sobota, 2 maja 2015

Rozdział II

Rozdział II


- Witajcie w nowym roku. Chcę was tylko uświadomić, że teraz nie będzie ani trochę łatwiej. Czeka was masa pracy- pan Tanner uwielbiał dręczyć swoich uczniów. Zapowiadało się, że i tym razem historia nie będzie ani trochę przyjemniejsza.
- Mam nadzieję, że potraktujcie moje słowa poważniej niż w zeszłym roku. Na dowód, że nie kłamię dostaniecie dzisiaj zadanie domowe. Referat na trzy tysiące znaków o historii związanej z miastem. Oczekuję, że przyniesiecie go na za tydzień- po klasie rozległ się pomruk niezadowolenia, który umilkł gdy tylko nauczyciel spojrzał na nich groźnie.
- Przepraszam za spóźnienie. Zaspałem i…-  Matt wbiegł zdyszany do klasy. Wyglądał nienajlepiej. Miał doły pod oczami i blond czuprynę w nieładzie.
- Pan Donovan, jak zwykle po dzwonku. Chyba wszyscy się już do tego przyzwyczailiśmy, czyż nie?- Tanner uśmiechnął się kpiąco.
- Tym razem to naprawdę nie była moja wina- Matt próbował coś tłumaczyć, ale historyk zbył go machnięciem ręki.
 Elena spuściła głowę, kiedy tylko chłopak wpadł do klasy. Czuła się winna, bo przez całą lekcję gapiła się na Salvatore, który siedział przed nią. Zauważyła, że ma bardzo dobrze zbudowane ciało, szerokie ramiona i doskonale ułożoną fryzurę…
 Obudziła się, kiedy Bonnie ją szturchnęła. Pan Tanner o coś pytał.
- Czy może pan powtórzyć?- poprosiła szatynka.
- Ależ oczywiście. Chciałem zapytać o przedmioty pani babki, które twoja ciotka obiecała dostarczyć na wystawę- wyraźnie zirytowany historyk ledwie powstrzymywał się od złośliwości.
- Jasne. Przyniosę je jutro- obiecała Elena.
- Informuję cię, że koniec taryfy ulgowej. Od nowego roku jesteś traktowana, jak wszyscy- dodał nauczyciel.
 Szatynka poczuła się, jakby dostała w twarz. Nie potrzebowała wyjątkowego traktowania. Chciała, aby wszyscy zwracali się do niej tak, jak dawniej, a on mówi coś takiego?
 Wiedziała, że Matt wpatruje się w nią uporczywie. Siedział z Tylerem, ale najwyraźniej jemu też zależało na rozmowie. Trudno mu się dziwić. Jeszcze oficjalnie nie zerwali. Nie miał pojęcia na czym stoi.
 Kiedy tylko rozległ się dzwonek, Elena poderwała się ze swojego miejsca. Chciała pogadać z nowym kolegą, ale Caroline ją ubiegła.
- Cześć. Jestem w komitecie powitalnym. Nazywam się Caroline Forbes i proponuję ci przechadzkę po szkole- wypaliła blondynka.
- Jasne. Czemu nie?- chłopak wzruszył ramionami i wyszedł za dziewczyną z klasy.
- Możemy porozmawiać?- Matt podszedł do Eleny. Miał bardzo udręczoną minę.
- Myślę, że nawet musimy- zgodziła się szatynka.
 Ruszyli w kierunku swojego ulubionego miejsca. Nikt, z wyjątkiem paczki przyjaciół, nie wiedział o jego istnieniu. Było to na tyłach szkoły, za kantorkiem woźnego.
- Matt. Ja sobie wszystko przemyślałam. Jesteś naprawdę najlepszym chłopakiem, jakiego miałam. Czuję się przy tobie szczęśliwa i bezpieczna. Uważam cię za mojego najlepszego przyjaciela- Elena wzięła głęboki wdech.
- Tylko przyjaciela i nic więcej- dokończył Matt ze smutnym uśmiechem.
- Przepraszam, ale nie mogę być z tobą- szatynka bardzo tego żałowała.
- Czyli pomimo tego, że jestem najlepszym, co ci się przytrafiło w życiu to ze mną zrywasz?- upewnił się blondyn.
- Owszem. Przykro mi- Elena miała nadzieję, że jej nie znienawidzi.
- Spoko. Rozumiem- chłopak uśmiechnął się lekko.
- Kumple?- zapytała dziewczyna.
- Zawsze- zgodził się i przytulił ją do siebie.
- To był tylko przyjacielski przytulas, co nie?- zaśmiała się szatynka.
- A jakżeby inaczej?- odparł Matt…
* * *
- On jest niesamowity- Caroline zachwycała się nad urodą Salvatore już kolejny raz- Tak słodko się uśmiecha i normalnie chyba powoli się zakochuję- dokończyła.
 Elenę bardzo zaskoczyły te słowa. Poczuła się winna, bo postanowiła go zdobyć. Może mimo wszystko powinna go zostawić przyjaciółce? Ale on był inny… Jako jedyny w szkole obecnie wzbudził jej zainteresowanie. Miała ochotę go…
- Elena słuchasz nas?- Bonnie spojrzała na nią podejrzliwie.
- Jasne- szatynka ocknęła się z zamyślenia- Jak ma na imię ten nowy?- dziewczyna wróciła do tematu bruneta.
- Stefan. Może niezbyt nowocześnie, ale to imię naprawdę do niego pasuje- odpowiedziała natychmiast Caroline.
 Właśnie siedziały we trzy w domu Eleny. Jenna zadzwoniła, że nie wróci na noc, więc szatynka zaprosiła swoje przyjaciółki na babski wieczór.
- Mam nadzieję, że zjawi się jutro na ognisku- dodała Caroline.
- Jutro jest ognisko?- zdziwiła się Bonnie.
- Owszem. Na działce u Lockwoodów- przytaknęła blondynka.
- Wiecie, że Jeremy jeszcze nie wrócił?- Elena przygryzła wargę. Martwiła się o brata.
 W tym momencie drzwi wejściowe się otworzyły i ktoś wpadł do domu.
- Jer! Jak ty wyglądasz?- przeraziła się szatynka.
- Spoko… Wszystko jest ok.- chłopak ledwie trzymał się na nogach. Na pewno był nietrzeźwy i najwyraźniej wdał się w bójkę, gdyż miał śliwę na oku i podartą koszulkę.
- Pogadajmy- poprosiła go Elena.
- Nie ma o czym. Przynajmniej nie udaję, że jest dobrze- warknął i odtrącił jej rękę.
- Ja…- zaczęła tłumaczyć jego siostra, ale on już wbiegł po schodach i po chwili usłyszały trzaśnięcie drzwi od łazienki.
- Przynajmniej wrócił- Caroline próbowała pocieszyć przyjaciółkę, kiedy ta załamana położyła głowę na stole.
- Ale w jakim stanie?- zauważyła Elena.
- Nie może sobie z tym wszystkim poradzić. Będzie lepiej, zobaczysz- Bonnie przytuliła szatynkę.
- Wiecie co nam poprawi humor?- zapytała Caroline z błyskiem w oku.
- Co?- Elena spojrzała na nią podejrzliwie.
- To- odparła blondynka i wyjęła z torby butelkę wina.
- Serio? Pierwszego dnia szkoły chcesz pić?- oburzyła się Bonnie- Dawaj to- powiedziała, kiedy Caroline uniosła brwi do góry. Brunetka pierwsza pociągnęła łyk czerwonego wina.
- Teraz ja- Elena druga chwyciła butelkę i wypiła tyle, że prawie się zachłysnęła.
- Ok. Nie umiesz pić, moja droga. Moja kolej- blondynka prawie siłą wyrwała butelkę swojej przyjaciółce.
 Kiedy wypiły już całe wino, humory bardzo im się poprawiły. Elenie szumiało w głowie a Caroline ledwo trzymała się na nogach.



- Ja go naprawdę kocham- mówiła blondynka. Leżała na kanapie i po raz kolejny rozpoczęła rozmowę na temat Stefana.
- Nawet go nie znasz- zauważyła Bonnie, która trzymała się najlepiej z nich trzech.
- A czy to przeszkadza w miłości?- Caroline nie dawała za wygraną.
- Rok temu mówiłaś, że kochasz Tylera, po tym jak zatańczył z tobą wolnego na imprezie kończącej rok szkolny- przypomniała Elena.
- Ale to jest coś innego- oburzyła się blondynka. Wstała z kanapy i o mały włos nie wylądowała na podłodze.
- Care, usiądź. Chyba pora się położyć- zaproponowała Bonnie.
- Świetny pomysł. Jutro trzeba iść do szkoły- zgodziła się szatynka.
- A pogadamy jeszcze o Stefanie?- Caroline uśmiechnęła się słodko.
- Jasne. Idziemy do Eleny- Bonnie chwyciła butelkę i schowała ją do torby a potem zgarnęła przyjaciółki i zaprowadziła je do pokoju.
 Wszystkie trzy położyły się na łóżku Eleny i już po chwili spały…
* * *
- Umieram…- Caroline masowała głowę przez całą drogę do szkoły a teraz, kiedy usiadła na ławce ledwie mogła utrzymać pionową pozycję.
- Masz naprawdę słabą głowę- zaśmiała się Elena. Ona czuła się całkiem dobrze. Tylko lekki ból głowy przypominał, że wypiły wczoraj.
- Nie musisz mnie dobijać- westchnęła blondynka.
- Rany, Care! Jak ty wyglądasz?- podszedł do nich Tyler Lockwood i nie krył swojego szoku.
- Tyler, błagam nie teraz- Bonnie próbowała go zmusić do odejścia.
- Dzięki, Ty. Nie ma, jak to świeża krytyka z rana- prychnęła pogardliwie Caroline.
- Nie obrażaj się. Jeśli się ogarniesz i wieczorem będziesz wyglądać lepiej to możesz iść jako moja para na ognisko dzisiaj- uśmiechnął się do niej. Blondynka podniosła się na nogi i parsknęła mu śmiechem prosto w twarz.
- Za żadne skarby świata- dodała- Idziemy dziewczyny- chwyciła Elenę oraz Bonnie pod rękę i pociągnęła je w kierunku klasy.
- Co on sobie myśli? Że niby ja? Caroline Forbes umówiłabym się z nim?- mówiła oburzona blondynka.
- Najwyraźniej- Elena przestała jej słuchać, gdyż dostrzegła Stefana. Nie patrzył na nią, tylko przyglądał się kartce, którą trzymał w ręce. Może pod natarczywością jej spojrzenia, a może znudziło mu się już oglądanie papierka, podniósł głowę. Ich spojrzenia się spotkały.
 Brunet uśmiechnął się i ruszył w jej kierunku. Dziewczynie szybciej zabiło serce.
- Cześć. Mam pytanie, czy wiesz może gdzie jest klasa numer trzydzieści?- szatynka o mały włos nie rozpłynęła się, kiedy przyglądał jej się.
- Zaprowadzę cię- zaproponowała. Całkowicie zapomniała o Caroline i Bonnie.
- Będę ci bardo wdzięczny- powiedział.
- Jestem Elena- przedstawiła się, kiedy tylko odeszli od klasy. Wyciągnęła do niego dłoń.
- Stefan- uśmiechnął się. Uścisnął lekko podaną rękę.
- Jesteś tu nowy?- stwierdziła oczywistość szatynka.
- Można tak powiedzieć- przytaknął.
- Będziesz dzisiaj na imprezie?- dziewczyna zignorowała jego dziwną wypowiedź.
- A mam być?- spytał. Elena spojrzała na niego. Zaczęła zastanawiać się, czy nie robi sobie z niej żartów.
- Będzie fajnie- odparła.
- W takim razie przyjdę- obiecał.
- Super. Tu masz klasę numer trzydzieści- dziewczyna wskazała ręką na jedne z drzwi po prawej stronie.
- Dzięki i do zobaczenia- pożegnał się i wszedł do klasy.
 Elena była ciągle w szoku. Rozmowa ze Stefanem tylko zaostrzyła jej apetyt. Ten chłopak był wprost idealny. W dodatku ta nutka tajemniczości…

 On będzie jej. Bez względu na wszystko. Nie odda go nikomu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz