- Może w celach?-
podsunęła Elena niepewnie. Ruszyła przodem i pierwsza znalazła się w
pomieszczeniach, w których przetrzymywano więźniów.
- No nareszcie!- jakiś
chłopak podszedł do krat i szarpnął nimi.
- Klaus?- zawołała Bonnie.
- Damon?- w oczach Elijah
pojawiała się wściekłość.
- Witaj- Salvatore
okropnie zbladł. Pomimo tego starał się zachować swoją zwykłą pewność siebie.
- Uwolnicie nas?- młodszy
z Brytyjczyków spojrzał na nich błagalnie.
- Jasne. Jedziemy szukać
Caroline. Wiemy, gdzie jest- Elena złapała pęk kluczy, który leżał na biurku i
otwarła celę. Bracia wyszli natychmiast na zewnątrz.
- Daj spokój. Musimy
jechać- Klaus złapał bruneta za ramię- Potem pomyślimy, co robić- obiecał mu.
Damon wyglądał, jakby zamierzał się gdzieś ukryć. Stał w pewnym oddaleniu od
reszty z bardzo niepewną miną.
- Masz rację. Caroline
jest najważniejsza- zgodził się mężczyzna i pierwszy wspiął się po schodach…
* * *
Katherine postanowiła po raz kolejny udawać
Elenę. Wyprostowała włosy, zrobiła zdecydowanie delikatniejszy makijaż i ubrała
się o wiele skromniej, niż zawsze.
Zadowolona z efektu, który otrzymała ruszyła
na poszukiwanie Stefana. Widziała go godzinę wcześniej w barze i miała nadzieję,
że ciągle się tam znajduje, zapijając smutki w alkoholu.
Jak pomyślała tak zrobiła. Zaledwie po kilku
minutach była już na miejscu. Z zadowoleniem zauważyła, że chłopak siedzi przed
barem. Poprawiła włosy i z uśmiechem na ustach weszła do środka.
- Elena…- Stefan był
wyraźnie zaskoczony, że się tu pojawiła.
- Cześć- przywitała się z
nim.
- Co tu robisz?- brunet
spuścił głowę. Wziął do ręki szklankę i pociągnął z niej spory łyk.
- Przyszłam się z tobą
zobaczyć- wyjaśniła.
- Czyli już się na mnie
nie gniewasz?- spytał niepewnie.
- Eee…. Nie- przyznała
Katherine. Nie wiedziała, o co złościł się jej sobowtór i liczyła, że Stefan
nie będzie drążył tematu.
- Dlaczego nie odbierałaś
telefonu?- ton chłopaka zmienił się. Teraz mówił z wyrzutem.
- No proszę cię… Dajmy
temu spokój- szatynka machnęła ręką i nachyliła się w jego kierunku. Zamierzała
go pocałować.
Byli już tylko kilka
centymetrów od siebie, gdy Stefan roześmiał się nagle.
- Co się stało?- spytała
niespokojnie dziewczyna.
- W co ty grasz,
Katherine?- brunet złapał jej nadgarstek, kiedy ta podniosła się z krzesła i
próbowała uciec.
- Jednak nie jesteś, aż
taki głupi- uśmiechnęła się w charakterystyczny dla siebie sposób i wróciła z
powrotem na swoje miejsce.
- Zaczniemy od początku-
zaproponował- Jakim cudem przeżyłaś?- dziewczyna rozsiadła się wygodniej i
spojrzała na niego z rozbawieniem.
„Teraz się zabawimy…”- pomyślała…
* * *
Elena, Bonnie, Damon i bracia Mikaelson
wsiedli do samochodu Elijah i ruszyli do miejsca, w którym przetrzymywano
Caroline.
Łatwo było dostrzec, że rodzina Salvatore nie
za bardzo lubiła się z rodem Brytyjczyków. Damon milczał całą drogę i miał minę,
jak zbity pies. Elijah natomiast aż kipiał ze wściekłości. Tylko Klaus wyglądał
na bardziej strapionego, niż złego. Najwyraźniej naprawdę martwił się o
Caroline.
Po kilkunastu minutach wreszcie dotarli na
miejsce. Na spotkanie im wyszła szeryf Forbes. Nie miała zbyt szczęśliwej miny.
- Gdzie Caroline?- spytała
Bonnie.
- Nie ma jej tu, ale za to
znaleźliśmy wszystkie zaginione osoby- odparła kobieta.
- To chyba dobrze, co
nie?- ostrożnie zauważył Damon.
- Nie żyją a śladu po
Caroline nie ma- szeryf przygryzła wargę i odeszła. Przez chwilę cała piątka
patrzyła niepewnie na siebie. W końcu odezwał się Klaus.
- Ona na pewno tu była. Może
udało jej się uciec. Przeszukajmy lasy- zaproponował podekscytowany.
- Dobry pomysł- zgodziła
się Elena. Poczuła, że to naprawdę może się udać- Pójdziemy parami- dodała po
krótkim namyśle.
- Jest nas pięciu- Elijah
był sceptycznie nastawiony do tego pomysłu.
- Już sześciu- znikąd
pojawił się Kol.
- Co ty tu robisz?-
zdenerwował się najstarszy z braci.
- Pojechaliście sami. Nikt mi nic nie wyjaśnił,
więc postanowiłem sam się dowiedzieć. Śledziłem was- wzruszył ramionami.
- Dobrze. W takim razie,
ja idę z Eleną- przerwał dyskusję Damon. Nie miał zamiaru wpaść, na któregoś z
Mikaelsonów. Tym bardziej, że było ich obecnie trzech a on pozostał sam.
- Kol i Bonnie, oraz ja i
Klaus- Elijah skinął głową.
Podzielili jeszcze, gdzie
kto ma iść i ruszyli na poszukiwanie. Mieli nadzieję, że szybko uda im się
znaleźć przyjaciółkę…
***
Rozdział XXI !!! Teraz został już tylko wielki finał ;) Obiecuję, że wiele spraw się wyjaśni, chociaż zostanie kilka tajemnic do odkrycia na drugi sezon :) Zapraszam do śledzenia bloga, już wkrótce XXII część :)
Pamiętniki Wampirów Always and forever <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz