niedziela, 31 maja 2015

Rozdział XXI

- Musisz iść ze mną na policję- Elena spojrzała błagalnie na Damona.
- Nie ma mowy- zaprotestował szatyn. Założył ramię na ramię i wyglądał, jakby nie miał zamiaru ustąpić.
- Proszę. Nie chcę tam iść sama- dziewczyna po krótkiej chwili wahania złapała jego dłoń w swoje drobne ręce.



- Zadzwoń do Stefana- poradził jej. Jednak łatwo było dostrzec, że jego nastawienie powoli ulega zmianie. Już nie miał tak pewnej miny, jak jeszcze przed chwilą.
- Nie zostawiaj mnie z tym…- szepnęła.
- Dobra. Niech będzie- westchnął zrezygnowany. Wyrwał rękę, wziął kurtkę i ruszył do wyjścia- Idziesz, czy nie?- odwrócił się do szatynki, która była ciągle w szoku, że udało jej się go tak szybko przekonać.
- Tak- przytaknęła i podążyła za nim…
* * *
 Caroline wypuściła cicho powietrze. Udało jej się wejść po schodach z wielkim trudem. Otwarła drzwi. Na szczęście nie wydały z siebie żadnego dźwięku. Wyszła na zewnątrz i o mało, co nie zwymiotowała.
 W pomieszczeniu, w którym się znalazła okropnie śmierdziało. Dziewczyna zasłoniła nos, rękawem bluzki, którą miała na sobie. Było tu tak ciemno, że nie widziała, gdzie się kierować. Ruszyła, więc wzdłuż ściany. Liczyła, że w ten sposób znajdzie wyjście.
 W pewnym momencie się potknęła i wylądowała na podłodze.
- O fuu…- nie mogła się powstrzymać od komentarza. Chyba właśnie znalazła źródło smrodu. Próbowała się podnieść, ale jakoś jej się nie udało. W końcu jej wzrok trochę przyzwyczaił się do ciemności i z przerażeniem odkryła, na czym leżała.
 Było to ciało, ciało pana Tannera…
 Zasłoniła usta dłonią i szybko podniosła się z podłogi. Do oczu napłynęły jej łzy. Mężczyzna był bardzo pobity i zdecydowanie martwy…
 Caroline postanowiła iść dalej. Wreszcie natrafiła ręką na klamkę od drzwi. Nacisnęła ją i poczuła na swojej twarzy świeże powietrze. Ku swojej ogromnej uldze znalazła się na dworze…
* * *
 Richard Lockwood od kilku tygodni zastanawiał się, jak poinformować swojego syna o tak zwanej klątwie rodzinnej. Najpierw postanowił napisać to w liście, ale potem stwierdził, że musi powiedzieć mu to prosto w twarz.
- Tyler. Pogadajmy- kiedy zobaczył szatyna od razu go zatrzymał.
- Nie teraz. Caroline została porwana- chłopak zignorował ojca. Narzucił na siebie kurtkę i wyszedł z domu.
- Świetnie- syknął mężczyzna do siebie.
- Nie powiedziałeś mu?- Carol, matka Tylera niespodziewanie pojawiła się w salonie.
- Nie dał mi dojść do słowa- westchnął Richard.
- Masz jeszcze czas, przecież- uspokoiła go. Przytuliła się do niego.
- Tylko żeby nie było za późno- odparł burmistrz…
* * *
 Bonnie odebrała telefon od Eleny i natychmiast zgodziła się na spotkanie. Czekała już kilka minut i wreszcie dostrzegła przyjaciółkę. Nie była jednak sama. Szedł z nią jakiś przystojny szatyn, ubrany w skórzaną kurtkę. Nie miał zbyt szczęśliwej miny, za to Elena wyglądała na bardzo zdeterminowaną.
- Kto to jest?- Bonnie była zaciekawiona nieznajomym towarzyszem przyjaciółki.
- Damon, brat Stefana- wyjaśniła dziewczyna.
- Słucham?- brunetce szczęka opadła. Tego się kompletnie nie spodziewała.
- Miło poznać- wtrącił się chłopak do rozmowy.
- On wie, gdzie jest Caroline- przerwała roztrząsanie tematu Elena.
- W takim razie musimy iść prędko na posterunek- Bonnie ruszyła w kierunku komisariatu bez wahania.
 Po kilku minutach byli już na miejscu. Wpadli do środka. Niestety nikogo tam nie zastali.
- Gdzie są wszyscy?- Damon wyraził myśli całej trójki.
- Może w celach?- podsunęła Elena niepewnie. Ruszyła przodem i pierwsza znalazła się w pomieszczeniach, w których przetrzymywano więźniów.
- No nareszcie!- jakiś chłopak podszedł do krat i szarpnął nimi.
- Klaus?- zawołała Bonnie.
- Damon?- w oczach Elijah pojawiała się wściekłość.
- Witaj- Salvatore okropnie zbladł. Pomimo tego starał się zachować swoją zwykłą pewność siebie.
- Uwolnicie nas?- młodszy z Brytyjczyków spojrzał na nich błagalnie.
- Jasne. Jedziemy szukać Caroline. Wiemy, gdzie jest- Elena złapała pęk kluczy, który leżał na biurku i otwarła celę. Bracia wyszli natychmiast na zewnątrz.
- Daj spokój. Musimy jechać- Klaus złapał bruneta za ramię- Potem pomyślimy, co robić- obiecał mu. Damon wyglądał, jakby zamierzał się gdzieś ukryć. Stał w pewnym oddaleniu od reszty z bardzo niepewną miną.
- Masz rację. Caroline jest najważniejsza- zgodził się mężczyzna i pierwszy wspiął się po schodach…
* * *
 Katherine postanowiła po raz kolejny udawać Elenę. Wyprostowała włosy, zrobiła zdecydowanie delikatniejszy makijaż i ubrała się o wiele skromniej, niż zawsze.
 Zadowolona z efektu, który otrzymała ruszyła na poszukiwanie Stefana. Widziała go godzinę wcześniej w barze i miała nadzieję, że ciągle się tam znajduje, zapijając smutki w alkoholu.
 Jak pomyślała tak zrobiła. Zaledwie po kilku minutach była już na miejscu. Z zadowoleniem zauważyła, że chłopak siedzi przed barem. Poprawiła włosy i z uśmiechem na ustach weszła do środka.
- Elena…- Stefan był wyraźnie zaskoczony, że się tu pojawiła.
- Cześć- przywitała się z nim.
- Co tu robisz?- brunet spuścił głowę. Wziął do ręki szklankę i pociągnął z niej spory łyk.
- Przyszłam się z tobą zobaczyć- wyjaśniła.
- Czyli już się na mnie nie gniewasz?- spytał niepewnie.
- Eee…. Nie- przyznała Katherine. Nie wiedziała, o co złościł się jej sobowtór i liczyła, że Stefan nie będzie drążył tematu.
- Dlaczego nie odbierałaś telefonu?- ton chłopaka zmienił się. Teraz mówił z wyrzutem.
- No proszę cię… Dajmy temu spokój- szatynka machnęła ręką i nachyliła się w jego kierunku. Zamierzała go pocałować.




Byli już tylko kilka centymetrów od siebie, gdy Stefan roześmiał się nagle.
- Co się stało?- spytała niespokojnie dziewczyna.
- W co ty grasz, Katherine?- brunet złapał jej nadgarstek, kiedy ta podniosła się z krzesła i próbowała uciec.
- Jednak nie jesteś, aż taki głupi- uśmiechnęła się w charakterystyczny dla siebie sposób i wróciła z powrotem na swoje miejsce.
- Zaczniemy od początku- zaproponował- Jakim cudem przeżyłaś?- dziewczyna rozsiadła się wygodniej i spojrzała na niego z rozbawieniem.
„Teraz się zabawimy…”- pomyślała…



* * *
 Elena, Bonnie, Damon i bracia Mikaelson wsiedli do samochodu Elijah i ruszyli do miejsca, w którym przetrzymywano Caroline.
 Łatwo było dostrzec, że rodzina Salvatore nie za bardzo lubiła się z rodem Brytyjczyków. Damon milczał całą drogę i miał minę, jak zbity pies. Elijah natomiast aż kipiał ze wściekłości. Tylko Klaus wyglądał na bardziej strapionego, niż złego. Najwyraźniej naprawdę martwił się o Caroline.
 Po kilkunastu minutach wreszcie dotarli na miejsce. Na spotkanie im wyszła szeryf Forbes. Nie miała zbyt szczęśliwej miny.
- Gdzie Caroline?- spytała Bonnie.
- Nie ma jej tu, ale za to znaleźliśmy wszystkie zaginione osoby- odparła kobieta.
- To chyba dobrze, co nie?- ostrożnie zauważył Damon.
- Nie żyją a śladu po Caroline nie ma- szeryf przygryzła wargę i odeszła. Przez chwilę cała piątka patrzyła niepewnie na siebie. W końcu odezwał się Klaus.
- Ona na pewno tu była. Może udało jej się uciec. Przeszukajmy lasy- zaproponował podekscytowany.
- Dobry pomysł- zgodziła się Elena. Poczuła, że to naprawdę może się udać- Pójdziemy parami- dodała po krótkim namyśle.
- Jest nas pięciu- Elijah był sceptycznie nastawiony do tego pomysłu.
- Już sześciu- znikąd pojawił się Kol.
- Co ty tu robisz?- zdenerwował się najstarszy z braci.
-  Pojechaliście sami. Nikt mi nic nie wyjaśnił, więc postanowiłem sam się dowiedzieć. Śledziłem was- wzruszył ramionami.
- Dobrze. W takim razie, ja idę z Eleną- przerwał dyskusję Damon. Nie miał zamiaru wpaść, na któregoś z Mikaelsonów. Tym bardziej, że było ich obecnie trzech a on pozostał sam.
- Kol i Bonnie, oraz ja i Klaus- Elijah skinął głową.

Podzielili jeszcze, gdzie kto ma iść i ruszyli na poszukiwanie. Mieli nadzieję, że szybko uda im się znaleźć przyjaciółkę…


***

Rozdział XXI !!! Teraz został już tylko wielki finał ;) Obiecuję, że wiele spraw się wyjaśni, chociaż zostanie kilka tajemnic do odkrycia na drugi sezon :) Zapraszam do śledzenia bloga, już wkrótce XXII część :)

Pamiętniki Wampirów Always and forever <3

piątek, 29 maja 2015

Rozdział XX

- Babciu, nie możemy dzisiaj jechać do mamy- Bonnie przemyślała wszystko i stwierdziła, że nie ma wyboru. Caroline zaginęła, musiała pomóc ją odnaleźć.
- Wiedziałam, że to powiesz- kobieta uśmiechnęła się do wnuczki.
- Nie potrafiłabym tam teraz jechać, kiedy wiem, że ten potwór ma moją najlepszą przyjaciółkę- brunetka wzruszyła ramionami.
- Tylko pamiętaj, że nie możemy czekać zbyt długo. Twoje zdrowie też jest ważne- Sheila skinęła głową.
- Wiem. Będzie dobrze. Mamy w końcu jeszcze trochę czasu- Bonnie uspokoiła babcię.
- Caroline się znajdzie. Nie denerwuj się- pani Bennet pocieszyła wnuczkę.
- Mam nadzieję- brunetka westchnęła.
Obecnie niczego nie była pewna. Czuła się rozbita i najchętniej usiadłaby w kącie i płakała. Zdawała sobie jednak sprawę, że nie może tak postąpić. Musiała by silna dla Caroline, musiała pomóc ją odnaleźć…
* * *
- Długo znasz Caroline?- Klaus jechał właśnie radiowozem z panią szeryf. Przeczesali już całe miasto, niestety bezskutecznie.
- Jakieś dwa tygodnie- odparł chłopak. Spodziewał się teraz masy pytań.
- Jesteś jej chłopakiem?- Liz próbowała chociaż na chwilę oderwać myśli od porwania córki.
- Ehmmm… Nie, raczej przyjacielem- Klaus był zadowolony, że znalazł odpowiednie słowo na swój związek z blondynką.
- I dlatego nocowałeś u nas wczoraj?- pani Forbes uniosła brwi wysoko do góry.
 Klausa zatkało. Nie wiedział, że kobieta zauważyła go dzień wcześniej. Caroline twierdziła, że jej matka weszła tyłem i od razu położyła się do łóżka.
- Jesteśmy na miejscu- Liz zaparkowała i wysiadła z samochodu.
 Zaledwie chwilę później byli już w środku. Ledwie Klaus przekroczył próg posterunku dostrzegł swojego brata. Elijah również był w szoku, kiedy zobaczył młodszego blondyna.
- Co znowu przeskrobałeś?- starszy Mikaelson pierwszy się ogarnął. Było widać, że jest wściekły.
- Spokojnie, proszę pana…- szeryf Forbes uspokoiła mężczyznę.
- To jest mój brat. Jestem jego prawnym opiekunem. Chciałbym wiedzieć, co wykombinował- Elijah kipiał aż ze złości.
- Nic nie zrobiłem!- Klaus wreszcie odzyskał głos. Przypomniał sobie, co mu zrobił brat i miał ochotę go zamordować.
- Bo wsadzę was do celi- przerwała ich dyskusję pani szeryf.
- Jesteś ohydnym oszustem!- wrzasnął blondyn. Nie miał zamiaru słuchać kobiety.
- Ja!? Ty jesteś rozwydrzonym bachorem!- Elijah nie pozostał mu dłużny.
- To nie ja kłamię i łamię świętą zasadę naszej rodziny!- Klaus chciał go uderzyć.
 W tym momencie pani szeryf skinęła głową na drugiego policjanta. Przy jego pomocy założyła  kajdanki obu braciom i zaprowadziła ich do celi. Każdego umieściła w osobnym pomieszczeniu.
- Moment!- Elijah przypomniał sobie, po co właściwie się tu znalazł- Widziałem porwanie Caroline- zawołał, zanim Liz opuściła pokój.
- Naprawdę?- oczy kobiety pojaśniały.
- Tak- przytaknął brunet.
- Przyprowadź go do mojego biura. Ten drugi niech zostanie tutaj i ochłonie- pani Forbes udzieliła ostatnich wskazówek swojemu zastępcy i opuściła ich…
* * *
 Elena ziewnęła potężnie. Całą noc spędziła na wydzwanianiu do szkolnych znajomych. Niestety nikt nie wiedział nic na temat zniknięcia Caroline. Damon również nie odezwał się do teraz. Najwyraźniej niczego się nie dowiedział.
 Jakby na zawołanie usłyszała dźwięk przychodzącego SMS-a.
„ Mam coś. Przyjdź do naszego mieszkania”
 Był to numer Damona. Nie czekała na więcej słów zachęty. Narzuciła kurtkę na siebie i wybiegła z domu. Po kilku minutach była już na miejscu.
 Miała pukać do drzwi, ale się zawahała. Co ona właściwie robi? Idzie do mieszkania obcego faceta? W dodatku brata swojego chłopaka?
 Westchnęła. Zrobi to dla Caroline.
- Jednak przyszłaś?- Damon uśmiechnął się. Chyba był tym faktem zaskoczony.
- Czego się dowiedziałeś?- Elena przewróciła oczami.
- Wejdź-skinął głową. Dziewczyna po raz kolejny zwątpiła, w to czy dobrze robi, ale mimo tego weszła do środka.
- Stefana nie ma?- szatynka rozejrzała się dookoła.
- Musiał coś załatwić- odparł chłopak.
- To w takim razie, co wiesz na temat Caroline?- Elena postanowiła od razu przejść do rzeczy.
- Ok. Jeden z moich znajomych twierdzi, że widział czarnego wana, który odjeżdżał z jakąś blondynką. Ponoć udali się za miasto do opuszczonego domu państwa Lockwoodów- wytłumaczył ze spokojem.
- Skąd ty to wiesz?- dziewczyna nie mogła się powstrzymać od zadania tego pytania. Chyba się tego spodziewał, bo uśmiechnął się kpiąco i odpowiedział.
- Chyba nie jesteś gotowa, aby znać prawdę, Słońce…
* * *
 Elijah po przesłuchaniu, został odprowadzony do celi. Policjant nie dopilnował poleceń pani szeryf i zamknął go w jednym pomieszczeniu z Klausem.



 Przez chwilę żaden z nich się nie odzywał. W końcu młodszy Mikaelson pierwszy zadał pytanie.
- Co się stało Caroline?
- Porwali ją czarnym wanem- odparł niechętnie brunet.
- Skąd o tym wiesz?- Klaus starał się zachować spokojny ton głosu. Jednak z dosyć marnym skutkiem.
- Wracałem do domu i ich zauważyłem- wyjaśnił.
Znowu zapanowała między nimi nieprzyjemna cisza. Żaden z nich nie chciał na nowo rozpętać kłótni, gdyż będąc sami w jednym pomieszczeniu mogli się pozabijać.
- Dlaczego ją pocałowałeś?- Klaus jednak nie wytrzymał.
- Będziemy teraz o tym gadać?- Elijah zarumienił się.
- A masz lepszy pomysł, co moglibyśmy robić?- prychnął w odpowiedzi blondyn.
- To ona mnie pocałowała- brunet dał za wygraną.
- Ale jakoś jej nie odrzuciłeś- zauważył. Klaus coraz bardziej się denerwował.
- Dobra. Moja wina- przyznał starszy Brytyjczyk.
- Nawet nie oto chodzi. Sam zabroniłeś mi się z nią spotykać, a tak naprawdę miałeś na nią chrapkę- złościł się blondyn.
- To nie było tak- próbował oponować brunet.
- Zawsze i na zawsze, co nie? Czy to nie była dawniej nasza najświętsza zasada?- spytał Klaus.
- Cały czas jest- poprawił go Elijah.
- Nie i nigdy więcej już nią nie będzie- prychnął blondyn i odwrócił się od brata.
 Brunet przygryzł wargę. Zastanawiał się teraz, jak bardzo ich rodzina ucierpi przez jeden głupi błąd…
* * *
 Caroline po raz kolejny odzyskała przytomność. Czuła się okropnie. Ten cały zamaskowany gościu, wraz z dziewczyną, bardzo podobną do Eleny, pobili ją. Cały czas zadawali jej jakieś pytania. W sumie on się nie odzywał, tylko ta laska mówiła.
 Miała masę pytań, na temat Eleny, braci Salvatore i Mystic Falls. Caroline nie odpowiedziała na żadne z nich. Dlatego miała podbite oko, spuchniętą wargę i nogę wygiętą pod dziwnym kątem. W dodatku nie zbyt dobrze jej się oddychało, gdyż jej żebra były chyba połamane.
 Podniosła głowę. Musiała coś zrobić, spróbować się jakoś uwolnić. Szarpnęła nadgarstek… Nic. 
 Westchnęła. Czuła, że już dłużej nie da rady, że wkrótce ją tu zabiją, jeśli się nie uwolni.
 Zacisnęła zęby i zdobyła się na ostatni wysiłek. Kajdanki były mocno przerdzewiałe i w końcu powoli zaczęły puszczać.
 Z oczu popłynęły jej łzy, ale była wreszcie wolna. Teraz pozostało jej tylko, podnieść się z ziemi i wyjść z tego domu.
 Wypuściła powietrze przez zęby. To mogło być trudniejsze, niż się spodziewała…



* * *
To już rozdział XX :) Do wielkiego finału sezonu 1 zostały tylko dwie części. Mam nadzieję, że nie przestaniecie czytać i liczba odwiedzin wzrośnie ;) 
Trochę na temat ostatnich rozdziałów:
Wyjaśni się parę spraw związanych z rodziną Mikaelsonów, Bonnie wyruszy na poszukiwanie prawdy, Tyler zmierzy się z rodzinnym dziedzictwem a Elena podejmie ważną decyzję, która wpłynie nie tylko na nią...

Zapraszam do czytania i komentowania :) 

Fanka Pamiętników Wampirów i The Originals <3

czwartek, 28 maja 2015

Rozdział XIX

- Caroline!- szeryf Forbes wróciła późno w nocy do domu i chciała porozmawiać z córką. Nie zastała jej jednak w pokoju. Przeszukała cały dom i w końcu z przerażeniem stwierdziła, że nie ma jej tutaj.
 Natychmiast wybrała numer do dziewczyny.
„ Cześć, tu Caroline! Nie mogę teraz odebrać, ale jeśli masz ochotę to zostaw wiadomość, a ja zaraz oddzwonię. Pa!”- odezwała się automatyczna sekretarka.
- Zadzwoń do mnie, kiedy tylko odsłuchasz wiadomość. Masz przechlapane- Liz bardzo się zdenerwowała.
 Postanowiła spróbować odszukać Caroline na własną rękę.
- Cześć Eleno, przepraszam że budzę cię w nocy, ale mam pytanie- pani szeryf połączyła się z najlepszą przyjaciółką córki.
- Słucham…- odpowiedziała szatynka lekko zaspanym głosem.
- Czy jest może Caroline u ciebie?
- Niestety. A nie ma jej w domu?- Elena ocknęła się momentalnie.
- Nie- zmartwiła się kobieta- A czy ona spotykała się ostatnio z jakimś chłopakiem?
- Tak. Z Klausem Mikaelsonem. Niedawno jego rodzina wprowadziła się do Mystic Falls- odparła dziewczyna.
- Dziękuję za informację- pani Forbes rozłączyła się. Postanowiła przedzwonić jeszcze do Bonnie.
- Nie, nie widziałam jej- brunetka udzieliła kobiecie podobnej informacji, jak jej poprzedniczka.
- A wiesz może, gdzie mieszka Klaus Mikaelson?- szeryf była coraz bardziej przerażona.
- Tak- Bonnie szybko podała matce przyjaciółki adres. Ta nie czekała na nic więcej, tylko od razu się rozłączyła, ubrała kurtkę i wybiegła z domu. Natychmiast udała się do willi Klausa…
* * *
 Elijah był okropnie zdenerwowany tą całą sytuacją. Na posterunku spędzał już drugą noc. W pracy na pewno zauważyli jego zniknięcie a w dodatku dyżurujący policjant chyba o nim zapomniał, bo nie pojawił się od kilku godzin.
- Ludzie, litości…- szarpnął pręty i wtedy ku swojemu zaskoczeniu stwierdził, że drzwi od celi są otwarte.
 Szybko wyszedł na zewnątrz. Otrzepał okurzony garnitur, wziął swoje rzeczy z biurka i powoli opuścił salę więzienną.
 Policjant, który siedział przy wyjściu, nawet go nie dostrzegł. Był skupiony na małym telewizorze, który miał przed sobą. Oglądał jakiś mecz, chyba piłki nożnej.
 Elijah wyszedł na dwór i odetchnął pełną piersią. Postanowił, jak najszybciej wrócić do domu. Starał się trzymać na uboczu, aby znowu nie zostać złapanym. Było już grubo po godzinie policyjnej.
 Nagle dostrzegł szarpiącą się parę. Byli kilkadziesiąt metrów przed nim. Jedna osoba była zakapturzona. W drugiej, po sekundzie, rozpoznał Caroline. Ruszył biegiem w ich kierunku, ale nie zdążył na czas. Przeciwnik dziewczyny wciągnął ją do dużego czarnego wana i pospiesznie odjechał.
 Elijah zatrzymał się. Nie było sensu gonić samochodu pieszo. Zawrócił, więc na posterunek, aby powiedzieć o wszystkim pani szeryf…
* * *
 Klaus ciągle czuł na ustach, dotyk warg Caroline. Uwielbiał ją całować. Nigdy nie spotkał kogoś podobnego. Ona była wyjątkowa. Już miał się iść kąpać, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi.
 Zbiegł po schodach i nacisnął klamkę. Jednak przeraził się ogromnie, kiedy spostrzegł kto stoi na zewnątrz.
- Witam, nazywam się Elizabeth Forbes- przedstawiła się- Jestem szeryfem Mystic Falls.
- Dzień dobry- wybełkotał chłopak. W głowie przeliczał już swoje szanse na ucieczkę. Zastanawiał się, co się mogło stać z Elijah. Jeśli mieli wyjeżdżać to tylko razem.
- Przyszłam się zapytać, kiedy ostatni raz widziałeś moją córkę- Klaus był w szoku. Takiego czegoś się nie spodziewał. Myślał, że przyszła tu w zupełnie innej sprawie.
- Eeee… Na rano- odparł.
- Czy kontaktowała się z tobą później?- Liz była coraz bardziej przygnębiona. Czuła, że powoli musi pogodzić się z prawdą.
- Nie. Czy coś się stało?- Klaus nie miał zbyt dobrych przeczuć.
- Mam nadzieję, że nie- pokręciła głową- Muszę już jechać. Dziękuję za informację- pożegnała się.
- Mogę jechać z panią?- wypalił, zanim zdążył się powstrzymać.
- Jeśli masz ochotę- zgodziła się. Nie chciała teraz zostawać sama…
* * *
 Elena nie mogła spać po dziwnym telefonie matki Caroline. Najpierw próbowała skontaktować się z przyjaciółką, a kiedy ta nie odebrała i włączyła się automatyczna sekretarka, wybrała numer do Bonnie.
- Czy dzwoniła do ciebie Liz?- spytała szatynka.
- Owszem. Co się dzieje z Care?- głos Bonnie również wskazywał, że się martwiła.
- Nie mam pojęcia. Ponoć zniknęła- odparła Elena.
- Myślisz, że…- słowa ugrzęzły w gardle brunetki.
- Nie chcę tak myśleć- szepnęła szatynka.
- Podzwonię po innych. Na razie. Będziemy w kontakcie- pożegnała się Bonnie.
 Elena przygryzła wargę. Miała ochotę zadzwonić do Stefana, ale kiedy przypomniała sobie o tym ile razy ją okłamał, to jej się odechciało. Nagle przyszedł do niej SMS.
„ Jak tam się czujesz po odkryciu prawdy? Damon” dziewczyna zdębiała. Tego się nie spodziewała. Skąd on ma jej numer?
„ Nie mam teraz na to ochoty. Caroline zaginęła” odpisała mu szybko. Nie czekała długo na odpowiedź.
„ Jak to zaginęła? Co się dzieje?”
Elena przeczesała palcami włosy… Czy powinna mu jeszcze odpisywać? Przecież go nienawidziła. Zamiast pisać z nim, mogła zadzwonić do Stefana. Jemu się wyżalić i opowiedzieć o wszystkim. Zamiast tego pisała z jego bratem.
„ Nie wiem, co się dzieje. Jej mama nie może jej odszukać” w końcu zdecydowała się odpowiedzieć Damonowi.
„ Podzwonię. Może ktoś coś wie” obiecał.
„ Dziękuję…” Elena postanowiła zakończyć tę konwersację i zajęła się dzwonieniem do szkolnych znajomych.
 Miała nadzieję, że przynajmniej ktoś wie, gdzie może podziewać się Caroline…
* * *
- Vicky, nie mam dobrych wieści- Matt obudził siostrę. Wiedział, że musi jej o tym powiedzieć. Poznałaby prawdę w ten, czy inny sposób.
- Co się stało?- dziewczyna momentalnie zbladła.
- Caroline zaginęła- odparł.
- Porwał ją?- przeraziła się.
- Nie mamy pojęcia- przyznał ze spuszczoną głową.
- Odnajdziemy ją, tak jak znaleźliście mnie- ścisnęła jego dłoń.
- A jeśli nie?- Caroline była jego przyjaciółką od lat, nie chciał jej stracić.
- Zaufaj mi. To silna dziewczyna. Poradzi sobie- Vicky przytuliła go mocno. Matt musiał przyznać jej rację. Blondynka była odważna i pewna siebie. Jeśli ktoś miał dać radę i uciec, to była tym kimś właśnie Caroline…
* * *
 Caroline ocknęła się w bardzo niewygodnej pozycji. Głowa okropnie ją bolała. Chciała dotknąć dłonią miejsca bólu, ale zdała sobie sprawę, że jej ręce są skute kajdankami.
 Zaczęła się szarpać, na próżno. Nic nie mogła poradzić.




- Halo! Co się dzieje?- zawołała. Tak, jak się spodziewała zero odpowiedzi. Rozejrzała się dookoła. Była tu samo. To miejsce przypomniało piwnice, bardziej nawet lochy.
 Nagle usłyszała kroki. Do pomieszczenia wkroczyły dwie osoby. Jedna z nich, był to mężczyzna, miał maskę na twarzy. Natomiast drugą była…
- Elena? Co ty tu robisz?- zawołała Caroline, ciągle w szoku.
- Cóż za naiwniaczka…- westchnęła szatynka i teatralnie przewróciła oczami.
- To ty jesteś tym mordercą?- blondynka nic nie rozumiała.
- Po pierwsze nie jestem Elena, po drugie nigdy nikogo nie zabiłam- prychnęła Katherine i podeszła bliżej uprowadzonej.
- Kim jesteś w takim razie? Jej złą siostrą bliźniaczką?- wypaliła, zanim pomyślała nad tym co mówi.
- Tłumaczyłam, że masz uważać kogo bierzesz… To jest córka pani szeryf-szatynka zwróciła się z tymi słowami do swojego towarzysza. Ten tylko wzruszył ramionami.
- Co wy mi chcecie zrobić?- Caroline przełknęła głośno ślinę.

- Jeszcze nie wymyśliliśmy, ale obiecuję, że będziesz pierwszą, która się dowie- Katherine uśmiechnęła się szeroko do blondynki…

środa, 27 maja 2015

Rozdział XVIII

- Co?- przeraziła się Caroline. Takiej odpowiedzi się nie spodziewała. Momentalnie odsunęła się od Klausa. Chłopak jednak nie był zbyt długo poważny i po chwili głośno się roześmiał.
- Nie jesteśmy mordercami- uspokoił ją.
- To dlaczego uciekacie?- dziewczynie bardzo ulżyło.
- Nie mogę ci tego wyjaśnić- przyznał. Przestał się śmiać, w jednej sekundzie spoważniał.
- Ale ja chcę… Ja muszę wiedzieć- poprawiła się po chwili wahania.
- To nie jest tylko mój sekret. Nie mogę działać przeciwko własnej rodzinie- pokręcił głową. Caroline już zorientowała się, że nic nie zdziała.
- Czyli teraz dalej ze sobą nie rozmawiamy? Będziesz się słuchał Elijah?- blondynka posmutniała. Nie chciała rozstawać się z Klausem nawet na minutę.
- Chyba tak…- chłopak przygryzł wargę.
- To na razie- pożegnała się  i ruszyła do drzwi. Brytyjczyk podążył za nią.
- Pieprzyć Elijah- powiedział przewracając oczami i namiętnie ją pocałował…
* * *
- Spoko, Ty. Tylko godzinka i mówisz, że musisz iść- młody Lockwood bardzo denerwował się przed spotkaniem z Rebekah. Nie miał pojęcia, czego powinien się spodziewać.
- Hej- dziewczyna w końcu przyszła. Usiadła naprzeciwko niego. Chłopak zerknął na nią i go zatkało.
 Blondynka wyglądała olśniewająco. Włosy opadały jej luźno na ramiona. Miała na sobie białą sukienkę na ramiączkach i lekki makijaż. Wszystko to tylko sprawiało, że nie można było wzroku od niej oderwać. Nie tylko Tyler tak stwierdził, lecz również reszta obecnych w barze jej się przyglądała.
- Wyglądasz… Wow!- szatyn nie mógł znaleźć słów, aby ją opisać.
- Uznam to za komplement- uśmiechnęła się do niego szeroko.



- Wasze menu- sam barman przyniósł im karty z daniami. Najwyraźniej on również pragnął przyjrzeć się Brytyjce.
- Dziękuję- dziewczyna uśmiechnęła się lekko w kierunku mężczyzny a ten okropnie się zarumienił. Wybełkotał tylko coś niewyraźnie i szybko odszedł.
- Co powiedziałaś Kolowi?- zainteresował się Tyler. Ta sprawa nurtowała go najbardziej.
- Że wychodzę z koleżanką- blondynka wzruszyła ramionami.
- I uwierzył?- Lockwood miał niepewną minę.
- Nie jest moim ojcem. Nie może mnie pilnować- odparła dziewczyna.
- A dlaczego mieszkacie sami? Co się stało z waszymi rodzicami?- Tyler nie mógł się powstrzymać przed zadaniem tego pytania.
- Daj temu spokój- Rebekah zaczęła się denerwować.
- Nie żyją?- szatyn nie zamierzał odpuścić. Teraz naprawdę się tym zainteresował.
- Nie twoja sprawa- Brytyjka coraz mniej panowała nad sobą.
- Po prostu…- próbował tłumaczyć, ale ona mu przerwała.
- Wiesz, co? Kol miał rację. Nie jesteś mnie wart!- krzyknęła oburzona i podniosła się z ławki.
- Ale…- Tyler również wstał.
- Daj spokój- prychnęła. Zarzuciła włosami i wyszła z baru, nawet nie oglądając się za siebie.
 Lockwood w poczuciu całkowitej klęski wrócił na swoje miejsce. Taka, w gruncie rzeczy, fajna dziewczyna właśnie go olała. Nie wiedział, dlaczego tak wypytywał o jej starych. Stwierdził, że chce znać prawdę i tyle.
 Pokręcił głową.
„ Jestem idiotą”- pomyślał i zamówił u barmana butelkę piwa…
* * *
- Ale… Ale…- Elena wpatrywała się w zdjęcie i nie miała pojęcia, co powiedzieć.


- Tak, to jest Katherine- Damon wydawał się być już spokojniejszy. Nalał sobie szklankę whisky. Napełnił jeszcze jedną, którą podał swojej towarzyszce.
- Tylko, że…- szatynka ciągle nie mogła uwierzyć.
- Tylko, że wyglądasz zupełnie, jak ona- dokończył za nią.
- Dlaczego?- dziewczyna liczyła, że starszy Salvatore zna odpowiedź.
- A skąd mam wiedzieć? Nie jestem medium- prychnął. Uśmiechnął się kpiąco i podsunął jeszcze bliżej jej ręki szklankę.
- Czemu Stefan nie powiedział mi wcześniej?- Elena miała więcej pytań niż odpowiedzi.
- Niech sam ci powie- Damon nalewał już sobie kolejną porcję whisky.
- Co się z nią stało?- dziewczyna spojrzała poważnie na chłopaka.
- Zginęła w pożarze- odparł. Na jego twarzy, przez ułamek sekundy, można było dostrzec smutek.
- Ty też ją kochałeś…- uświadomiła sobie.
- Bingo!- zawołał- I to był błąd, Mała- uśmiechnął się do niej.
- To nie jest normalne- Elena pokręciła głową i wybiegła z mieszkania. Chciała się, jak najszybciej ulotnić i zastanowić się nad tym wszystkim. Czy Stefan wybrał ją tylko dlatego, że wyglądał jak Katherine? W co grał Damon? Kim była Katherine i dlaczego były identyczne?
* * *
- Masz piękny dom- Bonnie weszła do domu Kola i nie mogła nadziwić się bogactwu tego miejsca.
 Beżowe boazerię, na podłogach panele, drewniane schody z puszystym dywanem a ponadto milion drzwi do różnych pomieszczeń.
- Dzięki- chłopak uśmiechnął się do niej i zaprowadził ją do łazienki.
- Nie musiałeś mnie tu przyprowadzać. Poradziłabym sobie sama- brunetka stała już nad zlewem i próbowała zatamować krwotok z nosa.
- Miałem cię zostawić samą? Ranną w parku?- spytał i uniósł brwi do góry. Podał jej paczkę chusteczek.
- To nie pierwsza taka sytuacja- Bonnie nie zastanowiła się nad tym, co mówi. Dopiero po chwili do niej dotarło.
- Jesteś na coś chora? Byłaś z tym u lekarza?- brunet zrobił się nagle bardzo opiekuńczy.
- Kol, jest ok. Naprawdę- próbowała go przekonać, ale on jej nie wierzył.
- To nie jest normalne- zaprotestował- Powinnaś się zgłosić na jakieś badania. Jeśli to jest coś poważnego?
- Byłam u doktora- mruknęła.
- I co powiedział?- dopytywał się.
- Wiesz, nie obraź się… Nie będę ci tego opowiadać. Prawie się nie znamy- Bonnie zrobiła się cała czerwona.
- Pamiętaj, że gdybyś miała ochotę pogadać to jestem do twojej dyspozycji- uśmiechnął się do niej zachęcająco.
- Dziękuję- dziewczyna pocałowała go w policzek…
* * *
- Tak się cieszę, że jesteśmy już w domu!- Vicky szczęśliwa rzuciła się na kanapę w salonie.
- Ja też- jej brat uśmiechnął się lekko. Rozejrzał się dookoła. Mieszkali tu sami. Ojca nie znali, zostawił ich gdy byli mali. Matka natomiast wiecznie była poza miastem. Przysyłała pieniądze, które ledwie wystarczały na zapłacenie rachunków. Pomimo tego chłopak lubił ten dom. Przypominał mu również dobre czasy i wspomnienia.
- Znowu myślisz o tym, w jak pięknym domu mieszkamy?- zakpiła Vicky.
- Bardzo zabawne- prychnął- Widzę, że ci humor wraca- zauważył.
- Jest lepiej, odkąd zobaczyłam policyjny radiowóz na ulicy- wyszczerzyła się.
- Będzie dobrze, zobaczysz- powiedział.
- Wiem. Musi być- zgodziła się z nim…
* * *
 Katherine ciągle była okropnie wściekła. Skoro myśleli, że nie żyje to powinni rozpaczać, płakać, albo przynajmniej nie mówić o niej złych rzeczy.
 Dziewczyna nie wpadła na żaden genialny pomysł. To nie było w jej stylu, ona zawsze miała coś w zanadrzu. Liczyła, że wkrótce coś wymyśli.

 Postanowiła tylko, że za wszelką cenę zniszczy życie swojemu sobowtórowi…

wtorek, 26 maja 2015

Rozdział XVII

- Vic, zabiorę cię do domu- Matt uśmiechnął się do siostry i pomógł jej wstać. Po kilku dniach pobytu w szpitalu czuła się o niebo lepiej. Jednakże ciągle nic sobie nie przypomniała.
- Dziękuję. Wiesz, że cię kocham?- odpowiedziała i mocno go przytuliła.
- Wiem. Ja ciebie też kocham Małpo- odwzajemnił uścisk bez wahania.
- A co jeśli on będzie chciał dokończyć dzieła i przyjdzie po mnie?- Vicky zadawała te pytanie już któryś raz z rzędu.
- To go zamorduje- odparł poważnie chłopak.
- Matty…- dziewczyna przewróciła oczami.
- Policja będzie pilnować naszego domu. Funkcjonariusz nie może opuścić cię ani na minutę- wyjaśnił.
- Naprawdę? Szeryf się zgodziła?- Vicky nie posiadała się ze szczęścia.
- Sama to zaproponowała- uśmiechnął się Matt.
- To teraz możemy już wracać do domu- szatynka skinęła głową.
 Po chwili już siedzieli w starym samochodzie blondyna. Nie wiedzieli jednak, że ktoś ich obserwuje. Jakiś mężczyzna w kapturze bacznie się im przyglądał. Dopiero, kiedy odjechali powoli ruszył za nimi…
* * *
- Czy ja powiedziałem wczoraj, że Elijah mi czegoś zabronił?- Klaus przełknął ślinę. Liczył na to, że nie wygadał zbyt wiele wieczorem.
- Tak. Kazał ci mnie zostawić, ponoć- odparła Caroline. Postanowiła się dowiedzieć wszystkiego i teraz nie miała zamiaru odpuszczać.
- Słuchaj. Byłem kompletnie pijany i nie wiem, co ci naopowiadałem, ale…- próbował tłumaczyć, lecz dziewczyna przerwała mu w połowie zdania.
- Ukrywacie się przed policją? Co zrobiliście?- spytała.
 Klaus otworzył oczy szeroko. Tego się nie spodziewał. To niemożliwe, żeby aż tyle je powiedział.
- Chyba muszę już iść- wyjąkał w końcu.
- To poproszę mamę, aby was sprawdziła. Mamo!- pani szeryf wróciła późno do domu i teraz jeszcze spała. Klaus rzucił się w kierunku dziewczyny i zasłonił jej usta dłonią.
- Nie ma mowy- wyszeptał jej do ucha- Jeśli przestaniesz wrzeszczeć to ci coś wyjaśnię- obiecał. Blondynka skinęła głową na znak zgody.
- Słucham- spojrzała na niego wyczekująco.
- Chodzi oto, że owszem uciekamy przed policją. Nie mogę ci powiedzieć, dlaczego, bo złożyłem przysięgę- wytłumaczył.
- Zabiliście kogoś?- chciała wiedzieć Caroline.
- Tak- odparł…
* * *
- Elena, nie drąż tego tematu- Damon spojrzał na nią ze złością.
- Bo co?- odparła dziewczyna. Nie bała się go, no może trochę.
- Bo cię jeszcze twoja śliczna główko zacznie boleć- powiedział.
- Chcę wiedzieć i koniec kropka- szatynka nie dawała za wygraną.
- Chcesz? A jesteś gotowa poznać prawdę o wszystkim? O byłej ukochanej Stefa, o tym dlaczego uciekliśmy?- zawołał. Było widać, że jest wściekły. Teraz nie panował już nad sobą.
- Tak!- krzyknęła zapytana.
 Chłopak złapał jej ramię i zaprowadził do swojego mieszkania. Puścił ją w salonie i zniknął w pokoju brata.
 Po chwili wrócił z fotografią w ręce. Podał Elenie zdjęcie i spojrzał na nią wyczekująco. A dziewczyna wpatrywała się w osobę na zdjęciu z otwartymi ustami.
 Tego się nie spodziewała…
* * *
- Elena, co ty tu robisz?- Stefan odwrócił się i zobaczył swoją dziewczynę. Chłopak znajdował się w parku, w jego najbardziej ukrytej części. Odkąd wprowadzili się do Mystic Falls często tu przychodził, kiedy potrzebował ciszy i spokoju. Nikt inny się tu nie zjawiał, więc mógł w spokoju przemyśleć różne sprawy.



- Szukałam cię- wyjaśniła dziewczyna. Usiadła obok niego.
- Przepraszam cię. Wiem, że nie powinienem się rozłączać- uśmiechnął się do niej i uścisnął jej rękę.
- No, nie. Tylko, że ja też nie powinnam była naciskać na ciebie- Elena odwzajemniła uścisk.
- Ale masz prawo wiedzieć- Stefan przygryzł wargę.
- Kiedy będziesz gotów to mi o wszystkim opowiesz- zaproponowała szatynka.
- Uciekliśmy z Damonem z Nowego Jorku z dwóch powodów. Pierwszym była nieszczęśliwa historia miłosna a drugim rodzina Mikaelsonów. W skrócie nasze rody nie znoszą się od stuleci a teraz w dodatku zrobiliśmy coś megagłupiego i w ogóle jest słabo…- westchnął brunet.
- A ta historia miłosna?- dziewczyna była bardziej tym zainteresowana.
- Katherine… Zakochałem się w niej, przynajmniej tak wtedy sądziłem. Tylko, że ona bawiła się mną, mną i Damonem. O mały włos się nie pozabijaliśmy, podczas gdy ona się z nas naśmiewała- na policzki szatynki wstąpiły rumieńce.
- Już jej nie kochasz?- wydusiła z siebie.
- Nigdy jej nie kochałem- odparł chłopak.
- Wiesz, ja muszę już iść- dziewczyna pospiesznie się podniosła i pożegnała.
 Była wściekła… Nie po to przyjechała do Mystic Falls, aby Stefan jej powiedział, że nic do niej nie czuje i nigdy nie czuł.
 Nikt nie traktuje w ten sposób, Katherine Pierce, nikt...
* * *
 Jenna przymierzyła już kolejny strój. Nie wiedziała, w co powinna się ubrać. Nic jej nie pasowało. W końcu wybrała krótką, czarną sukienkę bez ramiączek. Włosy pozostawiła rozpuszczone, w takich czuła się najwygodniej.
 Zaledwie kilkanaście minut później rozległ się dzwonek do drzwi. Kobieta szybko pobiegła otworzyć. Alaric przyszedł z bukietem róż.
- Piękne kwiaty- Jenna uśmiechnęła się.
- Piękne kwiaty dla pięknej kobiety- odparł mężczyzna.
- Wejdziesz?- spytała, aby ukryć zmieszanie.
- Jasne- zgodził się i już po chwili siedzieli razem w jadalni.
 Jenna położyła dwa talerze obiadu na stole.
- Wygląda przepysznie- Alaric natychmiast zabrał się za jedzenie.
Kiedy już skończyli, przenieśli się do salonu.
- A więc, jesteś tu w sprawie śledztwa?- spytała Jenna.
- A ty znowu o tym?- pokręcił głową.
- Tak. Chcę wiedzieć, czy ktoś się nami zainteresował w końcu- odparła, bynajmniej niespeszona.
- Dobra. Prowadzę tu śledztwo. Tylko błagam nikomu nie mów- dał w końcu za wygraną.
- Będę milczeć, jak grób- obiecała.
- Ten morderca nie może wiedzieć, że tu jestem- wyjaśnił jej.
- Nikomu nie powiem, naprawdę- powiedziała z uśmiechem.
- Dziękuję- Alaric odwzajemnił uśmiech…
* * *
- Babciu! Szeryf Forbes ją znalazła!- Bonnie wbiegła do domu.
- Co? Gdzie jest?- pani Bennet podniosła się z fotela.
- Mieszka niecałą godzinę drogi stąd- wyjaśniła brunetka.
- Teraz już musi być dobrze- kobieta odetchnęła lżej.
- Będzie. Tyle się namęczyłyśmy, że musi nam się udać- odparła dziewczyna i mocno przytuliła babcię.
- Pojedziemy tam jutro- stwierdziła Sheila.
- Zgoda- przytaknęła Bonnie- Idę się przejść. Wrócę niedługo- obiecała i wyszła z domu.
 Teraz wszystko zaczynało się układać. Wreszcie mogła mieć nadzieję…
* * *
 Kol szedł przez park. Czuł się samotny, jak nie on. Do tej pory miał wokół siebie zawsze grupkę wielbicieli, ale w tym mieście nic nie było normalne.
 Tyler miał zakaz wychodzenia z domu, a był jego jedynym kumplem, w sumie.
 Chłopak był tak zamyślony, że nie zauważył dziewczyny, na którą wpadł. Ta upadła na ziemię.
- Przepraszam!- zawołał natychmiast i nachylił się nad nią- Bonnie?- zdziwił się.
- Tak- przytaknęła. Zasłoniła rękawem sweterka nos. Brunet spostrzegł krew.
- Chodź, obejrzymy to u mnie- powiedział i podciągnął ją do góry. Dziewczyna nie stawiała żadnego oporu, wydawało mu się, że może być na coś chora.
- Spokojnie. Poradzę sobie- wyszeptała, ale niezbyt pewnie.
- Nie ma mowy. To wszystko moja wina, więc pozwól sobie pomóc- poprosił.
- No dobrze- zgodziła się.
 Chłopak objął ją w pasie, gdyż słaniała się na nogach i zaprowadził do swojego domu…
* * *
 Katherine siedziała już w pokoju hotelowym i przerabiała się z powrotem na siebie. Nie chciała już dłużej być Eleną, chociaż poszło jej wyśmienicie.
 Stefan ją zranił. Powiedział o kilka słów za dużo. Szatynka postanowiła się dowiedzieć, co myśli Damon. Jeśli jest tak samo, jak z jego młodszym bratem to ich chyba rozerwie na strzępy.

 Oni nie mogli jej uciec, nie było takiej opcji…

Rozdział XVII

Niestety, to nie jest kolejny rozdział :(

 Część XVII wstawię dopiero późno wieczorem :( Przepraszam, ale i tak zachęcam do czytania ;)

poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział XVI

- Aua…- Klaus obudził się z ogromnym bólem głowy. Praktycznie nic nie pamiętał z wczorajszego wieczoru.
- Nie spisz już?- Caroline, na której kolanach leżał, pogładziła go po głowie.
- Co ja tu robię?- spytał niepewnie.
 Był pierwszy raz w domu dziewczyny, ale akurat w tym momencie nie miał ochoty rozglądać się dookoła, więc skupił wzrok na blondynce.
- Przyszedłeś tu w nocy z pretensjami- odparła zapytana.
- Serio? Obstawiam, że chodziło o twoje całowanie się z Elijah?- domyślił się. Teraz już nie czuł złości, po prostu bardzo bolała go głowa.
- Zgadza się- przytaknęła blondynka.
- Nie będziesz się tłumaczyć?- zdziwił się chłopak po chwili milczenia.
- Nie. Dlaczego? Twoje wcześniejsze zachowanie zmusiło mnie do tego. Chciałam się zemścić- wzruszyła ramionami. Przemyślała sobie wszystko poprzedniego dnia i stwierdziła, że nie ma, za cos go przepraszać. To on ją zostawił.
- Ale całowałaś się z moim bratem!- oburzył się. Najwyraźniej jednak nie był, aż taki obojętny, jakiego próbował zgrywać.
- A ty mnie nazwałeś pustką lalką!- krzyknęła ze złością.
- Ekhmm… Nie chciałem- wyszeptał i zrobił się cały czerwony.
- Elijah ci kazał?- spytała podchwytliwie Caroline.
 Klaus zbladł. Tego się nie spodziewał…
* * *
- Stefan, martwiłam się o ciebie- powiedziała Elena, kiedy tylko jej chłopak odebrał telefon. Odetchnęła lżej, gdy usłyszała jego głos.
- Wiem. Przepraszam, po prostu musiałem wyjść, bo źle się poczułem- odparł brunet. Jednak nie brzmiał zbyt pewnie.
- To nie tak wyglądało- dziewczyna przygryzła wargę.
- Nie byłem w stanie już dłużej wytrzymać, tego bólu głowy- tłumaczył dalej. Elena już wiedziała, że kłamie. Zdradził go ton głos i teraz już nic nie mogło jej przekonać, że jest inaczej.
- Dlaczego nie powiesz mi prawdy?- szatynka nie dawała za wygraną.
- Mówię prawdę- zaprotestował.
- Nie. O co chodzi z Klausem? Uciekłeś, kiedy o nim wspomniałam- dziewczyna przystąpiła do ataku.
 Stefana zatkało. Przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć. A kilka sekund później rozłączył się.
- Dyskusja na poziomie- szepnęła Elena do siebie.
 Zastanawiała się, co powinna zrobić w takiej sytuacji. Przez chwilę nic jej nie przychodziło do głowy, a potem nagłe olśnienie! Pójdzie do Stefana i zmusi go do wyznania prawdy…
* * *
- Skąd wiesz, że byłem policjantem?- Alaric wreszcie odzyskał zdolność mówienia.
- Jest taka magiczna rzecz, którą nazywają internetem- odparła i wzruszyła obojętnie ramionami.
- Sprawdzałaś mnie?- spytał.
- Nie miałam wyboru- nie czuła się skrępowana. Zrobiła to, co musiała.
- Byłem policjantem, zgadza się- mężczyzna przestał owijać w bawełnę.
- Dlaczego już nie jesteś?- Jenna postanowiła dowiedzieć się więcej.
- Znudziło mi się- uśmiechnął się do niej i zamówił kolejną szklankę whisky.
- Taką interesującą pracę zmieniłeś na pracę nauczyciela?- kobieta nie wierzyła mu.
- Bycie historykiem też ma swoje zalety- wzruszył obojętnie ramionami.
- Ponoć byłeś niezły…- blondynka zignorowała jego wcześniejszą wypowiedź.
- A może opowiem ci o tym na kolacji?- spytał. Spojrzał na nią z uśmiechem.
- Zapraszasz mnie na randkę?- Jenna była zaciekawiona.
- Oczywiście, jeśli masz ochotę- odpowiedział.
- Mam- przyznała…



* * *
- Tłumaczyłem już panu, że musiałem iść na poszukiwania mojego brata. Dlatego złamałem zasadę godziny policyjnej- Elijah spędził całą noc na posterunku policji i powtarzał to już po raz dziesiąty.
- Zasady są zasadami. Nie można ich łamać- policjant był nieubłagany.
- No, proszę pana… Czy nie da rady zrobić raz wyjątku?- brunet miał już dosyć celi. Było tu tylko kilka mebli: niewygodne łóżko, zlew i klozet. Elijah obiecał sobie jednak że wytrzyma i do łazienki pójdzie dopiero w domu. Po prostu obrzydzało go to miejsce.
- Musimy czekać na panią szeryf. Ona zdecyduje- pokręcił głową posterunkowy.
- A kiedy wróci?- zapytał Elijah.
- Nie wiem- odparł mężczyzna.
 Brytyjczyk przewrócił tylko oczami i wrócił do siedzenia na łóżku. Czuł, że nie panuje nad sytuacją i to go martwiło najbardziej…
* * *
 Elena szła właśnie do domu Stefana. Przed drzwiami musiała oczywiście wpaść na Damona.
- Nie ma mojego braciszka- zatrzymał ją z głupim uśmiechem.
- A gdzie jest?- szatynka nie miała ochoty na tę dyskusję.
- Nie spowiada mi się- wzruszył ramionami zapytany.
- Możesz mu przekazać, że tu byłam?- poprosiła go.
- Istnieje coś takiego, jak telefon- zauważył szatyn.
- Jeśli odebrałby to nie byłoby mnie teraz tutaj- dziewczyna założyła ramię na ramię.
- Sprzeczka zakochanych?- zaśmiał się sarkastycznie Damon.
- Chodzi o Klausa- Elena chciała zbadać reakcję starszego Salvatore na to imię. Tak, jak się spodziewała. Chłopak okropnie zbladł i nie wiedział, co powiedzieć…
* * *
 Bonnie czuła się tego dnia naprawdę słabo. Nie miała ochoty na jedzenie ani nic innego. Babcia to zauważyła i pozwoliła zostać wnuczce w domu.
 Brunetka siedziała w fotelu, przykryta kocem, ale ciągle było jej zimno. W pewnym momencie z nosa zaczęła wypływać jej krew. Dziewczyna rzuciła się w kierunku łazienki i bardzo długo stała nad zlewem.
- Pogarsza się- mruknęła do Sheili, kiedy ta weszła do toalety.
- To jeszcze nie jest stadium ostateczne- kobieta przygryzła wargę- Ciągle mamy czas- dodała na pocieszenie.
- Wiem, że już dużo nam go nie zostało. Musimy ją znaleźć- Bonnie zdawała sobie sprawę, że ma przed sobą maksymalnie dwa miesiące życia.
- Znajdziemy, obiecuję- pani Bennet przytuliła wnuczkę mocno…
* * *
- Czy naprawdę nie mogę wychodzić teraz na imprezy?- Tyler pokręcił głową. Nie interesowały go morderstwa, tylko dobra zabawa a teraz mu ją zabrano.
- Nikt cię nie odbierze z posterunku policji- ojciec chłopaka spojrzał na niego surowo.
- Dobra! Żebyście go szybko złapali- zawołał oburzony szatyn. Wyszedł z salonu i po chwili już siedział u siebie w pokoju.
 Nagle dostał SMS-a.
„ Chyba nici z naszej imprezy- R”
- Rebekah…- szepnął do siebie- Skąd ona ma mój numer?
„ Niestety…”- odpisał i czekał na odpowiedź zniecierpliwiony.
„ Może jutro skoczymy na randkę, co ty na to?”- Tyler był w szoku.
 Tego się nie spodziewał. Z jednej strony, ok. Ona mu się podobała, ale gdy Caroline go dzisiaj pocałowała to po prostu zapomniał o wszystkim. Nikt nigdy go jeszcze tak nie całował, nawet Rebekah.
 Co miał jej odpisać? Nie? Na pewno powie Kolowi a ten go zabije. Tak? I co będzie się męczył na randce z dziewczyną, na której mu nie zależy?
 W końcu westchnął i wybrał opcję, która wydawała mu się ciut lepsza.
„ Jasne. To może o piętnastej?”- napisał.
„ Świetnie. Nie mogę się doczekać”- zaledwie po kilku sekundach otrzymał odpowiedź od dziewczyny.
- To teraz się dopiero wpakowałem- mruknął do siebie i rzucił się na łóżko…
* * *
 Katherine weszła na stronę liceum w Mystic Falls. Szybko odnalazła zdjęcia Eleny. Było ich naprawdę mnóstwo. Jej siostra bliźniaczka lub sobowtór, musiała się bardzo udzielać.
 Elena Gilbert przewodnicząca szkoły, Elena Gilbert miss liceum, Elena Gilbert udziela wywiadu… Elena Gilbert i jej grupa cheerlederek… Elena Gilbert to, Elena Gilbert tamto…
 Katherine zaniepokoiło to co się dowiedziała. Ta dziewczyna zdecydowanie psuła jej pomysł. Musiała wymyślić coś innego, nie miała wyboru.

 W końcu uśmiechnęła się do siebie… Skoro nikt nie wiedział, że tu jest mogła robić, co jej się podobało. Postanowiła wykorzystać swoją siostrzyczkę…

niedziela, 24 maja 2015

Sezon 1

Witajcie ;)
 Utworzyłam nową zakładkę (obok strony z bohaterami i fabułą). Nazywa się ona sezon 1, gdyż znajdziecie tam linki do wszystkich rozdziałów, które do tej pory pojawiły się na blogu :)
 Rozdział XVI już napisany :D Czekajcie cierpliwie :)
P.S. 
 Proszę o udzielanie odpowiedzi w ankiecie oraz o komentarze. Byłabym naprawdę wdzięczna, nawet za najmniejsze słowo wsparcia ;)


Tak w ogóle, gdybyście nie wiedzieli, na jakiej stronie oglądać Pamiętniki Wampirów to zapraszam TUTAJ(Pamietnikiwampirow.tv) lub TUTAJ (zalukaj.tv).

 Natomiast The Originals oba sezony znajdziecie TUTAJ ( zalukaj.tv )

Serdecznie dziękuję za uwagę i do następnego rozdziału ;)
Czytelniczka

Rozdział XV

- Damon!- Stefan wpadł do domu. Był ciągle w szoku, po tym co powiedziała mu Elena.
- Co się stało, braciszku?- starszy Salvatore wyszedł z łazienki tylko w ręczniku.
- Klaus tu jest!- odparł zdyszany brunet.
- Co?- Damon zbladł. Nawet zwykła pewność siebie znikła z jego twarzy.
- Cała rodzina wprowadziła się tutaj krótko po nas- wyjaśnił Stefan.
- Wyjeżdżamy. Nie możemy tu zostać- Damon wiedział, co robić w takiej sytuacji.
- Nie ma mowy. Chcesz znowu uciekać?- młodszy z braci ani myślał o przeprowadzce.
- Stef, wiesz że nie mamy wyboru- przypomniał mu dwudziestolatek.
- Stawmy im czoła! Poradzimy sobie!- zawołał Stefan w odpowiedzi.
- Nie damy rady. Chyba zdajesz sobie sprawę, jak to będzie wyglądało, co nie?- Damon powoli zaczynał się denerwować.
- Nie wyjeżdżamy. Musimy w końcu przestać uciekać- zaprotestował Stefan.
- Będziemy tego żałować- westchnął starszy Salvatore- Zostajemy…
* * *
- Klaus! Co ty tu robisz?- Caroline dostrzegła kompletnie pijanego Brytyjczyka pod swoimi drzwiami.
- Szukałem cię- odparł. Ruszył w jej kierunku chwiejnym krokiem.
- Czemu się schlałeś?- spytała blondynka. Chwyciła go w pasie i ostrożnie zaprowadziła do swojego domu. Udało jej się położyć go na kanapie.
- I ty się jeszcze oto pytasz?- oburzył się- Widziałem was, Caroline- dodał, kiedy dziewczyna pokręciła głową, że nie rozumie.
- Co?- przeraziła się. Momentalnie zbladła.
- Ciebie i Elijah- wyjaśnił.
- To nie tak, jak myślisz…- próbowała się tłumaczyć dziewczyna.
- Nie chodzi o ciebie. Tylko o niego- przerwał jej. Był tak pijany, że nie myślał nad tym, co mówi- On sam kazał mi z tobą zerwać. Powiedział, że tak musi być- mruknął.
- Co? Dlaczego?- Caroline poczuła złość na starszego Mikaelsona.
- Bo ty nie rozumiesz i nie mogę ci tego wyjaśnić- pokręcił głową.
- Natychmiast mi powiedz- rozkazała mu blondynka. Była wściekła, jak ktoś mógł rozkazać Klausowi zerwanie.
- Rodzina przede wszystkim. Zawsze i na zawsze- odparł chłopak.
- Ale dlaczego miałeś mnie zostawić?- dopytywała się dziewczyna.
- Bo jesteś córką pani szeryf- wyjaśnił.
- A co to ma do rzeczy?- Caroline ciągle nie rozumiała.
- Nie mogę się zadawać z osobą, która jest tak blisko stróża prawa- mruknął. Położył głowę na jej kolanach.
- Ale dlaczego?- blondynka postanowiła wyciągnąć z niego więcej informacji.
- Po prostu nie mogę- Klaus jednak panował na tyle nad sobą, że nie wygadał wszystkiego- Mogę zostać u ciebie na noc?- spytał. Załapał ją za rękę i uśmiechnął się do niej błagalnie.
- Jasne- zgodziła się.
- Dziękuję- wyszeptał i już po chwili spał z głową na jej kolanach…
 Caroline jeszcze długo potem nie mogła zasnąć. Myślała o tym, dlaczego Elijah zabronił im się spotykać? O co chodziło z tym szeryfem? Czyżby rodzina Mikaelsonów ukrywała jakiś wielki sekret, który wiązał się ze złamaniem prawa? To było jedno z logiczniejszych wyjaśnień, które nasunęło jej się do głowy.
 W końcu również udało jej się usnąć…
* * *
- Ale jak to Jeremy wyjechał do Denver?- Elena nie wierzyła w tłumaczenie ciotki ani trochę.
- Wiesz, że źle przeżył tę tragedię. Tam odpocznie, pomyśli nad tym- Jenna nie dawała się zbić z tropu.
- Pozwoliłaś mu jechać w środku roku szkolnego?- szatynka ciągle miała niebyt pewną minę.
- Nie miałam wyboru. Bałam się, że się stoczy na samo dno- odparła kobieta. Liczyła po cichu, że jej siostrzenica da już spokój z pytaniami.
- No ok. Skoro uważasz, że tak będzie dobrze- Elena wzruszyła ramionami.
- Idę do baru. Będę przed godziną policyjną- Jenna odetchnęła lżej.
- Spoko. Miłej zabawy- dziewczyna pożegnała się i poszła do swojego pokoju.
 10 minut później…
- Poproszę whisky z colą- Jenna usiadła w Grillu i złożyła zamówienie barmanowi. Po chwili mężczyzna postawił szklankę przed nią.




- Widzę, że nie tylko ja relaksuję się po pracy- jakiś męski głos odezwał się do niej. Kobieta odwróciła się i dostrzegła Alarica Saltzmana.
- Trzeba jakoś odpocząć- przytaknęła z uśmiechem blondynka.
- Problemy w domu?- domyślił się mężczyzna.
- Nie. Może oprócz ćpającego nastolatka i siostrzenicy w kółko przeżywającej tragedie, która jej się przydarzyła- wzruszyła ramionami.
- No to rzeczywiście nie są problemy- skinął głową i upił łyk ze swojej szklanki.
- A u pana coś ciekawego?- spytała Jenna.
- Niestety. Mieszkam sam- odparł.
- Czyli Chicago, tak?- kobieta postanowiła go dokładnie przepytać.
- Owszem- przytaknął.
- Był pan policjantem?- wypaliła bez ogródek.
 Alaric spojrzał na nią zaskoczony. Tego się nie spodziewał. Na moment odebrało mu mowę…
* * *
 Katherine była ciągle w szoku, po tym co dziś zauważyła. Dziewczyna, która szła ze Stefanem za rękę wyglądała zupełnie, jak ona. No prawie, gorzej się ubierała i czesała, ale i tak były niesamowicie podobne.
„ To się nie zdarza w naturze, chyba że…” myślała szatynka.
„ Chyba, że były bliźniaczkami…”
 Katherine przygryzła wargę. Nie wiedziała nic o swojej rodzinie. Wychowała się w sierocińcu, nigdy jej nie adoptowano. Wszystko, co zdobyła i osiągnęła dokonała dzięki swojej ciężkiej pracy. Nikt jej w tym nie pomógł…
 Czy było, więc możliwe, że ma siostrę, o której nie wiedziała?
* * *
- Bonnie, jak tylko będę miała możliwość to sprawdzę- obiecywała po raz trzeci pani Forbes.
- Czy nie mogłaby pani tego zrobić, jak najwcześniej?- brunetka nie dawała za wygraną. Chciała wiedzieć już.
- Uważasz, że sprawa seryjnego mordercy może czekać?- szeryf uniosła brwi do góry.
- Nie, oczywiście że nie!- zaprzeczyła natychmiast dziewczyna- Niech da mi pani znać, kiedy się czegoś dowie- poprosiła ją.
- Dobrze. Odezwę się- obiecała.
 Kiedy Bonnie wyszła, kobieta pokręciła głową.
„ Te dzieci robią się coraz bardziej natarczywe”- westchnęła…
* * *
- A wy gdzie się szykujecie?- Elijah wrócił do domu po pracy i spojrzał na swoje młodsze rodzeństwo.
- Idziemy na imprezę- odparł Kol.
- Nie ma mowy. Nie ma wychodzenia z domu po dziewiętnastej- zaprotestował starszy Mikaelson.
- Nie wprowadzaj nowych bezsensownych zasad!- zaprotestowała Rebekah, która była już gotowa na zabawę i nie miała zamiaru z niej rezygnować.
- To nie moje zasady, tylko szeryfa- wyjaśnił Elijah- Wprowadzono godzinę policyjną.
- Co?- Kol krzyknął zszokowany.
- Przez te morderstwa nie można wychodzić z domu- powiedział brunet. Chciał odejść, ale młodszemu Brytyjczykowi coś się przypomniało.
- Co zrobiłeś Klausowi?- spytał w końcu.
- Nic- Elijah nie zrozumiał w pierwszej chwili.
- Przyszedł po szkole, wypił chyba całą whisky i wyszedł. Do tej pory nie wrócił- wyjaśnił Kol.
- Że co?- przeraził się bankier.
- Powiedział, że cię nienawidzi i że złamałeś jakieś tam zasady- dodał brunet.
- O nie- jęknął Elijah. Teraz już wiedział, że chodziło o Caroline. Klaus musiał ich zobaczyć i poczytać to sobie jako zdradę- Gdzie on jest?- postanowił go odnaleźć i wszystko mu wyjaśnić.
- Nie wiem. Nie spowiada mi się- odparł Kol.
- To co mu zrobiłeś?- Rebekah włączyła się do rozmowy. Była ciekawa, o co mogło chodzić.
- Nie wasza sprawa. Do łóżek i ani myśleć o ucieczce, bo nie będę was odbierał z posterunku- ostrzegł młodsze rodzeństwo i wyszedł z domu…