- Wrócisz o jakieś w miarę
rozsądnej porze?- Jenna nie za bardzo wiedziała, jak powinna się zachować.
Elena pierwszy raz od tragedii, która ich spotkała wychodziła na imprezę.
- Obiecuję, że tak. Jest
piątek. Będzie dobrze- szatynka uśmiechnęła się do odbicia ciotki w lustrze.
Właśnie zastanawiała się, jakie kolczyki ubrać. Postanowiła wyglądać najlepiej,
jak tylko mogłaby sobie wyobrazić. Chciała się dowiedzieć, czy podoba się
Stefanowi, czy nie.
- A ktoś cię odprowadzi do
domu? Ponoć było kolejne zaginięcie. Nie chcę żeby coś ci się stało- Jenna
ciągle nie dawała jej spokoju.
- Ktoś znowu zniknął?-
Elena spojrzała uważnie na ciotkę.
- Owszem. Szeryf jeszcze
nie podała tej informacji publicznie, ma zamiar dowiedzieć się jakiś
szczegółów, zanim wszystko nagłośni- wyjaśniła ciotka.
- Tym byłaś zajęta cały
wczorajszy dzień?- spytała szatynka.
- Jest świadek, ale ciągle
w szoku. Nie odzywa się do nikogo- odparła Jenna.
- Matt właśnie podjechał-
pod domem rozległ się dźwięk klaksonu- Pa- dziewczyna pocałowała ciotkę w
policzek i wybiegła na zewnątrz.
- Aleś się wystroiła-
zauważył chłopak, kiedy tylko wsiadła do samochodu.
- W końcu impreza- Elena
nie zamierzała mu tłumaczyć, dla kogo się tak ubrała.
- Dokładnie- przytaknął
blondyn. Przez resztę drogi się nie odezwał. Łatwo było dostrzec, że jest w
niezbyt dobrym humorze.
Szatynka postanowiła to zignorować. Po kilku
minutach jazdy znaleźli się przed domem Lockwoodów. Była to potężna rezydencja,
od lat zamieszkiwana przez ten właśnie ród. Obecnie właścicielem był burmistrz
miasta a jego jedynym następcą rozpieszczony syn Tyler. Zorganizował imprezę,
ponieważ jego rodzice wyjechali poza miasto i mieli wrócić dopiero za dwa dni.
- Cześć- Bonnie nagle
znalazła się tuż za Eleną.
- Nie strasz mnie tak-
szatynka o mały włos nie dostała zawału.
- Znam ten wzrok. Panna
Gilbert poluje. Kto tym razem jest ofiarą?- brunetka chwyciła przyjaciółkę pod
rękę i zaprowadziła w kierunku ogródka.
- Wydaje ci się. Jestem tu
żeby się bawić- zaprotestowała Elena.
- Czyli to ktoś, o kim nie
chcesz mówić… Hmmm… Ty chyba żartujesz?- Bonnie nagle zbladła.
- To nie tak- zaczęła
tłumaczyć jej szatynka. Zrozumiała, że ta odgadła prawdę.
- Caroline nawija o nim
odkąd go zobaczyła. Nie możesz sobie chociaż raz odpuścić?- brunetka pokręciła
głową.
- Jeśli wybierze ją to dam
im spokój, ale nic nie poradzę, podoba mi się. Czuję, że…- Elena próbowała
wyjaśnić, ale przyjaciółka jej przerwała:
- To jest okropne. To samo
robiłaś z Mattem i każdym poprzednim. Daj chociaż jemu spokój…
Bonnie odeszła a zszokowana Elena została
sama. Jak jej najlepsza koleżanka mogła wygadywać takie bzdury?
Poczuła się, jakby dostała w twarz. Na maksa
zdenerwowana podeszła do stolika z alkoholem. Wzięła butelkę piwa i szybko ją
wypiła.
Nie jest, przecież chłopakiem Caroline. Nie
umówił się z nią ani nic… To, że on jej się podoba, nie znaczy że ona jemu też.
Lekko chwiejnym krokiem podążyła w kierunku drugiego końca ogrodu. Miała już
dosyć tej zabawy. Usiadła na ławce i z daleka obserwowała ludzi.
Czy oni wszyscy mieli o niej takie zdanie?
Przecież nie chciała zwodzić Matta. Myślała, że naprawdę coś do niego czuje.
- Czemu tak ładna
dziewczyna siedzi tutaj samotnie?- nagle tuż obok niej zjawił się jakiś
nieznajomy mężczyzna. Był niezwykle przystojny. Miał ciemne włosy i oczy oraz
świetnie wyrzeźbione kości policzkowe. Takich mógłby mu zazdrościć każdy facet.
- Kim jesteś?- zapytała
niepewnie.
- Mieszkam niedaleko-
odparł. Usiadł obok niej. Dalej wpatrywał się w nią uporczywie.
- Ja też- Elena nie czuła
się zbyt komfortowo w tej sytuacji.
- Zostaw ją- zanim
nieznajomy zdążył powiedzieć cokolwiek więcej ktoś trzeci wmieszał się do
rozmowy. Był to Stefan. Wyglądał na naprawdę rozzłoszczonego.
- Przecież nic nie robię-
mężczyzna zrobił minę niewiniątka i podniósł się z miejsca.
- Miałeś tu nie
przychodzić. Umówiliśmy się- Stefan pokręcił głową.
- Hałas mnie tu zwabił-
odparł tamten. Wzruszył ramionami i odszedł w kierunku tłumu ludzi.
Elena była naprawdę skonsternowana. Wzięła do
ręki butelkę piwa, którą zostawił przystojniak i opróżniła ją bez
zastanowienia.
- Eee… Chyba powinnaś
przystopować- teraz Stefan usiadł obok. Jego wzrok wyrażał jednak politowanie a
nie zainteresowanie.
- Dlaczego? Jestem tak
bardzo… źle beznadziejna, że mogę robić co chcę-odparła dziewczyna. Podniosła
się na nogi i momentalnie się zachwiała.
- Jesteś pijana- zauważył
brunet. On również wstał i wpatrywał się w nią uważnie.
- To Caroline powinna tu
być. Ja sobie odpuszczam- mruknęła niezbyt wyraźnie.
- Co sobie odpuszczasz?-
spytał zaskoczony chłopak.
- Ciebie, bo one mówią…-
zaczęła tłumaczyć.
- Usiądź lepiej i pogadamy
na spokojnie- Stefan uśmiechnął się lekko.
- Nie, bo stracę przyjaciółki-
zaprotestowała. Mimowolnie zrobiła krok w jego stronę.
- Może ja zaprowadzę cię
do domu?- spytał niepewnie.
- Jestem okropna, bo to
nie mija- zawołała ze złością dziewczyna.
- Co?- brunet uniósł brwi
do góry.
- Podobasz mi się i to
bardzo- wypaliła szatynka.
- Eleno, ja…- chłopak
najwyraźniej nie wiedział, co miałby odpowiedzieć.
- Nic nie mów. Ja nie chcę
mieć z tobą nic wspólnego- stwierdziła. Po raz kolejny się zachwiała. Stefan
złapał ją w pasie, gdyż w innym wypadku upadłaby.
- Zaprowadzę cię do domu-
uśmiechnął się do niej. Nogi jednak tak bardzo jej się plątały, że nie była w
stanie iść sama. Wziął ją, więc na ręce.
- Ładnie pachniesz-
zauważył. Wyszli tyłem. Na całe szczęście nikt ich nie dostrzegł.
- Nie mogę się pokazać w
takim stanie ciotce- przeraziła się nagle dziewczyna.
- To może pójdziemy na
chwilę do mnie, oczywiście jeśli chcesz- chłopak zarumienił się mimo woli.
- To chyba najlepsze
wyjście z sytuacji- zgodziła się z nim. Oparła głowę o jego klatkę piersiową i
po chwili zasnęła…
* * *
- Tak. Jest u mnie, po
prostu bała się wracać sama do domu. Czekamy na mojego brata i ją odwiezie-
Elena usłyszała głos Stefana. Powoli otwarła oczy. Leżała na łóżku. Było
niezwykle wygodne. Ktoś przykrył ją kocem.
- Obudziłaś się?- Stefan
usiadł obok niej. Był najwyraźniej rozbawiony.
- Głowa mi pęka. Która
godzina?- dziewczyna podniosła się i próbowała sobie przypomnieć, co mu
wcześniej powiedziała.
- Dwudziesta trzecia-
odparł chłopak.
- Przepraszam- szepnęła.
Zrobiła się przy tym cała czerwona.
- Nic nie szkodzi. Było
całkiem zabawnie- przyznał i roześmiał się głośno.
- Byłam żałosna-
stwierdziła, ale po chwili również zaczęła się śmiać.
- Słodka- poprawił ją.
Elena spojrzała na niego a on na nią. Brunet pogłaskał ją po policzku z lekkim
uśmiechem.
- Czego się boisz?-
spytała dziewczyna. Oparła głowę na jego dłoni. Było jej bardzo przyjemnie. Nawet
ból głowy ustąpił.
- Że skończy się tak samo,
jak poprzednio- przyznał.
- Nigdy bym cię nie
zraniła- obiecała. Nie czekała dłużej na jego ruch. Pocałowała go.
- Nie mogę. Przepraszam-
odsunął się od niej.
- Dlaczego?- zdziwiła się-
Wolisz Caroline?
- Nie. Po prostu za bardzo
mi kogoś przypominasz. Wyglądasz zupełnie, jak ona- wyjaśnił. Zaczął nerwowo
kręcić głową. Dziewczyna chwyciła jego twarz w swoje dłonie.
- Uspokój się. Nie wiem,
kogo ci przypominam, ale nie interesuje mnie to. Dla mnie liczysz się ty-
powiedziała. Znowu przysunęła się do niego i po raz kolejny go pocałowała. Tym
razem odwzajemnił pocałunek…
* * *
Caroline usiadła na jednym z krzeseł. Była
bardzo rozczarowana. Impreza trwała w najlepsze a Stefan ciągle się nie
pojawił.
- Hej Care- Tyler zjawił
się tuż obok. Nie był już zbyt trzeźwy.
- Czego chcesz?- spytała.
Nie miał nastroju na rozmowę z nim.
- Przeprosić cię-
wyjaśnił.
- Serio?- zdziwiła się. To
nie było w jego stylu.
- Zachowałem się
beznadziejnie, ale to przez to że nie umiem inaczej z tobą gadać, bo ty jesteś
taka piękna i niedostępna. Kim ja natomiast jestem?- rozłożył bezradnie ręce.
- To słodkie- blondynka zarumieniała
się okropnie.
- Zasłużyłem chociaż na
taniec?- chłopak wyciągnął w jej kierunku rękę.
- Tak- zgodziła się. Akurat
puścili wolną piosenkę, ale Caroline już się nie wahała. Tyler złapał ją w
pasie a ona zarzuciła mu ręce na szyję.
- Gotowa jestem pomyśleć,
że mogę ci się podobać, panie Lockwood- zaśmiała się- Tańczę z tobą już na
drugiej imprezie, w dodatku wolnego.
- A jeśli powiem, że być
może tak jest, to co?- spytał.
- A jest?- odparła. Sama
nie wiedziała co chce osiągnąć.
- Odbijany- ktoś wpadł
prosto na nich.
Caroline trafiła w ręce jakiegoś nieznajomego
chłopaka a Tyler jednej z dziewczyn z ich klasy.
- Nie mogłeś poczekać
kilku sekund dłużej?- blondynka spojrzała ze złością na swojego partnera i
szczęka jej opadła.
Był przystojnym blondynem o błękitnych oczach.
Teraz się uśmiechał i w jego policzkach pokazały się śliczne dołeczki.
- Przepraszam. Jakoś nie
mogłem się powstrzymać- odparł. W jego głosie słychać było brytyjski akcent.
- Chyba się nie znamy,
prawda?- dziewczyna ciągle nie mogła się na niego napatrzeć.
- Nazywam się Klaus.
Jestem tu nowy- wyjaśnił. Znowu uśmiechnął się do niej słodko…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz