- Elena, skarbie…- Jenna
próbowała wyrwać siostrzenicę z szoku, w którym ta się znalazła, kiedy
dostrzegła rozkładające się zwłoki. Nie była w stanie wypowiedzieć ani słowa od
kilku godzin. Stefan również czuł się nienajlepiej, ale radził sobie bardziej
niż jego dziewczyna.
- Nic ci nie grozi-
chłopak próbował pomóc Jennie.
- Tak. Jesteś w domu. Tu
jest bezpiecznie- przytaknęła mu natychmiast kobieta.
- Może chcesz się
położyć?- spytał brunet. Jenna odetchnęła lżej, kiedy szatynka prawie
niezauważalnie skinęła głową.
- W takim razie zaniosę
cię- odparł Stefan i wziął ją na ręce. Po chwili leżała już na łóżku i spała…
* * *
- Klaus!- Caroline właśnie
wracała do domu, po tym jak odprowadziła Bonnie, i wpadła na młodego
Mikaelsona.
- Przepraszam, nie zauważyłem
cię- burknął i próbował ją wyminąć, ale dziewczyna mu przeszkodziła.
- Coś się stało?- spytała
blondynka, łapiąc go za ramię.
- Nie, po prostu nie będę
z tobą więcej gadał- odpowiedział. Nie patrzył na nią, tylko jego wzrok uciekał
gdzieś w bok.
- To znaczy, że dzisiaj
już nie będziemy gadać?- Caroline kompletnie go nie rozumiała.
- Już nigdy nie będziemy
rozmawiać. Żadnych spotkań, żadnych pocałunków… To koniec- wyjaśnił. Dziewczyna
była okropnie zszokowana.
- Czyli chciałeś mnie
tylko zaliczyć? Przelizać i zostawić?- wypaliła w końcu. Złość już w niej
buzowała.
- Tak. Właśnie taki
jestem- przytaknął.
- Klaus! Wytłumacz mi, o
co ci chodzi- błagała go. Próbowała go przekonać, aby chociaż jej tak po prostu
nie zostawiał z mnóstwem pytań.
- Jesteś pustą lalką. Nie
interesuje mnie to, co sobie teraz o mnie myślisz. Nazywam się Klaus Mikaelson
i mogę mieć każdą dziewczynę. Nic dla mnie nie znaczysz…- kiedy zakończył swoją
wypowiedź, Caroline nie wytrzymała i z całe siły trzasnęła go w twarz, poczym
odeszła do domu…
* * *
„Drogi Pamiętniku…
Nie wiem, co
robić. Widziałam dzisiaj zwłoki. Ponoć był to jeden z zaginionych… Co jeśli
Vicky spotkał podobny los? Co jeśli pozostałe sześć osób również nie żyje? Kto
jest mordercą? Ktoś kogo znam? Kogo codziennie mijam na ulicy? To naprawdę jest
nie do wytrzymania. Ta ciągła niepewność mnie wykańcza…”
Elena zatrzasnęła
pamiętnik. Nie mogła dalej pisać. To było ponad jej siły. Ciągle miała przed
oczami ciało tego mężczyzny i wielką dziurę w jego głowie.
- Jak się czujesz?- Jenna
zapukała i weszła do pokoju siostrzenicy. Miała sobie za złe, że nie potrafi
jej pomóc.
- Źle… Ten facet ma Vicky-
odpowiedziała szatynka.
- Znajdziemy ją. Na pewno
jest z nią wszystko w porządku- ciotka usiadła na jej łóżku i pogładziła ją po
głowie.
- Porwał ją jakiś psychol.
Nie możesz obiecać mi, że nic jej nie będzie- zauważyła Elena ze złością.
- Niestety nie mogę.
Jedyne, co teraz możemy zrobić to mieć nadzieję- powiedziała Jenna po krótkiej
chwili milczenia…
* * *
- Dlaczego mnie
pocałowałaś?- spytał Tyler, kiedy Rebekah odsunęła się od niego.
- Bo jesteś całkiem
przystojny- odparła dziewczyna z lekkim uśmiechem.
- Twój brat mnie zabije-
stwierdził szatyn.
- On nie musi o niczym
wiedzieć- wzruszyła ramionami blondynka.
- W sumie to nie ma nawet
o czym wiedzieć, bo my się tylko pocałowaliśmy- przyznał jej rację chłopak.
- Dokładnie. Myślę, że się
rozumiemy- Brytyjka uśmiechnęła się szeroko.
- Chyba tak- zgodził się
Tyler.
- Do zobaczenia w takim
razie. Muszę już iść- pożegnała się dziewczyna. Musnęła swoimi ustami jego
policzek i wyszła.
- Kto to był?- pani
burmistrz bez ostrzeżenia weszła do kuchni.
- Nowa w mieście. Dopiero
co się przeprowadzili z rodziną- wyjaśnił szatyn. Ciągle wpatrywał się w drzwi,
za którymi zniknęła blondynka.
- Jak się nazywa?-
dopytywała się Carol Lockwood.
- Rebekah Mikaelson-
odparł. Bez słowa wyszedł z pomieszczenia, w którym się znajdowali i poszedł do
swojego pokoju…
* * *
- No i on powiedział mi
coś takiego!- płakała Caroline. Dziewczyna zaprosiła Bonnie i Elenę do siebie.
Zapomniała nawet o tym, że na tę drugą była ciągle obrażona.
- A to dupek- oburzyła się
brunetka.
- Wygarniemy mu wszystko w
szkole- przyłączyła się do stanowiska przyjaciółek szatynka.
- Dzięki, dziewczyny. To
naprawdę dużo dla mnie znaczy- Caroline uśmiechnęła się słabo przez łzy.
- Po to jesteśmy- Elena
wzruszyła ramionami.
- Na tym polega przyjaźń-
dodała Bonnie.
- Ale jak on mógł tak
powiedzieć? Przecież było tak dobrze. On mnie wysłuchał, nawet nie zaciągnął
mnie do łóżka- zawołała blondynka ze złością.
- Nie spałaś z nim?-
zdziwiła się szatynka. Znała swoją przyjaciółkę i wiedziała do czego jest
zdolna.
- Nie! Powiedział, że nie
zależy mu na tym tak bardzo, jak na mnie i że nie tylko oto mu chodziło-
odparła.
- Co jest nie tak z tym
facetem?- Bonnie prychnęła pogardliwie.
- Nie wiem. Może pogadam o
tym z jego siostrą? Wydaje się być całkiem w porządku- mruknęła Caroline w
odpowiedzi.
- Ten cały Kol jest
również jakiś nienormalny- westchnęła brunetka.
- Kłopoty w raju?- spytała
Elena.
- Najpierw się za mną
ugania a potem sobie nagle odpuszcza? Co to w ogóle ma znaczyć?- Bonnie
przewróciła tylko oczami.
- A jak u ciebie, El?
Stefan ma jakieś wady?- Caroline zwróciła się z pytaniem do szatynki.
- Ciężko powiedzieć. Nie
za bardzo było, kiedy pogadać. Wiecie zaginięcie Vicky, zwłoki w lesie i te
sprawy…- dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Nie mamy szczęścia do
tych facetów…- westchnęła Bonnie.
* * *
- Pani Forbes, czy już
wiadomo coś więcej?- Matt po raz kolejny zaczepił szeryfa i pytał o postępy w
śledztwie.
- Od pięciu minutach nic
się nie zmieniło- odpowiedziała chłodno kobieta. Tylko jeszcze dlatego nie
nawrzeszczała na niego, że dobrze znała tę rodzinę i rozumiała jego niepokój.
- Gdyby coś się zmieniło,
to da mi pani znać, prawda?- blondyn nie dawał tak łatwo za wygraną.
- Oczywiście. Dowiesz się
pierwszy- obiecała mu.
- Dziękuję- Matt
uśmiechnął się lekko i wrócił do siedzenia na niewygodnym fotelu w poczekalni…
* * *
- Jeremy, dlaczego to
zrobiłeś?- kiedy Jenna wysłała siostrzenicę do Caroline, sama udała się do
szpitala. Nie zamierzała, o niczym mówić Elenie, gdyż nie chciała martwić jej
jeszcze bardziej.
- Nie wiem- wyszeptał
chłopak.
- Jer, jeśli masz problem
to zawsze możesz przyjść- kobieta postanowiła mu to wytłumaczyć ze spokojem.
- Wiem. Tylko, że to po
prostu było już za dużo- wyjaśnił.
- Teraz zastępuje ci
matkę. Może nie jestem w tym mistrzynią, ale chciałabym abyś mi ufał- poprosiła
go.
- Dziękuję ci- Jeremy
wreszcie uśmiechnął się lekko…
* * *
- Damon masz się odczepić
od Eleny!- Stefan wrócił do domu i natychmiast rozpoczął kłótnię z bratem.
- Bo co? Boisz się, że
powiem jej prawdę?- prychnął pogardliwie starszy Salvatore.
- Nie zrobiłbyś tego-
Stefan nagle okropnie zbladł.
- Ma prawo wiedzieć, że
wygląda jak…- rozpoczął tłumaczenie Damon, ale brat mu przerwał.
- Opowiem jej o tym, kiedy
będzie gotowa. Teraz to nie jest odpowiedni moment- zaprotestował. Próbował go
jeszcze przekonać.
- Stef, ona musi znać
prawdę. Nie uchronisz jej przed tym- wzruszył ramionami Damon.
- Ale jeszcze nie teraz-
Stefan pokręcił głową.
- A może boisz się, że
znowu ci podkradnę dziewczynę? Tak, jak Katharine?- spytał starszy z braci.
- Nie wspominaj o niej. To
zamknięty rozdział- brunet mimo tego, co mówił zrobił się cały czerwony.
- I dlatego się
przeprowadziliśmy tutaj, czyż nie? Kogo musieliśmy spotkać na swojej drodze?
Elenę Gilbert… Cóż za zbieg okoliczności- zaśmiał się sarkastycznie Damon.
- Ona nie jest taka, jak
Katharine- wyjaśnił Stefan.
- To wiem. Rozmawiałem z
nią- przyznał mu rację brat.
- Zostaw ją w spokoju.
Przynajmniej na razie, dopóki sprawa tych zaginięć nie ucichnie- poprosił go po
raz ostatni brunet.
- Dobrze. Postaram się
milczeć, jak grób- odparł Damon…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz