Jenna właśnie wróciła do domu i postanowiła
dowiedzieć się czegoś więcej o Alaricu Saltzmanie.
Najpierw wpisała jego imię i nazwisko w
wyszukiwarkę. Nie udało jej się jednak znaleźć nic interesującego. Kiedy jednak
dopisała Chicago to coś ją zaintrygowało.
Kliknęła w pierwszy link i zaczęła czytać.
„Alaric Saltzman, jeden z detektywów policji,
decyduje się na odejście. Postanawia zakończyć swoją błyskotliwą karierę i
przeprowadzić się na wieś, aby w spokoju odpocząć…”
Jenna wypuściła głośno powietrze. Tego się nie
spodziewała.
„ Pan Saltzman rozpoczął
pracę w policji pięć lat temu. Jego kariera nabrała rozpędu, kiedy ujął seryjnego
mordercę, który zamordował piętnaście osób w ciągu miesiąca. Nie są znane
przyczyny jego odejścia, ale z pewnością możemy stwierdzić, że jest to ogromna
strata dla amerykańskiej policji.”
Jenna była ciągle w szoku. Teraz zaczęło do
niej docierać, dlaczego Saltzman przeniósł się do Mystic Falls. Tajemnicze
zniknięcia wzbudziły zainteresowanie policji w Chicago, więc przysłali tu
kogoś, jednego ze swoich najlepszych detektywów. Czyli sprawa musi być już
naprawdę poważna…
* * *
- Ale jak to twój brat?-
wyjąkała zaskoczona Elena.
- Jest moim starszym
bratem. Ma dwadzieścia lat- odparł Stefan. Oparł się o najbliższe drzewo i
ciężko westchnął.
- Ok. Tylko, dlaczego mam
się trzymać od niego z dala?- dopytywała się szatynka.
- Nie chcę wywlekać teraz
wszystkich brudów rodzinnych. W skrócie to debil jakich mało. Na pewno będzie
chciał cię skrzywdzić- brunet spojrzał na nią poważnie.
- Ale… Ja po prostu…-
Elena nie chciała dać za wygraną.
- Błagam, zaufaj mi-
poprosił ją i złapał jej dłoń.
- Eeeh… No dobra, niech
będzie- zgodziła się niechętnie.
- Chodźmy dalej- kiwnął
głową…
* * *
- Bonnie!?- Caroline
odłożyła nóż i złapała się za brzuch- Co ty się tak skradasz?
- Przepraszam. Pukałam,
ale nie otwierałaś. Drzwi były otwarte, więc weszłam- wzruszyła ramionami
brunetka. Usiadła na kanapie i kiwnęła głową do przyjaciółki.
- Co się dzieje?- blondynka
natychmiast przysiadła się do niej.
- Po prostu potrzebuję
przytulenia- odpowiedziała ze łzami w oczach Bonnie.
- Jasne, Słonko- Caroline
bez wahania uściskała przyjaciółkę. Ta bez wahania wtuliła się w nią.
- Tak mi ciężko, Care…-
westchnęła brunetka.
- Dlaczego? Co jest?- blondynka
przeraziła się nie na żarty.
- Nie mogę o tym mówić, jeszcze
nie teraz- odparła Bonnie.
- Wiesz, że nie będę
naciskać. Kiedy będziesz gotowa to o wszystkim mi opowiesz- wsparła ją Caroline
i przytuliła ją mocniej.
- Dziękuję- brunetka była
jej naprawdę wdzięczna…
* * *
- Jeremy, kolacja- Jenna
wołała już siostrzeńca po raz trzeci, ale on ani myślał reagować.
W końcu kobieta zdenerwowała się i weszła po
schodach. Zapukała do pokoju chłopaka. Zero odpowiedzi. Nacisnęła klamkę. Na
szczęście drzwi były otwarte.
Jeremy leżał na swoim łóżku. Podeszła do niego
z uśmiechem i potrząsnęła jego ramieniem. Nawet nie drgnął.
- Hej! Co się dzieje?-
wtedy też Jenna dostrzegła pudełko tabletek, które leżało w jego dłoni.
Sprawdziła puls. Był, ale bardzo słaby.
Szybko wybrała numer na karetkę…
* * *
- Jestem taka wykończona…-
narzekała Elena. Potarła zbite kolano, z którego ciekła krew. Przed chwilą się przewróciła
i zraniła w prawą nogę. W dodatku nic nie znaleźli i to było coś, co
denerwowało ją najbardziej.
- Już wieczór. Zaraz
będziemy na zakończeniu dzisiejszych poszukiwań- Stefan przytulił ją.
- No wiem… Tylko, dlaczego
nic tu nie ma?- szatynka nie kryła swojego rozczarowania.
- Może to i lepiej. Ciągle
jest nadzieja, że są cali i zdrowi- stwierdził chłopak.
- Czy możemy jeszcze w to
wierzyć? Zaginęło siedem osób. Ślad po nich nie ma. Wydaje się raczej mało
prawdopodobne, aby ciągle żyli- dziewczyna była już zrozpaczona. Dobiła ją
sprawa z Vicky.
- Nie martw się. Wszystko
się wyjaśni- Stefan przytulił ją mocniej.
Szli chwilę w milczeniu. Wtedy też zauważyli,
coś co wystawało zza pobliskiego krzaka.
A był to but…
* * *
- Tyler już wróciłeś?-
pani Lockwood nie kryła swojego niezadowolenia.
- Miałem mały wypadek- wyjaśnił
chłopak i wskazał na swoją poobijaną szczękę.
- Co się stało?- jego
matka dopiero teraz zauważyła wielkiego siniaka na podbródku.
- Zdenerwowałem kogoś-
odparł. Podszedł do lodówki i wyjął z niej lód.
- Na pewno ci się
należało- stwierdziła kobieta i wyszła z kuchni.
- Dzięki za wsparcie-
mruknął za nią.
- Cześć- Tyler po chwili
usłyszał dziewczęcy głos. Odwrócił się i zobaczył dziewczynę, o którą była cała
kłótnia, siostrę Kola, Rebekah.
- Co tutaj robisz?- spytał
zaskoczony szatyn.
- Przyszłam przeprosić za
zachowanie mojego brata- wyjaśniła blondynka. Wzięła od niego lód, który trzymał
i przyłożyła do jego rany.
- Kol bywa nadopiekuńczy-
dodała z lekkim uśmiechem.
- Może miał trochę racji-
Tyler nie za bardzo wiedział, jak powinien się zachować.
- Skoro tak uważasz- Brytyjka
wzruszyła ramionami.
- Co ciągle nie zmienia
faktu, że nie wiem co tu robisz… Mogłaś powiedzieć mi o tym jutro w szkole-
zauważył.
- Czyżby przeszkadzała ci
moja obecność?- dziewczyna zrobiła smutną minę.
- Tego nie mówię-
natychmiast zaprzeczył.
- Tak myślałam- odparła i
pocałowała go delikatnie…
* * *
- Jego stan jest stabilny-
doktor właśnie opuścił salę Jeremy’ego i podszedł do Jenny.
- Co się stało? Czy on
przedawkował te leki?- kobieta ciągle była bardzo zdenerwowana.
- Tak. Na szczęście szybko
pani zareagowała. Inaczej byłoby z nim kiepsko- mężczyzna skinął głową.
Uśmiechnął się lekko, aby ją wesprzeć.
- Czy mogę go zobaczyć?-
Jenna spojrzała błagalnie na doktora.
- Oczywiście, ale tylko na
krótko i proszę go nie budzić- ostrzegł ją.
Kobieta natychmiast ruszyła w kierunku sali, w
której leżał jej siostrzeniec. Otwarła drzwi i po cichu weszła do środka.
Jeremy wyglądał tak mizernie, że po twarzy
popłynęły jej łzy. Był przyłączony do różnych aparatur. Do ręki miał
przyczepionego motylka, przez którego do krwi docierała kroplówka.
- Coś ty zrobił, co?-
Jenna usiadła na krześle i pogładziła chłopaka po włosach…
* * *
- Klaus nie powinieneś
uganiać się za Caroline- Elijah postanowił poważnie porozmawiać z bratem.
- Dlaczego?- zdziwił się
chłopak.
- To córka szeryfa-
wyjaśnił brunet.
- Co?- przeraził się
młodszy Mikaelson.
- Właśnie się
dowiedziałem. Jej matką jest Elizabeth Forbes- odparł.
- Przepraszam… Ja nie
miałem pojęcia- zaczął tłumaczyć się Klaus.
- Chyba wiesz, co to
oznacza?- Elijah spojrzał na brata.
- Tak. Sekret jest na
pierwszym miejscu- przyznał mu rację.
- Co z tym zrobisz?-
chciał jeszcze wiedzieć bankier.
- Zerwę z nią i nie
pozwolę jej poznać prawdy- odparł blondyn ze spokojem…
* * *
- Tak, znaleźliśmy coś-
pani szeryf właśnie rozmawiała z centralą- Niestety, to ciało… Chyba mamy do czynienia
z seryjnym mordercą- powiedziała załamana…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz