poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział IX


 Jenna właśnie wróciła do domu i postanowiła dowiedzieć się czegoś więcej o Alaricu Saltzmanie.
 Najpierw wpisała jego imię i nazwisko w wyszukiwarkę. Nie udało jej się jednak znaleźć nic interesującego. Kiedy jednak dopisała Chicago to coś ją zaintrygowało.
 Kliknęła w pierwszy link i zaczęła czytać.
 „Alaric Saltzman, jeden z detektywów policji, decyduje się na odejście. Postanawia zakończyć swoją błyskotliwą karierę i przeprowadzić się na wieś, aby w spokoju odpocząć…”
 Jenna wypuściła głośno powietrze. Tego się nie spodziewała.
„ Pan Saltzman rozpoczął pracę w policji pięć lat temu. Jego kariera nabrała rozpędu, kiedy ujął seryjnego mordercę, który zamordował piętnaście osób w ciągu miesiąca. Nie są znane przyczyny jego odejścia, ale z pewnością możemy stwierdzić, że jest to ogromna strata dla amerykańskiej policji.”
 Jenna była ciągle w szoku. Teraz zaczęło do niej docierać, dlaczego Saltzman przeniósł się do Mystic Falls. Tajemnicze zniknięcia wzbudziły zainteresowanie policji w Chicago, więc przysłali tu kogoś, jednego ze swoich najlepszych detektywów. Czyli sprawa musi być już naprawdę poważna…
* * *
- Ale jak to twój brat?- wyjąkała zaskoczona Elena.
- Jest moim starszym bratem. Ma dwadzieścia lat- odparł Stefan. Oparł się o najbliższe drzewo i ciężko westchnął.
- Ok. Tylko, dlaczego mam się trzymać od niego z dala?- dopytywała się szatynka.
- Nie chcę wywlekać teraz wszystkich brudów rodzinnych. W skrócie to debil jakich mało. Na pewno będzie chciał cię skrzywdzić- brunet spojrzał na nią poważnie.
- Ale… Ja po prostu…- Elena nie chciała dać za wygraną.
- Błagam, zaufaj mi- poprosił ją i złapał jej dłoń.
- Eeeh… No dobra, niech będzie- zgodziła się niechętnie.
- Chodźmy dalej- kiwnął głową…
* * *
- Bonnie!?- Caroline odłożyła nóż i złapała się za brzuch- Co ty się tak skradasz?
- Przepraszam. Pukałam, ale nie otwierałaś. Drzwi były otwarte, więc weszłam- wzruszyła ramionami brunetka. Usiadła na kanapie i kiwnęła głową do przyjaciółki.
- Co się dzieje?- blondynka natychmiast przysiadła się do niej.
- Po prostu potrzebuję przytulenia- odpowiedziała ze łzami w oczach Bonnie.
- Jasne, Słonko- Caroline bez wahania uściskała przyjaciółkę. Ta bez wahania wtuliła się w nią.
- Tak mi ciężko, Care…- westchnęła brunetka.
- Dlaczego? Co jest?- blondynka przeraziła się nie na żarty.
- Nie mogę o tym mówić, jeszcze nie teraz- odparła Bonnie.
- Wiesz, że nie będę naciskać. Kiedy będziesz gotowa to o wszystkim mi opowiesz- wsparła ją Caroline i przytuliła ją mocniej.
- Dziękuję- brunetka była jej naprawdę wdzięczna…
* * *
- Jeremy, kolacja- Jenna wołała już siostrzeńca po raz trzeci, ale on ani myślał reagować.
 W końcu kobieta zdenerwowała się i weszła po schodach. Zapukała do pokoju chłopaka. Zero odpowiedzi. Nacisnęła klamkę. Na szczęście drzwi były otwarte.
 Jeremy leżał na swoim łóżku. Podeszła do niego z uśmiechem i potrząsnęła jego ramieniem. Nawet nie drgnął.
- Hej! Co się dzieje?- wtedy też Jenna dostrzegła pudełko tabletek, które leżało w jego dłoni.
 Sprawdziła puls. Był, ale bardzo słaby. Szybko wybrała numer na karetkę…
* * *
- Jestem taka wykończona…- narzekała Elena. Potarła zbite kolano, z którego ciekła krew. Przed chwilą się przewróciła i zraniła w prawą nogę. W dodatku nic nie znaleźli i to było coś, co denerwowało ją najbardziej.
- Już wieczór. Zaraz będziemy na zakończeniu dzisiejszych poszukiwań- Stefan przytulił ją.
- No wiem… Tylko, dlaczego nic tu nie ma?- szatynka nie kryła swojego rozczarowania.
- Może to i lepiej. Ciągle jest nadzieja, że są cali i zdrowi- stwierdził chłopak.
- Czy możemy jeszcze w to wierzyć? Zaginęło siedem osób. Ślad po nich nie ma. Wydaje się raczej mało prawdopodobne, aby ciągle żyli- dziewczyna była już zrozpaczona. Dobiła ją sprawa z Vicky.
- Nie martw się. Wszystko się wyjaśni- Stefan przytulił ją mocniej.
 Szli chwilę w milczeniu. Wtedy też zauważyli, coś co wystawało zza pobliskiego krzaka.
 A był to but…
* * *
- Tyler już wróciłeś?- pani Lockwood nie kryła swojego niezadowolenia.
- Miałem mały wypadek- wyjaśnił chłopak i wskazał na swoją poobijaną szczękę.
- Co się stało?- jego matka dopiero teraz zauważyła wielkiego siniaka na podbródku.
- Zdenerwowałem kogoś- odparł. Podszedł do lodówki i wyjął z niej lód.
- Na pewno ci się należało- stwierdziła kobieta i wyszła z kuchni.
- Dzięki za wsparcie- mruknął za nią.
- Cześć- Tyler po chwili usłyszał dziewczęcy głos. Odwrócił się i zobaczył dziewczynę, o którą była cała kłótnia, siostrę Kola, Rebekah.
- Co tutaj robisz?- spytał zaskoczony szatyn.
- Przyszłam przeprosić za zachowanie mojego brata- wyjaśniła blondynka. Wzięła od niego lód, który trzymał i przyłożyła do jego rany.
- Kol bywa nadopiekuńczy- dodała z lekkim uśmiechem.
- Może miał trochę racji- Tyler nie za bardzo wiedział, jak powinien się zachować.
- Skoro tak uważasz- Brytyjka wzruszyła ramionami.
- Co ciągle nie zmienia faktu, że nie wiem co tu robisz… Mogłaś powiedzieć mi o tym jutro w szkole- zauważył.
- Czyżby przeszkadzała ci moja obecność?- dziewczyna zrobiła smutną minę.
- Tego nie mówię- natychmiast zaprzeczył.
- Tak myślałam- odparła i pocałowała go delikatnie…
* * *
- Jego stan jest stabilny- doktor właśnie opuścił salę Jeremy’ego i podszedł do Jenny.
- Co się stało? Czy on przedawkował te leki?- kobieta ciągle była bardzo zdenerwowana.
- Tak. Na szczęście szybko pani zareagowała. Inaczej byłoby z nim kiepsko- mężczyzna skinął głową. Uśmiechnął się lekko, aby ją wesprzeć.
- Czy mogę go zobaczyć?- Jenna spojrzała błagalnie na doktora.
- Oczywiście, ale tylko na krótko i proszę go nie budzić- ostrzegł ją.
 Kobieta natychmiast ruszyła w kierunku sali, w której leżał jej siostrzeniec. Otwarła drzwi i po cichu weszła do środka.
 Jeremy wyglądał tak mizernie, że po twarzy popłynęły jej łzy. Był przyłączony do różnych aparatur. Do ręki miał przyczepionego motylka, przez którego do krwi docierała kroplówka.
- Coś ty zrobił, co?- Jenna usiadła na krześle i pogładziła chłopaka po włosach…
* * *
- Klaus nie powinieneś uganiać się za Caroline- Elijah postanowił poważnie porozmawiać z bratem.
- Dlaczego?- zdziwił się chłopak.
- To córka szeryfa- wyjaśnił brunet.
- Co?- przeraził się młodszy Mikaelson.
- Właśnie się dowiedziałem. Jej matką jest Elizabeth Forbes- odparł.
- Przepraszam… Ja nie miałem pojęcia- zaczął tłumaczyć się Klaus.
- Chyba wiesz, co to oznacza?- Elijah spojrzał na brata.
- Tak. Sekret jest na pierwszym miejscu- przyznał mu rację.
- Co z tym zrobisz?- chciał jeszcze wiedzieć bankier.
- Zerwę z nią i nie pozwolę jej poznać prawdy- odparł blondyn ze spokojem…
* * *

- Tak, znaleźliśmy coś- pani szeryf właśnie rozmawiała z centralą- Niestety, to ciało… Chyba mamy do czynienia z seryjnym mordercą- powiedziała załamana…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz