czwartek, 7 maja 2015

Rozdział III

- Wrócisz o jakieś w miarę rozsądnej porze?- Jenna nie za bardzo wiedziała, jak powinna się zachować. Elena pierwszy raz od tragedii, która ich spotkała wychodziła na imprezę.
- Obiecuję, że tak. Jest piątek. Będzie dobrze- szatynka uśmiechnęła się do odbicia ciotki w lustrze. Właśnie zastanawiała się, jakie kolczyki ubrać. Postanowiła wyglądać najlepiej, jak tylko mogłaby sobie wyobrazić. Chciała się dowiedzieć, czy podoba się Stefanowi, czy nie.
- A ktoś cię odprowadzi do domu? Ponoć było kolejne zaginięcie. Nie chcę żeby coś ci się stało- Jenna ciągle nie dawała jej spokoju.
- Ktoś znowu zniknął?- Elena spojrzała uważnie na ciotkę.
- Owszem. Szeryf jeszcze nie podała tej informacji publicznie, ma zamiar dowiedzieć się jakiś szczegółów, zanim wszystko nagłośni- wyjaśniła ciotka.
- Tym byłaś zajęta cały wczorajszy dzień?- spytała szatynka.
- Jest świadek, ale ciągle w szoku. Nie odzywa się do nikogo- odparła Jenna.
- Matt właśnie podjechał- pod domem rozległ się dźwięk klaksonu- Pa- dziewczyna pocałowała ciotkę w policzek i wybiegła na zewnątrz.
- Aleś się wystroiła- zauważył chłopak, kiedy tylko wsiadła do samochodu.
- W końcu impreza- Elena nie zamierzała mu tłumaczyć, dla kogo się tak ubrała.
- Dokładnie- przytaknął blondyn. Przez resztę drogi się nie odezwał. Łatwo było dostrzec, że jest w niezbyt dobrym humorze.
 Szatynka postanowiła to zignorować. Po kilku minutach jazdy znaleźli się przed domem Lockwoodów. Była to potężna rezydencja, od lat zamieszkiwana przez ten właśnie ród. Obecnie właścicielem był burmistrz miasta a jego jedynym następcą rozpieszczony syn Tyler. Zorganizował imprezę, ponieważ jego rodzice wyjechali poza miasto i mieli wrócić dopiero za dwa dni.
- Cześć- Bonnie nagle znalazła się tuż za Eleną.
- Nie strasz mnie tak- szatynka o mały włos nie dostała zawału.
- Znam ten wzrok. Panna Gilbert poluje. Kto tym razem jest ofiarą?- brunetka chwyciła przyjaciółkę pod rękę i zaprowadziła w kierunku ogródka.
- Wydaje ci się. Jestem tu żeby się bawić- zaprotestowała Elena.
- Czyli to ktoś, o kim nie chcesz mówić… Hmmm… Ty chyba żartujesz?- Bonnie nagle zbladła.
- To nie tak- zaczęła tłumaczyć jej szatynka. Zrozumiała, że ta odgadła prawdę.
- Caroline nawija o nim odkąd go zobaczyła. Nie możesz sobie chociaż raz odpuścić?- brunetka pokręciła głową.
- Jeśli wybierze ją to dam im spokój, ale nic nie poradzę, podoba mi się. Czuję, że…- Elena próbowała wyjaśnić, ale przyjaciółka jej przerwała:
- To jest okropne. To samo robiłaś z Mattem i każdym poprzednim. Daj chociaż jemu spokój…
 Bonnie odeszła a zszokowana Elena została sama. Jak jej najlepsza koleżanka mogła wygadywać takie bzdury?
 Poczuła się, jakby dostała w twarz. Na maksa zdenerwowana podeszła do stolika z alkoholem. Wzięła butelkę piwa i szybko ją wypiła.
  Nie jest, przecież chłopakiem Caroline. Nie umówił się z nią ani nic… To, że on jej się podoba, nie znaczy że ona jemu też. Lekko chwiejnym krokiem podążyła w kierunku drugiego końca ogrodu. Miała już dosyć tej zabawy. Usiadła na ławce i z daleka obserwowała ludzi.
 Czy oni wszyscy mieli o niej takie zdanie? Przecież nie chciała zwodzić Matta. Myślała, że naprawdę coś do niego czuje.
- Czemu tak ładna dziewczyna siedzi tutaj samotnie?- nagle tuż obok niej zjawił się jakiś nieznajomy mężczyzna. Był niezwykle przystojny. Miał ciemne włosy i oczy oraz świetnie wyrzeźbione kości policzkowe. Takich mógłby mu zazdrościć każdy facet.
- Kim jesteś?- zapytała niepewnie.
- Mieszkam niedaleko- odparł. Usiadł obok niej. Dalej wpatrywał się w nią uporczywie.
- Ja też- Elena nie czuła się zbyt komfortowo w tej sytuacji.
- Zostaw ją- zanim nieznajomy zdążył powiedzieć cokolwiek więcej ktoś trzeci wmieszał się do rozmowy. Był to Stefan. Wyglądał na naprawdę rozzłoszczonego.
- Przecież nic nie robię- mężczyzna zrobił minę niewiniątka i podniósł się z miejsca.
- Miałeś tu nie przychodzić. Umówiliśmy się- Stefan pokręcił głową.
- Hałas mnie tu zwabił- odparł tamten. Wzruszył ramionami i odszedł w kierunku tłumu ludzi.
 Elena była naprawdę skonsternowana. Wzięła do ręki butelkę piwa, którą zostawił przystojniak i opróżniła ją bez zastanowienia.
- Eee… Chyba powinnaś przystopować- teraz Stefan usiadł obok. Jego wzrok wyrażał jednak politowanie a nie zainteresowanie.
- Dlaczego? Jestem tak bardzo… źle beznadziejna, że mogę robić co chcę-odparła dziewczyna. Podniosła się na nogi i momentalnie się zachwiała.
- Jesteś pijana- zauważył brunet. On również wstał i wpatrywał się w nią uważnie.
- To Caroline powinna tu być. Ja sobie odpuszczam- mruknęła niezbyt wyraźnie.
- Co sobie odpuszczasz?- spytał zaskoczony chłopak.
- Ciebie, bo one mówią…- zaczęła tłumaczyć.
- Usiądź lepiej i pogadamy na spokojnie- Stefan uśmiechnął się lekko.
- Nie, bo stracę przyjaciółki- zaprotestowała. Mimowolnie zrobiła krok w jego stronę.
- Może ja zaprowadzę cię do domu?- spytał niepewnie.
- Jestem okropna, bo to nie mija- zawołała ze złością dziewczyna.
- Co?- brunet uniósł brwi do góry.
- Podobasz mi się i to bardzo- wypaliła szatynka.
- Eleno, ja…- chłopak najwyraźniej nie wiedział, co miałby odpowiedzieć.
- Nic nie mów. Ja nie chcę mieć z tobą nic wspólnego- stwierdziła. Po raz kolejny się zachwiała. Stefan złapał ją w pasie, gdyż w innym wypadku upadłaby.
- Zaprowadzę cię do domu- uśmiechnął się do niej. Nogi jednak tak bardzo jej się plątały, że nie była w stanie iść sama. Wziął ją, więc na ręce.
- Ładnie pachniesz- zauważył. Wyszli tyłem. Na całe szczęście nikt ich nie dostrzegł.
- Nie mogę się pokazać w takim stanie ciotce- przeraziła się nagle dziewczyna.
- To może pójdziemy na chwilę do mnie, oczywiście jeśli chcesz- chłopak zarumienił się mimo woli.
- To chyba najlepsze wyjście z sytuacji- zgodziła się z nim. Oparła głowę o jego klatkę piersiową i po chwili zasnęła…
* * *
- Tak. Jest u mnie, po prostu bała się wracać sama do domu. Czekamy na mojego brata i ją odwiezie- Elena usłyszała głos Stefana. Powoli otwarła oczy. Leżała na łóżku. Było niezwykle wygodne. Ktoś przykrył ją kocem.
- Obudziłaś się?- Stefan usiadł obok niej. Był najwyraźniej rozbawiony.
- Głowa mi pęka. Która godzina?- dziewczyna podniosła się i próbowała sobie przypomnieć, co mu wcześniej powiedziała.
- Dwudziesta trzecia- odparł chłopak.
- Przepraszam- szepnęła. Zrobiła się przy tym cała czerwona.
- Nic nie szkodzi. Było całkiem zabawnie- przyznał i roześmiał się głośno.
- Byłam żałosna- stwierdziła, ale po chwili również zaczęła się śmiać.
- Słodka- poprawił ją. Elena spojrzała na niego a on na nią. Brunet pogłaskał ją po policzku z lekkim uśmiechem.
- Czego się boisz?- spytała dziewczyna. Oparła głowę na jego dłoni. Było jej bardzo przyjemnie. Nawet ból głowy ustąpił.
- Że skończy się tak samo, jak poprzednio- przyznał.
- Nigdy bym cię nie zraniła- obiecała. Nie czekała dłużej na jego ruch. Pocałowała go.
- Nie mogę. Przepraszam- odsunął się od niej.
- Dlaczego?- zdziwiła się- Wolisz Caroline?
- Nie. Po prostu za bardzo mi kogoś przypominasz. Wyglądasz zupełnie, jak ona- wyjaśnił. Zaczął nerwowo kręcić głową. Dziewczyna chwyciła jego twarz w swoje dłonie.
- Uspokój się. Nie wiem, kogo ci przypominam, ale nie interesuje mnie to. Dla mnie liczysz się ty- powiedziała. Znowu przysunęła się do niego i po raz kolejny go pocałowała. Tym razem odwzajemnił pocałunek…
* * *
 Caroline usiadła na jednym z krzeseł. Była bardzo rozczarowana. Impreza trwała w najlepsze a Stefan ciągle się nie pojawił.
- Hej Care- Tyler zjawił się tuż obok. Nie był już zbyt trzeźwy.
- Czego chcesz?- spytała. Nie miał nastroju na rozmowę z nim.
- Przeprosić cię- wyjaśnił.
- Serio?- zdziwiła się. To nie było w jego stylu.
- Zachowałem się beznadziejnie, ale to przez to że nie umiem inaczej z tobą gadać, bo ty jesteś taka piękna i niedostępna. Kim ja natomiast jestem?- rozłożył bezradnie ręce.
- To słodkie- blondynka zarumieniała się okropnie.
- Zasłużyłem chociaż na taniec?- chłopak wyciągnął w jej kierunku rękę.
- Tak- zgodziła się. Akurat puścili wolną piosenkę, ale Caroline już się nie wahała. Tyler złapał ją w pasie a ona zarzuciła mu ręce na szyję.
- Gotowa jestem pomyśleć, że mogę ci się podobać, panie Lockwood- zaśmiała się- Tańczę z tobą już na drugiej imprezie, w dodatku wolnego.
- A jeśli powiem, że być może tak jest, to co?- spytał.
- A jest?- odparła. Sama nie wiedziała co chce osiągnąć.
- Odbijany- ktoś wpadł prosto na nich.
 Caroline trafiła w ręce jakiegoś nieznajomego chłopaka a Tyler jednej z dziewczyn z ich klasy.
- Nie mogłeś poczekać kilku sekund dłużej?- blondynka spojrzała ze złością na swojego partnera i szczęka jej opadła.
 Był przystojnym blondynem o błękitnych oczach. Teraz się uśmiechał i w jego policzkach pokazały się śliczne dołeczki.
- Przepraszam. Jakoś nie mogłem się powstrzymać- odparł. W jego głosie słychać było brytyjski akcent.
- Chyba się nie znamy, prawda?- dziewczyna ciągle nie mogła się na niego napatrzeć.
- Nazywam się Klaus. Jestem tu nowy- wyjaśnił. Znowu uśmiechnął się do niej słodko…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz