wtorek, 19 maja 2015

Rozdział X

- Elena, skarbie…- Jenna próbowała wyrwać siostrzenicę z szoku, w którym ta się znalazła, kiedy dostrzegła rozkładające się zwłoki. Nie była w stanie wypowiedzieć ani słowa od kilku godzin. Stefan również czuł się nienajlepiej, ale radził sobie bardziej niż jego dziewczyna.
- Nic ci nie grozi- chłopak próbował pomóc Jennie.
- Tak. Jesteś w domu. Tu jest bezpiecznie- przytaknęła mu natychmiast kobieta.
- Może chcesz się położyć?- spytał brunet. Jenna odetchnęła lżej, kiedy szatynka prawie niezauważalnie skinęła głową.
- W takim razie zaniosę cię- odparł Stefan i wziął ją na ręce. Po chwili leżała już na łóżku i spała…
* * *
- Klaus!- Caroline właśnie wracała do domu, po tym jak odprowadziła Bonnie, i wpadła na młodego Mikaelsona.
- Przepraszam, nie zauważyłem cię- burknął i próbował ją wyminąć, ale dziewczyna mu przeszkodziła.
- Coś się stało?- spytała blondynka, łapiąc go za ramię.
- Nie, po prostu nie będę z tobą więcej gadał- odpowiedział. Nie patrzył na nią, tylko jego wzrok uciekał gdzieś w bok.
- To znaczy, że dzisiaj już nie będziemy gadać?- Caroline kompletnie go nie rozumiała.
- Już nigdy nie będziemy rozmawiać. Żadnych spotkań, żadnych pocałunków… To koniec- wyjaśnił. Dziewczyna była okropnie zszokowana.
- Czyli chciałeś mnie tylko zaliczyć? Przelizać i zostawić?- wypaliła w końcu. Złość już w niej buzowała.
- Tak. Właśnie taki jestem- przytaknął.
- Klaus! Wytłumacz mi, o co ci chodzi- błagała go. Próbowała go przekonać, aby chociaż jej tak po prostu nie zostawiał z mnóstwem pytań.
- Jesteś pustą lalką. Nie interesuje mnie to, co sobie teraz o mnie myślisz. Nazywam się Klaus Mikaelson i mogę mieć każdą dziewczynę. Nic dla mnie nie znaczysz…- kiedy zakończył swoją wypowiedź, Caroline nie wytrzymała i z całe siły trzasnęła go w twarz, poczym odeszła do domu…
* * *
„Drogi Pamiętniku…
 Nie wiem, co robić. Widziałam dzisiaj zwłoki. Ponoć był to jeden z zaginionych… Co jeśli Vicky spotkał podobny los? Co jeśli pozostałe sześć osób również nie żyje? Kto jest mordercą? Ktoś kogo znam? Kogo codziennie mijam na ulicy? To naprawdę jest nie do wytrzymania. Ta ciągła niepewność mnie wykańcza…”

Elena zatrzasnęła pamiętnik. Nie mogła dalej pisać. To było ponad jej siły. Ciągle miała przed oczami ciało tego mężczyzny i wielką dziurę w jego głowie.
- Jak się czujesz?- Jenna zapukała i weszła do pokoju siostrzenicy. Miała sobie za złe, że nie potrafi jej pomóc.
- Źle… Ten facet ma Vicky- odpowiedziała szatynka.
- Znajdziemy ją. Na pewno jest z nią wszystko w porządku- ciotka usiadła na jej łóżku i pogładziła ją po głowie.
- Porwał ją jakiś psychol. Nie możesz obiecać mi, że nic jej nie będzie- zauważyła Elena ze złością.
- Niestety nie mogę. Jedyne, co teraz możemy zrobić to mieć nadzieję- powiedziała Jenna po krótkiej chwili milczenia…
* * *
- Dlaczego mnie pocałowałaś?- spytał Tyler, kiedy Rebekah odsunęła się od niego.
- Bo jesteś całkiem przystojny- odparła dziewczyna z lekkim uśmiechem.
- Twój brat mnie zabije- stwierdził szatyn.
- On nie musi o niczym wiedzieć- wzruszyła ramionami blondynka.
- W sumie to nie ma nawet o czym wiedzieć, bo my się tylko pocałowaliśmy- przyznał jej rację chłopak.
- Dokładnie. Myślę, że się rozumiemy- Brytyjka uśmiechnęła się szeroko.
- Chyba tak- zgodził się Tyler.
- Do zobaczenia w takim razie. Muszę już iść- pożegnała się dziewczyna. Musnęła swoimi ustami jego policzek i wyszła.
- Kto to był?- pani burmistrz bez ostrzeżenia weszła do kuchni.
- Nowa w mieście. Dopiero co się przeprowadzili z rodziną- wyjaśnił szatyn. Ciągle wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknęła blondynka.
- Jak się nazywa?- dopytywała się Carol Lockwood.
- Rebekah Mikaelson- odparł. Bez słowa wyszedł z pomieszczenia, w którym się znajdowali i poszedł do swojego pokoju…
* * *
- No i on powiedział mi coś takiego!- płakała Caroline. Dziewczyna zaprosiła Bonnie i Elenę do siebie. Zapomniała nawet o tym, że na tę drugą była ciągle obrażona.
- A to dupek- oburzyła się brunetka.
- Wygarniemy mu wszystko w szkole- przyłączyła się do stanowiska przyjaciółek szatynka.
- Dzięki, dziewczyny. To naprawdę dużo dla mnie znaczy- Caroline uśmiechnęła się słabo przez łzy.
- Po to jesteśmy- Elena wzruszyła ramionami.
- Na tym polega przyjaźń- dodała Bonnie.
- Ale jak on mógł tak powiedzieć? Przecież było tak dobrze. On mnie wysłuchał, nawet nie zaciągnął mnie do łóżka- zawołała blondynka ze złością.
- Nie spałaś z nim?- zdziwiła się szatynka. Znała swoją przyjaciółkę i wiedziała do czego jest zdolna.
- Nie! Powiedział, że nie zależy mu na tym tak bardzo, jak na mnie i że nie tylko oto mu chodziło- odparła.
- Co jest nie tak z tym facetem?- Bonnie prychnęła pogardliwie.
- Nie wiem. Może pogadam o tym z jego siostrą? Wydaje się być całkiem w porządku- mruknęła Caroline w odpowiedzi.
- Ten cały Kol jest również jakiś nienormalny- westchnęła brunetka.
- Kłopoty w raju?- spytała Elena.
- Najpierw się za mną ugania a potem sobie nagle odpuszcza? Co to w ogóle ma znaczyć?- Bonnie przewróciła tylko oczami.
- A jak u ciebie, El? Stefan ma jakieś wady?- Caroline zwróciła się z pytaniem do szatynki.
- Ciężko powiedzieć. Nie za bardzo było, kiedy pogadać. Wiecie zaginięcie Vicky, zwłoki w lesie i te sprawy…- dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Nie mamy szczęścia do tych facetów…- westchnęła Bonnie.
* * *
- Pani Forbes, czy już wiadomo coś więcej?- Matt po raz kolejny zaczepił szeryfa i pytał o postępy w śledztwie.
- Od pięciu minutach nic się nie zmieniło- odpowiedziała chłodno kobieta. Tylko jeszcze dlatego nie nawrzeszczała na niego, że dobrze znała tę rodzinę i rozumiała jego niepokój.
- Gdyby coś się zmieniło, to da mi pani znać, prawda?- blondyn nie dawał tak łatwo za wygraną.
- Oczywiście. Dowiesz się pierwszy- obiecała mu.
- Dziękuję- Matt uśmiechnął się lekko i wrócił do siedzenia na niewygodnym fotelu w poczekalni…
* * *
- Jeremy, dlaczego to zrobiłeś?- kiedy Jenna wysłała siostrzenicę do Caroline, sama udała się do szpitala. Nie zamierzała, o niczym mówić Elenie, gdyż nie chciała martwić jej jeszcze bardziej.
- Nie wiem- wyszeptał chłopak.
- Jer, jeśli masz problem to zawsze możesz przyjść- kobieta postanowiła mu to wytłumaczyć ze spokojem.
- Wiem. Tylko, że to po prostu było już za dużo- wyjaśnił.
- Teraz zastępuje ci matkę. Może nie jestem w tym mistrzynią, ale chciałabym abyś mi ufał- poprosiła go.
- Dziękuję ci- Jeremy wreszcie uśmiechnął się lekko…
* * *
- Damon masz się odczepić od Eleny!- Stefan wrócił do domu i natychmiast rozpoczął kłótnię z bratem.
- Bo co? Boisz się, że powiem jej prawdę?- prychnął pogardliwie starszy Salvatore.
- Nie zrobiłbyś tego- Stefan nagle okropnie zbladł.
- Ma prawo wiedzieć, że wygląda jak…- rozpoczął tłumaczenie Damon, ale brat mu przerwał.
- Opowiem jej o tym, kiedy będzie gotowa. Teraz to nie jest odpowiedni moment- zaprotestował. Próbował go jeszcze przekonać.
- Stef, ona musi znać prawdę. Nie uchronisz jej przed tym- wzruszył ramionami Damon.
- Ale jeszcze nie teraz- Stefan pokręcił głową.
- A może boisz się, że znowu ci podkradnę dziewczynę? Tak, jak Katharine?- spytał starszy z braci.
- Nie wspominaj o niej. To zamknięty rozdział- brunet mimo tego, co mówił zrobił się cały czerwony.
- I dlatego się przeprowadziliśmy tutaj, czyż nie? Kogo musieliśmy spotkać na swojej drodze? Elenę Gilbert… Cóż za zbieg okoliczności- zaśmiał się sarkastycznie Damon.
- Ona nie jest taka, jak Katharine- wyjaśnił Stefan.
- To wiem. Rozmawiałem z nią- przyznał mu rację brat.
- Zostaw ją w spokoju. Przynajmniej na razie, dopóki sprawa tych zaginięć nie ucichnie- poprosił go po raz ostatni brunet.
- Dobrze. Postaram się milczeć, jak grób- odparł Damon…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz