niedziela, 24 maja 2015

Rozdział XV

- Damon!- Stefan wpadł do domu. Był ciągle w szoku, po tym co powiedziała mu Elena.
- Co się stało, braciszku?- starszy Salvatore wyszedł z łazienki tylko w ręczniku.
- Klaus tu jest!- odparł zdyszany brunet.
- Co?- Damon zbladł. Nawet zwykła pewność siebie znikła z jego twarzy.
- Cała rodzina wprowadziła się tutaj krótko po nas- wyjaśnił Stefan.
- Wyjeżdżamy. Nie możemy tu zostać- Damon wiedział, co robić w takiej sytuacji.
- Nie ma mowy. Chcesz znowu uciekać?- młodszy z braci ani myślał o przeprowadzce.
- Stef, wiesz że nie mamy wyboru- przypomniał mu dwudziestolatek.
- Stawmy im czoła! Poradzimy sobie!- zawołał Stefan w odpowiedzi.
- Nie damy rady. Chyba zdajesz sobie sprawę, jak to będzie wyglądało, co nie?- Damon powoli zaczynał się denerwować.
- Nie wyjeżdżamy. Musimy w końcu przestać uciekać- zaprotestował Stefan.
- Będziemy tego żałować- westchnął starszy Salvatore- Zostajemy…
* * *
- Klaus! Co ty tu robisz?- Caroline dostrzegła kompletnie pijanego Brytyjczyka pod swoimi drzwiami.
- Szukałem cię- odparł. Ruszył w jej kierunku chwiejnym krokiem.
- Czemu się schlałeś?- spytała blondynka. Chwyciła go w pasie i ostrożnie zaprowadziła do swojego domu. Udało jej się położyć go na kanapie.
- I ty się jeszcze oto pytasz?- oburzył się- Widziałem was, Caroline- dodał, kiedy dziewczyna pokręciła głową, że nie rozumie.
- Co?- przeraziła się. Momentalnie zbladła.
- Ciebie i Elijah- wyjaśnił.
- To nie tak, jak myślisz…- próbowała się tłumaczyć dziewczyna.
- Nie chodzi o ciebie. Tylko o niego- przerwał jej. Był tak pijany, że nie myślał nad tym, co mówi- On sam kazał mi z tobą zerwać. Powiedział, że tak musi być- mruknął.
- Co? Dlaczego?- Caroline poczuła złość na starszego Mikaelsona.
- Bo ty nie rozumiesz i nie mogę ci tego wyjaśnić- pokręcił głową.
- Natychmiast mi powiedz- rozkazała mu blondynka. Była wściekła, jak ktoś mógł rozkazać Klausowi zerwanie.
- Rodzina przede wszystkim. Zawsze i na zawsze- odparł chłopak.
- Ale dlaczego miałeś mnie zostawić?- dopytywała się dziewczyna.
- Bo jesteś córką pani szeryf- wyjaśnił.
- A co to ma do rzeczy?- Caroline ciągle nie rozumiała.
- Nie mogę się zadawać z osobą, która jest tak blisko stróża prawa- mruknął. Położył głowę na jej kolanach.
- Ale dlaczego?- blondynka postanowiła wyciągnąć z niego więcej informacji.
- Po prostu nie mogę- Klaus jednak panował na tyle nad sobą, że nie wygadał wszystkiego- Mogę zostać u ciebie na noc?- spytał. Załapał ją za rękę i uśmiechnął się do niej błagalnie.
- Jasne- zgodziła się.
- Dziękuję- wyszeptał i już po chwili spał z głową na jej kolanach…
 Caroline jeszcze długo potem nie mogła zasnąć. Myślała o tym, dlaczego Elijah zabronił im się spotykać? O co chodziło z tym szeryfem? Czyżby rodzina Mikaelsonów ukrywała jakiś wielki sekret, który wiązał się ze złamaniem prawa? To było jedno z logiczniejszych wyjaśnień, które nasunęło jej się do głowy.
 W końcu również udało jej się usnąć…
* * *
- Ale jak to Jeremy wyjechał do Denver?- Elena nie wierzyła w tłumaczenie ciotki ani trochę.
- Wiesz, że źle przeżył tę tragedię. Tam odpocznie, pomyśli nad tym- Jenna nie dawała się zbić z tropu.
- Pozwoliłaś mu jechać w środku roku szkolnego?- szatynka ciągle miała niebyt pewną minę.
- Nie miałam wyboru. Bałam się, że się stoczy na samo dno- odparła kobieta. Liczyła po cichu, że jej siostrzenica da już spokój z pytaniami.
- No ok. Skoro uważasz, że tak będzie dobrze- Elena wzruszyła ramionami.
- Idę do baru. Będę przed godziną policyjną- Jenna odetchnęła lżej.
- Spoko. Miłej zabawy- dziewczyna pożegnała się i poszła do swojego pokoju.
 10 minut później…
- Poproszę whisky z colą- Jenna usiadła w Grillu i złożyła zamówienie barmanowi. Po chwili mężczyzna postawił szklankę przed nią.




- Widzę, że nie tylko ja relaksuję się po pracy- jakiś męski głos odezwał się do niej. Kobieta odwróciła się i dostrzegła Alarica Saltzmana.
- Trzeba jakoś odpocząć- przytaknęła z uśmiechem blondynka.
- Problemy w domu?- domyślił się mężczyzna.
- Nie. Może oprócz ćpającego nastolatka i siostrzenicy w kółko przeżywającej tragedie, która jej się przydarzyła- wzruszyła ramionami.
- No to rzeczywiście nie są problemy- skinął głową i upił łyk ze swojej szklanki.
- A u pana coś ciekawego?- spytała Jenna.
- Niestety. Mieszkam sam- odparł.
- Czyli Chicago, tak?- kobieta postanowiła go dokładnie przepytać.
- Owszem- przytaknął.
- Był pan policjantem?- wypaliła bez ogródek.
 Alaric spojrzał na nią zaskoczony. Tego się nie spodziewał. Na moment odebrało mu mowę…
* * *
 Katherine była ciągle w szoku, po tym co dziś zauważyła. Dziewczyna, która szła ze Stefanem za rękę wyglądała zupełnie, jak ona. No prawie, gorzej się ubierała i czesała, ale i tak były niesamowicie podobne.
„ To się nie zdarza w naturze, chyba że…” myślała szatynka.
„ Chyba, że były bliźniaczkami…”
 Katherine przygryzła wargę. Nie wiedziała nic o swojej rodzinie. Wychowała się w sierocińcu, nigdy jej nie adoptowano. Wszystko, co zdobyła i osiągnęła dokonała dzięki swojej ciężkiej pracy. Nikt jej w tym nie pomógł…
 Czy było, więc możliwe, że ma siostrę, o której nie wiedziała?
* * *
- Bonnie, jak tylko będę miała możliwość to sprawdzę- obiecywała po raz trzeci pani Forbes.
- Czy nie mogłaby pani tego zrobić, jak najwcześniej?- brunetka nie dawała za wygraną. Chciała wiedzieć już.
- Uważasz, że sprawa seryjnego mordercy może czekać?- szeryf uniosła brwi do góry.
- Nie, oczywiście że nie!- zaprzeczyła natychmiast dziewczyna- Niech da mi pani znać, kiedy się czegoś dowie- poprosiła ją.
- Dobrze. Odezwę się- obiecała.
 Kiedy Bonnie wyszła, kobieta pokręciła głową.
„ Te dzieci robią się coraz bardziej natarczywe”- westchnęła…
* * *
- A wy gdzie się szykujecie?- Elijah wrócił do domu po pracy i spojrzał na swoje młodsze rodzeństwo.
- Idziemy na imprezę- odparł Kol.
- Nie ma mowy. Nie ma wychodzenia z domu po dziewiętnastej- zaprotestował starszy Mikaelson.
- Nie wprowadzaj nowych bezsensownych zasad!- zaprotestowała Rebekah, która była już gotowa na zabawę i nie miała zamiaru z niej rezygnować.
- To nie moje zasady, tylko szeryfa- wyjaśnił Elijah- Wprowadzono godzinę policyjną.
- Co?- Kol krzyknął zszokowany.
- Przez te morderstwa nie można wychodzić z domu- powiedział brunet. Chciał odejść, ale młodszemu Brytyjczykowi coś się przypomniało.
- Co zrobiłeś Klausowi?- spytał w końcu.
- Nic- Elijah nie zrozumiał w pierwszej chwili.
- Przyszedł po szkole, wypił chyba całą whisky i wyszedł. Do tej pory nie wrócił- wyjaśnił Kol.
- Że co?- przeraził się bankier.
- Powiedział, że cię nienawidzi i że złamałeś jakieś tam zasady- dodał brunet.
- O nie- jęknął Elijah. Teraz już wiedział, że chodziło o Caroline. Klaus musiał ich zobaczyć i poczytać to sobie jako zdradę- Gdzie on jest?- postanowił go odnaleźć i wszystko mu wyjaśnić.
- Nie wiem. Nie spowiada mi się- odparł Kol.
- To co mu zrobiłeś?- Rebekah włączyła się do rozmowy. Była ciekawa, o co mogło chodzić.
- Nie wasza sprawa. Do łóżek i ani myśleć o ucieczce, bo nie będę was odbierał z posterunku- ostrzegł młodsze rodzeństwo i wyszedł z domu…


2 komentarze:

  1. Bez urazy, zajrzałam tu pierwszy raz... Wszystko fajnie, dialogi ok, ale... za mało opisów scen, praktycznie w ogóle ich nie ma, a to właśnie dzięki nim czytelnik może przenieść się do świata przez Ciebie przedstawianego :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Postaram się zastosować do Twojej rady;)

      Usuń