- Elena, co ty tu robisz?-
Stefan podniósł się z fotela. Nie wiedział, dlaczego tu przyszła, ale zdawał
sobie sprawę, że nie powinna się tu pojawić. Nie, kiedy Damon był w pobliżu.
- Po prostu się
stęskniłam- wyjaśniła z bardzo nieszczęśliwą miną.
- To takie słodkie…- śmiał
się Damon- Normalnie się chyba wzruszyłem- otarł wyimaginowaną łzę.
- Och, zamknij się- Elena
uciszyła go ze złością. Chłopak spojrzał na nią zaciekawiony. Tego się nie
spodziewał. Ciągle wydawało mu się, że mimo wszystko, Elena jest bardzo podobna
do Katherine. Jednakże najwyraźniej było inaczej.
- Ktoś tutaj potrafi
odpysknąć- Damon uśmiechnął się sarkastycznie.
- Ktoś tu jest zadufanym w
sobie dupkiem- Elena stanęła dumnie wyprostowana i położyła ręce na swojej
talii.
- Wypad- Stefan przyłączył
się do stanowiska szatynki.
- Ok. Ok… Już się zmywam.
Tylko nie przesadzajcie w miłosnych igraszkach- mrugnął do nich okiem i wyszedł
z pokoju brata.
- Przepraszam. Wiem, że…-
Elena odwróciła się do bruneta, ale ten położył palec na ustach i wskazał głową
na drzwi.
- Damon…- krzyknął Stefan
w kierunku wyjścia.
- Nawet posłuchać nie
można?- dotarła do nich odpowiedź. Po chwili usłyszeli szuranie butów i trzask
drzwi.
- Teraz możesz mówić-
Stefan uśmiechnął się do swojej dziewczyny.
- Wiem, że nie powinnam tu
przychodzić, ale po prostu czuję się źle- wyjaśniła szatynka.
- Co się dzieje?- brunet
podszedł do niej i mocno ją przytulił.
- Mam dosyć tego
wszystkiego…- westchnęła. Zanim chłopak zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Damon
przeszkodził im:
- Kochaneczki, przyjdźcie
no tu. W telewizji jest o czymś, co powinno was zainteresować.
Stefan spojrzał na Elenę, a ta skinęła lekko
głową i oboje weszli do salonu.
- Niestety. Muszę
potwierdzić te niepokojące informacje o seryjnych morderstwach. W związku z tym
opcją, która pomoże zachować porządek w mieście, jest wprowadzenie godziny
policyjnej…- na sali zapanowała cisza, jak makiem zasiadł. Również Elena
wstrzymała oddech z przerażenia- Od godziny dziewiętnastej obowiązuje całkowity
zakaz wychodzenia na miasto. Chodzi o wasze bezpieczeństwo, nic innego. Proszę
o zrozumienie i dziękuję- burmistrz zakończył apel i zszedł ze sceny.
- Ale wiksa…- Damon
zagwizdał. Podniósł swoją skórzaną kurtkę z fotela i bez słowa wyszedł.
- Godzina policyjna?-
Elena pokręciła głową.
- Jest bardzo źle-
przytaknął Stefan…
* * *
Jeremy zakradł się do łazienki. Specjalnie nie
zapalił światła, aby Jenna nie zorientowała się, co planował zrobić.
Obiecał sobie, że połknie tylko jedną
tabletkę. Otworzył szafkę, w której przechowywali wszystkie leki. Wziął do ręki
pierwsze, lepsze pudełko.
- Wiedziałam, że nie
poradzisz sobie z tym sam- chłopak podskoczył. Tabletki spadły na podłogę.
- Jenna? Co tu robisz?-
wykrztusił z siebie przerażony.
- Przykro mi, ale nie mam
wyboru, Jer. Pójdziesz na odwyk- ciotka była zdecydowana.
- Nie. Ja obiecuję, że…-
zaczął ją błagać, ale ona nie miała zamiaru ustąpić.
- Koniec dyskusji. Tam ci
pomogą, skoro ja nie potrafię- przerwała mu w połowie zdania.
- Ciociu… Przepraszam-
Jeremy spuścił głowę. Wiedział już, że zawalił na całej linii.
- To już nic nie zmieni.
Dopóki nie przestaniesz ćpać już ci nie zaufam- Jenna była bardzo poważna.
- Zabierz mnie do tego
ośrodka- zgodził się blondyn…
* * *
- Nie mogę w to uwierzyć…-
Matt ze łzami w oczach kręcił głową.
- Będzie dobrze. Obiecuję.
Znajdziemy tego kto to zrobił- pani szeryf poklepała chłopaka po plecach.
- Jak można skrzywdzić tak
drugiego człowieka?- chłopak zacisnął pięści.
- Nie mam pojęcia- kobieta
spojrzała przez szybę. Znajdowali się w szpitalu a zaledwie kilka kroków od
nich leżała pobita siostra Matta. Odkąd ją znaleźli nie powiedziała ani jednego
słowa. Teraz był na środkach uspokajających. Na szczęście nie było zagrożenia
jej życia, ale ciągle nie wiedzieli, co się wydarzyło przez te kilka dni.
- Może Vicky pomoże nam go
dorwać- powiedział Matt.
- Przydałaby się nam jej
pomoc- zgodziła się z nim pani szeryf…
* * *
Caroline uderzyła w budzik, który dzwonił już
chyba po raz piąty. Nie dała rady go wyłączyć, więc spojrzała na niego
niechętnie. Była dopiero szósta godzina, ale jeśli dziewczyna chciała wykonać
swój plan w pełni to musiała już się budzić.
Zwlokła się, więc niechętnie z łóżka i ruszyła
do łazienki. Najpierw się wykąpała a następnie wyjęła wszystkie swoje
kosmetyki. Uważnie im się przyjrzała.
- Dobra. Najpierw włosy-
powiedziała do siebie. Wysuszyła je dokładnie a następnie wyprostowała. Nigdy
tego do tej pory nie robiła. Wolała swoje naturalne loki, ale na potrzeby
zmiany była gotowa na nawet takie poświęcenie.
Spojrzała na swoje odbicie w lusterku.
Pokiwała z uznaniem głową. Teraz przyszła kolej na makijaż.
Użyła wszystkiego, co wydawało jej się
konieczne. Najpierw różne podkłady, korektory i róże a potem eyeliner. Wykonała
precyzyjne kreski i na koniec pomalowała rzęsy maskarą.
Podniosła głowę. Sama na początku nie poznała
siebie. Wyglądała zupełnie inaczej. Ten makijaż zmienił ją okropnie.
- Teraz jest super-
mruknęła z uznaniem.
Wyszła z łazienki i
podeszła do szafy z ubraniami. Wybranie odpowiedniego zestawu zajęło jej chyba
z pół godziny. Ostatecznie wyjęła krótką, błękitną sukienkę i dopasowane do
niej bolerko. Na nogi założyła jasne szpilki.
Przyjrzała się sobie w dużym lustrze ściennym.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Zobaczymy, co teraz
powiesz- mruknęła do siebie z mściwym uśmiechem na twarzy.
Liczyła na to, że kiedy Klaus zobaczy, jak ona
dobrze się trzyma to, go to zaboli. Zaboli go to tak samo, jak ją kilka dni
wcześniej.
Wzięła do ręki plecaczek i wyszła z domu do
szkoły…
* * *
- Wow! Care, jak ty
wyglądasz?- Bonnie była w szoku, kiedy zobaczyła swoją najlepszą przyjaciółkę.
- Postanowiłam się
zmienić- odparła z uśmiechem blondynka.
- W lalkę Barbie?-
brunetka uniosła brwi do góry.
- W lepszą wersję siebie-
uściśliła Caroline.
- Jak wolisz? Czy Klaus ma
coś z tym wspólnego?- Bonnie spojrzała na nią z politowaniem.
- Nie! Po prostu kończę z
byciem grzeczną dziewczynką. Jestem teraz kimś, kogo nie można zranić-
prychnęła pogardliwie blondynka.
- Czyli Klaus- brunetka
pokiwała głową.
- On to tylko zaczął-
przyznała jej rację Care.
- Cześć… Kim ty jesteś?-
Tyler był najwyraźniej pod wrażeniem nowego wyglądu koleżanki z klasy.
- Nie rób z siebie
większego durnia, Lockwood- dziewczyna przewróciła oczami.
- Caroline?- szatyn był w
szoku- Wyglądasz super- dodał.
- Serio?- blondynka w tym
momencie zauważyła Klausa. Akurat patrzył w ich stronę. Dziewczyna bez wahania
pocałowała Tylera namiętnie. Widziała kątem oka złość na twarzy Brytyjczyka. Po
chwili jednak się opanował i odszedł w przeciwnym kierunku.
Caroline puściła chłopaka.
- Chodźmy Bonnie-
blondynka skinęła głową na przyjaciółkę i odeszła, zostawiając zszokowanego
Tylera na korytarzu.
- Nie przesadzasz trochę?-
Bonnie spojrzała uważnie na córkę pani szeryf.
- Taka teraz będę. Musisz
się przyzwyczaić- odparła zapytana i wyprzedziła koleżankę.
Z przyjemnością zauważyła, że wszyscy chłopacy
się jej przyglądają. Było widać, że są pod wrażeniem jej metamorfozy.
„ To teraz zaczynamy
zabawę…” pomyślała…
*****
To już XIII rozdział :) Nie spodziewałam się, że pójdzie mi aż tak dobrze ;) Mam nadzieję, że spodobało Wam się to co napisałam :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz