Rozdział II
- Witajcie w nowym roku. Chcę
was tylko uświadomić, że teraz nie będzie ani trochę łatwiej. Czeka was masa
pracy- pan Tanner uwielbiał dręczyć swoich uczniów. Zapowiadało się, że i tym
razem historia nie będzie ani trochę przyjemniejsza.
- Mam nadzieję, że
potraktujcie moje słowa poważniej niż w zeszłym roku. Na dowód, że nie kłamię
dostaniecie dzisiaj zadanie domowe. Referat na trzy tysiące znaków o historii
związanej z miastem. Oczekuję, że przyniesiecie go na za tydzień- po klasie
rozległ się pomruk niezadowolenia, który umilkł gdy tylko nauczyciel spojrzał
na nich groźnie.
- Przepraszam za
spóźnienie. Zaspałem i…- Matt wbiegł
zdyszany do klasy. Wyglądał nienajlepiej. Miał doły pod oczami i blond czuprynę
w nieładzie.
- Pan Donovan, jak zwykle
po dzwonku. Chyba wszyscy się już do tego przyzwyczailiśmy, czyż nie?- Tanner
uśmiechnął się kpiąco.
- Tym razem to naprawdę
nie była moja wina- Matt próbował coś tłumaczyć, ale historyk zbył go
machnięciem ręki.
Elena spuściła głowę, kiedy tylko chłopak
wpadł do klasy. Czuła się winna, bo przez całą lekcję gapiła się na Salvatore,
który siedział przed nią. Zauważyła, że ma bardzo dobrze zbudowane ciało,
szerokie ramiona i doskonale ułożoną fryzurę…
Obudziła się, kiedy Bonnie ją szturchnęła. Pan
Tanner o coś pytał.
- Czy może pan powtórzyć?-
poprosiła szatynka.
- Ależ oczywiście. Chciałem
zapytać o przedmioty pani babki, które twoja ciotka obiecała dostarczyć na
wystawę- wyraźnie zirytowany historyk ledwie powstrzymywał się od złośliwości.
- Jasne. Przyniosę je
jutro- obiecała Elena.
- Informuję cię, że koniec
taryfy ulgowej. Od nowego roku jesteś traktowana, jak wszyscy- dodał
nauczyciel.
Szatynka poczuła się, jakby dostała w twarz.
Nie potrzebowała wyjątkowego traktowania. Chciała, aby wszyscy zwracali się do
niej tak, jak dawniej, a on mówi coś takiego?
Wiedziała, że Matt wpatruje się w nią
uporczywie. Siedział z Tylerem, ale najwyraźniej jemu też zależało na rozmowie.
Trudno mu się dziwić. Jeszcze oficjalnie nie zerwali. Nie miał pojęcia na czym
stoi.
Kiedy tylko rozległ się dzwonek, Elena
poderwała się ze swojego miejsca. Chciała pogadać z nowym kolegą, ale Caroline
ją ubiegła.
- Cześć. Jestem w
komitecie powitalnym. Nazywam się Caroline Forbes i proponuję ci przechadzkę po
szkole- wypaliła blondynka.
- Jasne. Czemu nie?-
chłopak wzruszył ramionami i wyszedł za dziewczyną z klasy.
- Możemy porozmawiać?-
Matt podszedł do Eleny. Miał bardzo udręczoną minę.
- Myślę, że nawet musimy-
zgodziła się szatynka.
Ruszyli w kierunku swojego ulubionego miejsca.
Nikt, z wyjątkiem paczki przyjaciół, nie wiedział o jego istnieniu. Było to na
tyłach szkoły, za kantorkiem woźnego.
- Matt. Ja sobie wszystko
przemyślałam. Jesteś naprawdę najlepszym chłopakiem, jakiego miałam. Czuję się
przy tobie szczęśliwa i bezpieczna. Uważam cię za mojego najlepszego
przyjaciela- Elena wzięła głęboki wdech.
- Tylko przyjaciela i nic
więcej- dokończył Matt ze smutnym uśmiechem.
- Przepraszam, ale nie
mogę być z tobą- szatynka bardzo tego żałowała.
- Czyli pomimo tego, że
jestem najlepszym, co ci się przytrafiło w życiu to ze mną zrywasz?- upewnił
się blondyn.
- Owszem. Przykro mi-
Elena miała nadzieję, że jej nie znienawidzi.
- Spoko. Rozumiem- chłopak
uśmiechnął się lekko.
- Kumple?- zapytała
dziewczyna.
- Zawsze- zgodził się i
przytulił ją do siebie.
- To był tylko
przyjacielski przytulas, co nie?- zaśmiała się szatynka.
- A jakżeby inaczej?-
odparł Matt…
* * *
- On jest niesamowity-
Caroline zachwycała się nad urodą Salvatore już kolejny raz- Tak słodko się
uśmiecha i normalnie chyba powoli się zakochuję- dokończyła.
Elenę bardzo zaskoczyły te słowa. Poczuła się
winna, bo postanowiła go zdobyć. Może mimo wszystko powinna go zostawić
przyjaciółce? Ale on był inny… Jako jedyny w szkole obecnie wzbudził jej
zainteresowanie. Miała ochotę go…
- Elena słuchasz nas?-
Bonnie spojrzała na nią podejrzliwie.
- Jasne- szatynka ocknęła
się z zamyślenia- Jak ma na imię ten nowy?- dziewczyna wróciła do tematu
bruneta.
- Stefan. Może niezbyt
nowocześnie, ale to imię naprawdę do niego pasuje- odpowiedziała natychmiast
Caroline.
Właśnie siedziały we trzy w domu Eleny. Jenna
zadzwoniła, że nie wróci na noc, więc szatynka zaprosiła swoje przyjaciółki na
babski wieczór.
- Mam nadzieję, że zjawi
się jutro na ognisku- dodała Caroline.
- Jutro jest ognisko?-
zdziwiła się Bonnie.
- Owszem. Na działce u
Lockwoodów- przytaknęła blondynka.
- Wiecie, że Jeremy
jeszcze nie wrócił?- Elena przygryzła wargę. Martwiła się o brata.
W tym momencie drzwi wejściowe się otworzyły i
ktoś wpadł do domu.
- Jer! Jak ty wyglądasz?-
przeraziła się szatynka.
- Spoko… Wszystko jest
ok.- chłopak ledwie trzymał się na nogach. Na pewno był nietrzeźwy i
najwyraźniej wdał się w bójkę, gdyż miał śliwę na oku i podartą koszulkę.
- Pogadajmy- poprosiła go
Elena.
- Nie ma o czym.
Przynajmniej nie udaję, że jest dobrze- warknął i odtrącił jej rękę.
- Ja…- zaczęła tłumaczyć
jego siostra, ale on już wbiegł po schodach i po chwili usłyszały trzaśnięcie
drzwi od łazienki.
- Przynajmniej wrócił-
Caroline próbowała pocieszyć przyjaciółkę, kiedy ta załamana położyła głowę na
stole.
- Ale w jakim stanie?-
zauważyła Elena.
- Nie może sobie z tym
wszystkim poradzić. Będzie lepiej, zobaczysz- Bonnie przytuliła szatynkę.
- Wiecie co nam poprawi
humor?- zapytała Caroline z błyskiem w oku.
- Co?- Elena spojrzała na
nią podejrzliwie.
- To- odparła blondynka i
wyjęła z torby butelkę wina.
- Serio? Pierwszego dnia
szkoły chcesz pić?- oburzyła się Bonnie- Dawaj to- powiedziała, kiedy Caroline
uniosła brwi do góry. Brunetka pierwsza pociągnęła łyk czerwonego wina.
- Teraz ja- Elena druga
chwyciła butelkę i wypiła tyle, że prawie się zachłysnęła.
- Ok. Nie umiesz pić, moja
droga. Moja kolej- blondynka prawie siłą wyrwała butelkę swojej przyjaciółce.
Kiedy wypiły już całe wino, humory bardzo im
się poprawiły. Elenie szumiało w głowie a Caroline ledwo trzymała się na
nogach.
- Ja go naprawdę kocham-
mówiła blondynka. Leżała na kanapie i po raz kolejny rozpoczęła rozmowę na
temat Stefana.
- Nawet go nie znasz-
zauważyła Bonnie, która trzymała się najlepiej z nich trzech.
- A czy to przeszkadza w
miłości?- Caroline nie dawała za wygraną.
- Rok temu mówiłaś, że
kochasz Tylera, po tym jak zatańczył z tobą wolnego na imprezie kończącej rok
szkolny- przypomniała Elena.
- Ale to jest coś innego-
oburzyła się blondynka. Wstała z kanapy i o mały włos nie wylądowała na podłodze.
- Care, usiądź. Chyba pora
się położyć- zaproponowała Bonnie.
- Świetny pomysł. Jutro
trzeba iść do szkoły- zgodziła się szatynka.
- A pogadamy jeszcze o
Stefanie?- Caroline uśmiechnęła się słodko.
- Jasne. Idziemy do Eleny-
Bonnie chwyciła butelkę i schowała ją do torby a potem zgarnęła przyjaciółki i
zaprowadziła je do pokoju.
Wszystkie trzy położyły się na łóżku Eleny i
już po chwili spały…
* * *
- Umieram…- Caroline
masowała głowę przez całą drogę do szkoły a teraz, kiedy usiadła na ławce
ledwie mogła utrzymać pionową pozycję.
- Masz naprawdę słabą
głowę- zaśmiała się Elena. Ona czuła się całkiem dobrze. Tylko lekki ból głowy
przypominał, że wypiły wczoraj.
- Nie musisz mnie dobijać-
westchnęła blondynka.
- Rany, Care! Jak ty
wyglądasz?- podszedł do nich Tyler Lockwood i nie krył swojego szoku.
- Tyler, błagam nie teraz-
Bonnie próbowała go zmusić do odejścia.
- Dzięki, Ty. Nie ma, jak
to świeża krytyka z rana- prychnęła pogardliwie Caroline.
- Nie obrażaj się. Jeśli
się ogarniesz i wieczorem będziesz wyglądać lepiej to możesz iść jako moja para
na ognisko dzisiaj- uśmiechnął się do niej. Blondynka podniosła się na nogi i parsknęła
mu śmiechem prosto w twarz.
- Za żadne skarby świata-
dodała- Idziemy dziewczyny- chwyciła Elenę oraz Bonnie pod rękę i pociągnęła je
w kierunku klasy.
- Co on sobie myśli? Że
niby ja? Caroline Forbes umówiłabym się z nim?- mówiła oburzona blondynka.
- Najwyraźniej- Elena
przestała jej słuchać, gdyż dostrzegła Stefana. Nie patrzył na nią, tylko
przyglądał się kartce, którą trzymał w ręce. Może pod natarczywością jej
spojrzenia, a może znudziło mu się już oglądanie papierka, podniósł głowę. Ich spojrzenia
się spotkały.
Brunet uśmiechnął się i ruszył w jej kierunku.
Dziewczynie szybciej zabiło serce.
- Cześć. Mam pytanie, czy
wiesz może gdzie jest klasa numer trzydzieści?- szatynka o mały włos nie
rozpłynęła się, kiedy przyglądał jej się.
- Zaprowadzę cię- zaproponowała.
Całkowicie zapomniała o Caroline i Bonnie.
- Będę ci bardo wdzięczny-
powiedział.
- Jestem Elena-
przedstawiła się, kiedy tylko odeszli od klasy. Wyciągnęła do niego dłoń.
- Stefan- uśmiechnął się. Uścisnął
lekko podaną rękę.
- Jesteś tu nowy?-
stwierdziła oczywistość szatynka.
- Można tak powiedzieć-
przytaknął.
- Będziesz dzisiaj na
imprezie?- dziewczyna zignorowała jego dziwną wypowiedź.
- A mam być?- spytał.
Elena spojrzała na niego. Zaczęła zastanawiać się, czy nie robi sobie z niej
żartów.
- Będzie fajnie- odparła.
- W takim razie przyjdę-
obiecał.
- Super. Tu masz klasę
numer trzydzieści- dziewczyna wskazała ręką na jedne z drzwi po prawej stronie.
- Dzięki i do zobaczenia-
pożegnał się i wszedł do klasy.
Elena była ciągle w szoku. Rozmowa ze Stefanem
tylko zaostrzyła jej apetyt. Ten chłopak był wprost idealny. W dodatku ta nutka
tajemniczości…
On będzie jej. Bez względu na wszystko. Nie
odda go nikomu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz