Rozdział I
Fragment z pamiętnika Eleny…
„ Drogi Pamiętniku!
Jest mi tak
ciężko udawać, że wszystko jest w porządku. Ludzie oczekują ode mnie, że będę
dawać przykład, że dalej będę miss szkoły, dziewczyną którą wszyscy chłopacy
chcą mieć. Ale tak nie jest… Nie może być…
Tak tęsknię
za rozmową. Marzę, aby móc komuś powiedzieć, co tak naprawdę czuję. Caroline i
Bonnie martwią się. One jednak nie rozumieją, nie są w stanie tego zrozumieć…
Mam coraz
mniej zapału do pobudki. W dodatku te ciągłe koszmary przyprawiają mnie o
mdłości. Budzę się i wydaje mi się, że przeżywam tę historię po raz kolejny…
Ale czy tak nie jest? Już sama nie wiem…
Dwa miesiące
i trzy dni… Doskonale wiem, kiedy to się wydarzyło, kiedy o mały włos nie
umarłam… Wydaje mi się jednak czasami, że jakaś cząstka mnie wtedy zginęła…”
Elena odłożyła pamiętnik z
ciężkim westchnieniem. Nie miała ochoty na napisanie czegokolwiek więcej. Brakowało
jej weny…
- Elena, śniadanie!-
usłyszała wołanie swojej ciotki Jenny. Przywdziała na twarz sztuczny uśmiech i
szybko zeszła po schodach.
- Cześć- przywitała się
szatynka z uśmiechem.
- Mam nadzieję, że
jajecznica jest tym razem bardziej zjadliwa- Jenna nie należała do najbardziej
utalentowanych kucharek.
- Na pewno nie jest gorzej
niż ostatnio- odparła Elena- Jeremy jeszcze nie zszedł?- dziewczyna rozejrzała
się dookoła.
- Słyszałam, jak
wychodził. Chyba nie przyjdzie na śniadanie- ciotka przygryzła wargę. Miała
ogromne poczucie winy, z powodu tego że nie potrafi pomóc swojemu
siostrzeńcowi.
- Pogadam z nim w szkole-
obiecała Elena, chwyciła dłoń ciotki, aby dodać jej otuchy.
- Dziękuję. Nie wiem, co
bym bez ciebie zrobiła- Jenna odwzajemniła uścisk.
Wtedy nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- Siedź. To na pewno
Bonnie i Caroline. Mamy iść razem do szkoły- Elena powstrzymała ciotkę, która
chciała pójść sprawdzić, kto się do nich dobija.
- To leć. Wrócę dzisiaj później.
Kupcie sobie coś do jedzenia w barze- Jenna podała siostrzenicy zwitek
pieniędzy- Trzymaj się- dodała jeszcze.
- Dam radę, naprawdę- szatynka
uśmiechnęła się pocieszająco, złapała torbę i podbiegła do drzwi. Szybko je
otwarła.
- Wreszcie. Już
myślałyśmy, że się przestraszyłaś- Caroline była, jak zwykle szczera do bólu.
- Caroline- Bonnie szturchnęła
ją w bok.
- No co? Po co mam ją
okłamywać?- spytała oburzona blondynka.
- Brakowało mi was- Elena
poczuła się znaczenie lepiej. Wreszcie odetchnęła trochę lżej.
- Jak tam było na
wakacjach na wsi? Pewnie okropnie się nudziłaś, co nie?- zagaiła rozmowę
Caroline, kiedy tylko ruszyły w drogę do szkoły.
- Nie było was tam, więc
masz rację- przytaknęła szatynka.
- Poznałaś kogoś fajnego?-
Bonnie przystąpiła do ataku.
- Nie spotkałam tam nikogo
interesującego, jeśli oto ci chodzi- Elena zarumieniła się mimo woli.
- A co z Matt’em?-
Caroline zapytała o kogoś, kto dla każdej z nich się liczył. Matt był ich przyjacielem
jeszcze z dzieciństwa. Wszystkie trzy wiedziały, że ubóstwia Elenę.
- Muszę to zakończyć. Nie
kocham go- Elena westchnęła ciężko. Przez wakacje przemyślała sobie wiele
spraw, między innymi tę.
- Zranisz go- zauważyła blondynka.
- Ranię go cały czas,
kiedy daję mu złudną nadzieję- stwierdziła szatynka- A jak wasze wakacje?-
dziewczyna zmieniła temat.
- No cóż. Ciągle nie
gadałam z tatą. Mama też nie wie, gdzie jest- Caroline od razu przeszła do
sedna.
- A ja posiedziałam trochę
z babcią. Jednak chyba nie jest, aż tak szurnięta, jak myślałam wcześniej-
przyznała Bonnie.
- Coś ciekawego działo się
w mieście?- Elena uśmiechnęła się, znała problemy przyjaciółek, gdyż często
rozmawiały przez telefon.
- Mama ma pełne ręce
roboty. W ostatnim czasie zaginęły trzy osoby- powiedziała Caroline. Jej
rodzicielka była szeryfem.
- Jak to zaginęły?- Bonnie
najwyraźniej również nie miała o niczym pojęcia.
- Przepadły. Dwie młode
dziewczyny i chłopak. Wybrali się pod namioty i nigdy więcej ich nie widziano-
wyjaśniła zapytana.
- Kiedy to było?- Elenę
bardzo zainteresowała ta wiadomość.
- Jakiś tydzień temu-
odpowiedziała po chwili zastanowienia Caroline.
- Nawet w naszym spokojnym
Mystic Falls dzieją się takie rzeczy- westchnęła Bonnie.
- Tak to już jest w
Stanach- Elena wzruszyła ramionami…
* * *
- Zapomniałyśmy ci
powiedzieć. Mamy nowych mieszkańców w Mystic Falls- Caroline pacnęła się w
głowę, kiedy tylko znalazły się w szkole.
- Co? Ktoś wprowadził się
tutaj?- zdziwiła się Elena.
- Megaprzystojny chłopak.
Jest szatynem o wielkich brązowych oczach. Najlepsze, że będzie chodził z nami
na zajęcia- zakończyła wywód blondynka.
- Rozumiem, że zamierzasz
go poderwać?- zaśmiała się szatynka.
- Oczywiście. Nie
odpuszczę go sobie- zapytana wzruszyła ramionami.
- Lecę do łazienki.
Spotkamy się na zajęciach- obiecała Elena. Dziewczyna opuściła przyjaciółkę i
weszła do toalety. Potrzebowała chwili samotności, musiała ochłonąć.
Opłukała sobie twarz i przyjrzała się swojemu
odbiciu w lustrze. To takie śmieszne, że przez cały dzień musi udawać, że
wszystko jest w porządku. Ludzie będą jej się przyglądać. Koniecznie trzeba
odegrać dobrze swoją rolę. Zrobi to dla ciotki i Jeremy’ego.
Zarzuciła torbę na ramię i wyszła na korytarz.
Zrobiła zaledwie jeden krok i już na kogoś wpadła.
O mały włos nie wylądowała na podłodze, ale ów
ktoś miał doskonały refleks, bo chwycił ją w pasie i nie pozwolił upaść.
- Przepraszam. Ja…-
zaczęła, ale zamilkła, kiedy dostrzegła twarz wybawiciela. Był niezwykle
przystojny, miał pełne usta, głębokie piwne oczy i słodkie dołeczki w policzkach. Delikatny
uśmiech błąkał się na jego wargach.
- Nic nie szkodzi-
powiedział. Elena zrobiła się cała czerwona, kiedy zauważyła, że chłopak ciągle
obejmuje ją w pasie. Chyba zrozumiał o co chodzi, bo puścił ją ze słowami- Do
zobaczenia- po czym odszedł.
- Cześć- wyszeptała,
chociaż już nie mógł tego usłyszeć.
Teraz zrozumiała, dlaczego Caroline tak bardzo
zależało, aby go zdobyć. Był wyjątkowy, inny niż wszyscy… Jego oczy, w tych oczach
mogłaby utonąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz