piątek, 1 maja 2015

Rozdział I

Rozdział I

Fragment z pamiętnika Eleny…

„ Drogi Pamiętniku!
 Jest mi tak ciężko udawać, że wszystko jest w porządku. Ludzie oczekują ode mnie, że będę dawać przykład, że dalej będę miss szkoły, dziewczyną którą wszyscy chłopacy chcą mieć. Ale tak nie jest… Nie może być…
 Tak tęsknię za rozmową. Marzę, aby móc komuś powiedzieć, co tak naprawdę czuję. Caroline i Bonnie martwią się. One jednak nie rozumieją, nie są w stanie tego zrozumieć…
 Mam coraz mniej zapału do pobudki. W dodatku te ciągłe koszmary przyprawiają mnie o mdłości. Budzę się i wydaje mi się, że przeżywam tę historię po raz kolejny… Ale czy tak nie jest? Już sama nie wiem…
 Dwa miesiące i trzy dni… Doskonale wiem, kiedy to się wydarzyło, kiedy o mały włos nie umarłam… Wydaje mi się jednak czasami, że jakaś cząstka mnie wtedy zginęła…”

Elena odłożyła pamiętnik z ciężkim westchnieniem. Nie miała ochoty na napisanie czegokolwiek więcej. Brakowało jej weny…
- Elena, śniadanie!- usłyszała wołanie swojej ciotki Jenny. Przywdziała na twarz sztuczny uśmiech i szybko zeszła po schodach.
- Cześć- przywitała się szatynka z uśmiechem.
- Mam nadzieję, że jajecznica jest tym razem bardziej zjadliwa- Jenna nie należała do najbardziej utalentowanych kucharek.
- Na pewno nie jest gorzej niż ostatnio- odparła Elena- Jeremy jeszcze nie zszedł?- dziewczyna rozejrzała się dookoła.
- Słyszałam, jak wychodził. Chyba nie przyjdzie na śniadanie- ciotka przygryzła wargę. Miała ogromne poczucie winy, z powodu tego że nie potrafi pomóc swojemu siostrzeńcowi.
- Pogadam z nim w szkole- obiecała Elena, chwyciła dłoń ciotki, aby dodać jej otuchy.
- Dziękuję. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła- Jenna odwzajemniła uścisk.
 Wtedy nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- Siedź. To na pewno Bonnie i Caroline. Mamy iść razem do szkoły- Elena powstrzymała ciotkę, która chciała pójść sprawdzić, kto się do nich dobija.
- To leć. Wrócę dzisiaj później. Kupcie sobie coś do jedzenia w barze- Jenna podała siostrzenicy zwitek pieniędzy- Trzymaj się- dodała jeszcze.
- Dam radę, naprawdę- szatynka uśmiechnęła się pocieszająco, złapała torbę i podbiegła do drzwi. Szybko je otwarła.
- Wreszcie. Już myślałyśmy, że się przestraszyłaś- Caroline była, jak zwykle szczera do bólu.
- Caroline- Bonnie szturchnęła ją w bok.
- No co? Po co mam ją okłamywać?- spytała oburzona blondynka.
- Brakowało mi was- Elena poczuła się znaczenie lepiej. Wreszcie odetchnęła trochę lżej.
- Jak tam było na wakacjach na wsi? Pewnie okropnie się nudziłaś, co nie?- zagaiła rozmowę Caroline, kiedy tylko ruszyły w drogę do szkoły.
- Nie było was tam, więc masz rację- przytaknęła szatynka.
- Poznałaś kogoś fajnego?- Bonnie przystąpiła do ataku.
- Nie spotkałam tam nikogo interesującego, jeśli oto ci chodzi- Elena zarumieniła się mimo woli.
- A co z Matt’em?- Caroline zapytała o kogoś, kto dla każdej z nich się liczył. Matt był ich przyjacielem jeszcze z dzieciństwa. Wszystkie trzy wiedziały, że ubóstwia Elenę.
- Muszę to zakończyć. Nie kocham go- Elena westchnęła ciężko. Przez wakacje przemyślała sobie wiele spraw, między innymi tę.
- Zranisz go- zauważyła blondynka.
- Ranię go cały czas, kiedy daję mu złudną nadzieję- stwierdziła szatynka- A jak wasze wakacje?- dziewczyna zmieniła temat.
- No cóż. Ciągle nie gadałam z tatą. Mama też nie wie, gdzie jest- Caroline od razu przeszła do sedna.
- A ja posiedziałam trochę z babcią. Jednak chyba nie jest, aż tak szurnięta, jak myślałam wcześniej- przyznała Bonnie.
- Coś ciekawego działo się w mieście?- Elena uśmiechnęła się, znała problemy przyjaciółek, gdyż często rozmawiały przez telefon.
- Mama ma pełne ręce roboty. W ostatnim czasie zaginęły trzy osoby- powiedziała Caroline. Jej rodzicielka była szeryfem.
- Jak to zaginęły?- Bonnie najwyraźniej również nie miała o niczym pojęcia.
- Przepadły. Dwie młode dziewczyny i chłopak. Wybrali się pod namioty i nigdy więcej ich nie widziano- wyjaśniła zapytana.
- Kiedy to było?- Elenę bardzo zainteresowała ta wiadomość.
- Jakiś tydzień temu- odpowiedziała po chwili zastanowienia Caroline.
- Nawet w naszym spokojnym Mystic Falls dzieją się takie rzeczy- westchnęła Bonnie.
- Tak to już jest w Stanach- Elena wzruszyła ramionami…
* * *
- Zapomniałyśmy ci powiedzieć. Mamy nowych mieszkańców w Mystic Falls- Caroline pacnęła się w głowę, kiedy tylko znalazły się w szkole.
- Co? Ktoś wprowadził się tutaj?- zdziwiła się Elena.
- Megaprzystojny chłopak. Jest szatynem o wielkich brązowych oczach. Najlepsze, że będzie chodził z nami na zajęcia- zakończyła wywód blondynka.
- Rozumiem, że zamierzasz go poderwać?- zaśmiała się szatynka.
- Oczywiście. Nie odpuszczę go sobie- zapytana wzruszyła ramionami.
- Lecę do łazienki. Spotkamy się na zajęciach- obiecała Elena. Dziewczyna opuściła przyjaciółkę i weszła do toalety. Potrzebowała chwili samotności, musiała ochłonąć.
 Opłukała sobie twarz i przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. To takie śmieszne, że przez cały dzień musi udawać, że wszystko jest w porządku. Ludzie będą jej się przyglądać. Koniecznie trzeba odegrać dobrze swoją rolę. Zrobi to dla ciotki i Jeremy’ego.
 Zarzuciła torbę na ramię i wyszła na korytarz. Zrobiła zaledwie jeden krok i już na kogoś wpadła.
 O mały włos nie wylądowała na podłodze, ale ów ktoś miał doskonały refleks, bo chwycił ją w pasie i nie pozwolił upaść.
- Przepraszam. Ja…- zaczęła, ale zamilkła, kiedy dostrzegła twarz wybawiciela. Był niezwykle przystojny, miał pełne usta, głębokie piwne oczy i słodkie dołeczki w policzkach. Delikatny uśmiech błąkał się na jego wargach.
- Nic nie szkodzi- powiedział. Elena zrobiła się cała czerwona, kiedy zauważyła, że chłopak ciągle obejmuje ją w pasie. Chyba zrozumiał o co chodzi, bo puścił ją ze słowami- Do zobaczenia- po czym odszedł.
- Cześć- wyszeptała, chociaż już nie mógł tego usłyszeć.
 Teraz zrozumiała, dlaczego Caroline tak bardzo zależało, aby go zdobyć. Był wyjątkowy, inny niż wszyscy… Jego oczy, w tych oczach mogłaby utonąć.
 Sama nie wiedziała, czy to w porządku, ale postanowiła, że nie odda go Caroline tak łatwo…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz