środa, 13 maja 2015

Rozdział VI

 Bonnie weszła samotnie do budynku szkoły. Tym razem żadna z przyjaciółek jej nie towarzyszyła, gdyż dziewczyna chciała pobyć sama. Nie lubiła, kiedy te dwie się kłóciły. Z jednej strony rozumiała Caroline, ale z drugiej wiedziała, że Elena też mogła się zabujać w Stefanie. W końcu był naprawdę przystojny. W dodatku blondynka aż tak bardzo go nie kochała, skoro rzuciła się w ramiona Klausowi.
 Wrzuciła ze złością książki do szafy. Nie znosiła takich sytuacji.
- Faceci to same problemy- mruknęła do siebie.
- Serio?- zaśmiał się ktoś nagle. Odwróciła się i dostrzegła Kola.
- Nie mów, że będziemy chodzili do jednej szkoły?- serce zaczęło jej bić szybciej na widok chłopaka, ale nie miała zamiaru mu tego pokazać.
- Aż tak bardzo ci przeszkadzam?- spytał. Zrobił do tego bardzo smutną minę.
- W sumie. Klas jest wiele- odparła. Wzięła do ręki książki.
- Może ci pomóc?- Kol nie dawał jej spokoju.
- Nie trzeba. Idę na kółko matematyczne. Chyba, że jesteś geniuszem to możesz wybrać się ze mną- uśmiechnęła się lekko do niego.
- Wiesz. Chyba sobie odpuszczę- wzruszył ramionami i odszedł.
 Dziewczyna patrzyła za nim. Najpierw się narzuca a teraz idzie?
- Ehh… Faceci- mruknęła i ruszyła w kierunku klasy od matematyki…
* * *
- Tak, mamo będę uważać na siebie. Ok. Wrócę wcześniej. Dobrze poproszę kogoś, żeby mnie odprowadził. A mamo?- Caroline postanowiła zapytać matki o ojca- Masz jakieś wiadomości o tacie? Nie? To pa- pożegnała się i szybko rozłączyła.
 Szła sama do szkoły. Nienawidziła takich sytuacji. Tym bardziej, że zaginęły kolejne dwie osoby. Para, która wybrała się na romantyczną przejażdżkę nad jezioro. Ich wóz znaleźli, ale bez pasażerów w rowie, w połowie drogi do miasta.
 Dziewczyna wzdrygnęła się. Co się mogło dziać z tymi wszystkimi zaginionymi? To już będzie chyba z sześć ofiar, po których nie ma śladu…
- Hej, Care- Matt dogonił ją.
- Cześć Matty- przywitała się z uśmiechem.
- Nie kontaktowała się może z tobą ostatnio Vicky?- spytał. Przygryzł wargę niespokojnie. Siostra była jego oczkiem w głowie.
- Nie. A co się stało?- dziewczyna miała złe przeczucia.
- Wyjechała z chłopakiem na kilka dni i nie odzywa się od wczoraj- wyjaśnił.
- Matt… Jaki mieli samochód?- Caroline zrobiła się słabo w nogach.
- Czerwonego forda, a co?- blondyn zaniepokoił się jeszcze bardziej.
- Tak mi przykro… Musisz zgłosić się do mojej mamy. Ona znalazła ten samochód na drodze…- dziewczyna pokręciła głową. To nie może być prawda, że słodka, trochę zagubiona, siostra Matty’ego zaginęła.
- Co? Ale jak?- przeraził się już nie na żarty.
- Nie znam szczegółów. Mogę się mylić, ale lepiej jedź na komisariat- poradziła mu. Nie czekał na więcej wyjaśnień, tylko pognał w przeciwnym kierunku…
* * *
- Nie mogę w to uwierzyć- Elena uśmiechnęła się do chłopaka, z którym szła za rękę.
- W co?- spytał Stefan, bo to był oczywiście on.
- Że cię zdobyłam. Każda dziewczyna będzie chciała mi oczy wydrapać- odparła szatynka.
- Chyba trochę przesadzasz- mruknął.
- A patrzyłeś ostatnio w lustro?- prychnęła pogardliwie.
- Hahaha… Bardzo zabawne- pocałował ją w czubek głowy.
- El, coś jest nie tak- Bonnie podbiegła do nich. Oddychała ciężko. Chyba chodziło o coś ważnego.
- Bon, co się dzieje?- Elena puściła Stefana i potrząsnęła ramionami przyjaciółki.
- Caroline… Ona twierdzi, że siostra Matta zaginęła- wyjąkała.
- Vicky?- szatynka nie mogła uwierzyć.
- Ponoć pani szeryf znalazła samochód. Matt twierdzi, że właśnie Vic nim jechała- wyjaśniła brunetka. W oczach miła łzy.
- Musimy lecieć na komisariat- Elena pokręciła głową. Przypuszczała tylko, jak beznadziejnie może czuć się ich przyjaciel.
- Nie wypuszczą nas- Bonnie nie znosiła opuszczać szkoły.
- To uciekniemy. Matt nas potrzebuje- szatynka pociągnęła Bennetównę za rękę.
- Pogadamy potem- krzyknęła jeszcze do Stefana.
 Szybko wyszły ze szkoły…
* * *
- Mamo, czy tym samochodem jechała Vicky Donovan?- Caroline siedziała na szkolnej ławce. Postanowiła zadzwonić do pani szeryf i poznać jakieś szczegóły.
- Nie wiemy, jeszcze. Matt musi rozpoznać auto- odparła. Nawet w jej głosie było słychać niepokój. Od dawna znała rodzinę Matta.
- Zadzwonisz do mnie, kiedy dowiesz się czegokolwiek?- blondynka przygryzła wargę.
- Jasne. Do zobaczenia i…- szeryf zawahała się na moment- Uważaj na siebie.
- Ty też- Caroline uśmiechnęła się i rozłączyła.
„ Biedna Vicky…”- pomyślała i pokręciła tylko głową. Do oczu napłynęły jej łzy…
- Cześć. Jesteś Caroline, prawda?- jakaś dziewczyna przysiadła się do niej. Była bardzo ładna. Miała jasne blond włosy, związane w kucyka i duże błękitne oczy. Miała na twarzy tylko lekki makijaż.




- A ty to…?- Caroline spojrzała na nią niepewnie.
- Nazywam się Rebekah- dziewczyna drgnęła. Skądś znała ten akcent…
- Jesteś siostrą Klausa?- spytała. W końcu sobie przypomniała, który z jej znajomych jest Brytyjczykiem.
- Tak- zaśmiała się. Miała bardzo zaraźliwy śmiech.
- Ilu was tam jest?- Caroline uśmiechnęła się mimo wszystkiego co miała na głowie.
- Klaus nie wspominał?- Rebekah pokręciła głową.
- Jakoś nie pytałam- przyznała blondynka.
- Pewnie nie mieliście zbyt dużo czasu na rozmowy, co nie?- Bekah mrugnęła do niej okiem.
- Ekhm… Znamy się jakieś trzy dni, więc w sumie masz rację- Caroline zrobiła się cała czerwona.
- To pozwól, że opowiem ci o naszej specyficznej rodzince- zaproponowała Brytyjka- Elijah jest najstarszy. Pracuje w banku. Kolejny jest Klaus a potem Kol i ja. Jesteśmy bliźniakami- wyjaśniła, kiedy dostrzegła pytające spojrzenie nowej koleżanki.
- Ty i Kol??- zdziwiła się Caroline.
- Niestety- zaśmiała się.
- Ale dom macie niesamowity- zmieniła temat pierwsza z dziewczyn.
- Od dawna w rodzinie. Przejmuje go pierworodny- odparła Rebekah.
- Tak w ogóle to, do której klasy będziesz uczęszczać?- spytała Caroline.
- Do pierwszej, ale kompletnie nie mam pojęcia, jak odczytać ten plan- mruknęła zrozpaczona Brytyjka- Wcześniej uczyłam się w domu- dodała.
- W ciągu tych kilku minut opowiedziałaś mi o swoim życiu więcej niż Klaus przez cały weekend- zauważyła Caroline.
- On nie lubi mówić o rodzinie- Bekah uśmiechnęła się lekko.
- Ok. W takim razie, pierwsze zajęcia masz razem ze mną. Możemy ruszać- pierwsza z dziewczyn podniosła się na nogi i ruszyła w stronę szkoły…
* * *
- Matt, wiadomo coś?- zapytała Elena. Podbiegła do niego od razu i przytuliła go.
- El, ja… To był ich samochód- wyjąkał. Zaczął szlochać.



- Przyniosę ci herbaty- Bonnie skinęła przyjaciółce i ruszyła do automatu.
- Na pewno wszystko będzie dobrze. Mama Caroline ją znajdzie- szatynka przytuliła mocniej kolegę.
- Oni się nie znajdują. Ja tego nie przeżyję. Nie potrafiłbym…- wyszeptał. Po twarzy płynęły już mu łzy.
- Przenocujesz dzisiaj o mnie. Nie zostawię cię samego- obiecała mu.
- Dziękuję- odparł blondyn z wdzięcznością…
* * *
- Pan Tanner nie pojawił się dzisiaj w szkole. Po prostu szok- Tyler potraktował to jako niezwykle szczęśliwy zbieg okoliczności.
- To nie w jego stylu- mruknęła Caroline. Wiedziała, że nauczyciel nigdy nie opuszcza lekcji.
- Oj przymknij się, Forbes- rzucił w jej kierunku szatyn. Jego koledzy głupkowato zaśmiali się.
- Widzę, że stary Tyler Lockwood wrócił- warknęła do niego.
- Nigdy nie zniknął- burknął i odszedł z wściekłą miną.
- Z nim się nie zadawaj. To największy frajer w szkole- poradziła Caroline nowej koleżance.
- A mnie się podoba- zaśmiała się Rebekah- Macie tu jakąś drużynę cheerlederską, albo coś takiego?- dziewczyna zmieniła temat.
- Owszem. Jestem nawet kapitanem- wyprężyła się dumnie blondynka.
- Mogę przyjść na trening?- spytała Brytyjka.
- Jasne… W sumie to możemy iść na dwór i pokażesz mi co umiesz- zaproponowała Caroline.
- Ok. To lecę się przebrać- uradowana Rebekah pociągnęła blondynkę za sobą…
* * *
Caroline nie spodziewała się po Rebekah zbyt wiele, ale to zobaczyło kompletnie ją zszokowało.
 Najpierw Brytyjka zrobiła perfekcyjną gwiazdą, zakończoną szpagatem a następnie jeszcze trzy inne bardzo skomplikowane figury.



 Zebrał się wokół nich spory tłumek, który obserwował poczynania nowej. Chłopacy szeptali i uśmiechali się głupio, a w oczach dziewczyn widać było zawiść…
- I jak?- Rebekah podbiegła do Caroline i uśmiechnęła się szeroko.
- Jesteś przyjęta- wyjąkała z siebie zapytana.
- Jej!- ucieszyła się blondynka i poleciała, jak na skrzydłach w kierunku szkoły.
- Może nowa królowa Mystic Falls zawitała do miasta?- Tyler szepnął słodko do ucha Caroline.

- Czy tobie nikt jeszcze nie przywalił w twarz, że się tak zachowujesz?- prychnęła blondynka. Zarzuciła włosami i zostawiła go samego…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz