poniedziałek, 6 lutego 2017

Rozdział VI



Caroline

            Obudziłam się następnego dnia z okropnym kacem. Czułam się beznadziejnie i w dodatku miałam poważne luki w pamięci. Na czworakach dostałam się do łazienki, w ostatniej chwili nachyliłam się nad muszlą klozetową i zwymiotowałam cały alkohol, który w siebie wlałam dzień wcześniej.
            Nie pomogło mi to jednak, tak jakbym chciała. Głowa dalej mnie bolała i bardzo chciało mi się pić. Po jakichś piętnastu minutach, kiedy żołądek dał mi chwilowo spokój, podniosłam się i wyszłam z łazienki. Spojrzałam przy okazji, w co ja jestem ubrana. Miałam na sobie męską koszulę, koloru białego. Była mi o wiele za duża, ale pachniała bardzo przyjemnie. Właściciel, kimkolwiek był, miał dobry gust, jeśli chodzi o perfumy.
            Nie przejęłam się zbytnio strojem. Matki i tak zapewne nie było w domu. Miałam rację, nie zastałam jej w kuchni. Za to spotkałam tam kogoś, kogo się nie spodziewałam zobaczyć.
- Kol? Co ty tu robisz?- zapytałam. Zmarszczyłam brwi zaciekawiona.
- Sprawdzam, czy żyjesz po wczorajszej libacji- spojrzał na mnie litościwie.
- Widziałeś?- zarumieniłam się, gdyż naprawdę nie pamiętałam, co wczoraj wyprawiałam. Film urwał mi się już w Grillu, po odejściu Hayley i Matta. Ostatnie, co pamiętałam to flirt z przystojnym nieznajomym.
- Całe Mystic Falls widziało- nalał wody do szklanki i podał mi- Pewnie cię suszy- dodał niepotrzebnie. Już i bez tych słów, czułam się wystarczająco upokorzona.
- Było, aż tak źle?- przyjęłam ofiarowany napój z wdzięcznością.
- Tyler Lockwood jest raczej średnio zadowolony- uśmiechnął się szeroko. Zaczęłam się zastanawiać, co takiego zrobiłam, ale głupio mi było pytać- Nie pamiętasz, co wykombinowałaś?- domyślił się bez problemu. Najwidoczniej moja mina powiedziała mu wszystko.
- Słabo- przyznałam z głębokim westchnieniem.
- Gdybym ja wypił tyle, co ty nie byłbym w stanie się utrzymać na nogach- nowy głos dołączył do naszej dyskusji. Odwróciłam się na pięcie i zdębiałam. Przede mną stał koleś poznany wczoraj w barze. Nie miał na sobie koszulki i to jego świetnie umięśnione ciało, odebrało mi mowę.




- Gdzie twoja koszulka?- zapytałam. Wydawało mi się, że to pytanie jest wystarczająco neutralne.
- A jak myślisz, co masz założone?- odpowiedział pytaniem na pytanie. Spojrzałam na swoją bluzkę i wtedy sobie przypomniałam, co mam ubrane.
- Ładne perfumy- wypaliłam. Blondyn uniósł brwi, po czym parsknął śmiechem. Spodobał mi się jego śmiech. Mimo tego zrobiłam obrażoną minę i zacisnęłam zęby.
- Stara, dobra Caroline- powiedział i pokręcił głową.
- Czekaj, co? Skąd ty mnie znasz?- zrobiłam dwa kroki w tył i zaczęłam wpatrywać się w niego podejrzliwie.
- Jestem bratem Kola- otwarłam szeroko buzię ze zdziwienia. Bratem… Ale jak to było możliwe? Z tego wynikało, że wymazano mi więcej pamięci, niż myślałam. Tylko kto i dlaczego to zrobił?
- Nic nie rozumiem…- przyznałam.
- Caroline, to ja wykasowałem ci pamięć. Było to dokładnie cztery lata temu- patrzyłam na niego z szeroko otwartymi ustami, podczas gdy chłopak kontynuował swoją wypowiedź- Nie mieliśmy wyboru. Groziło ci śmiertelne niebezpieczeństwo. Musiałem cię ratować- Kol oparł się o stolik i uważnie obserwował moją reakcję. Jego starszy brat również nie spuszczał ze mnie oczu. Dopiero po kilkunastu pełnych napięcia sekundach, do mojego skacowanego umysłu, dotarło że powinnam się odezwać.
- Chcę odzyskać moje wspomnienia- powiedziałam odważnie. Zrobiłam krok do przodu i spojrzałam wyczekująco na Brytyjczyka.
- Zwrócę ci je. Gotowa?- skinęłam głową. Wtedy on położył dłonie na moich policzkach i nagle znalazłam się w innym miejscu.
            Wydarzenia przelatywały mi przed oczami niezwykle szybko. Jednakże wszystko łączyło się w logiczną całość.

Najpierw dostrzegłam pierwsze spotkanie z Klausem, jak uratował mnie przed wampirem.
Potem zabrał mnie do domu i zamieszkałam z pierwotnymi.
Zaopiekowali się mną, chociaż niechętnie. Mój dobroczyńca przekonał ich, że mają dać mi szansę.
Poszłam do szkoły. Ktoś mnie obraził, że jestem przybłędą. Wróciłam zapłakana i natychmiast pobiegłam do Klausa. Przytulił mnie i pocieszył. Opowiedział swoją historię. O tym, jak ojciec nigdy go nie kochał, jak czuł się nieszczęśliwy.
Z każdym nawet najmniejszym problemem i troską zwierzałam się mojemu opiekunowi. Był moim powiernikiem we wszystkim. Nie było rzeczy, o której mu nie mówiłam.
Kiedy pierwszy chłopak mnie olał, kiedy przyjaciółka zdradziła, kiedy śniły mi się koszmary, kiedy brakowało mi rodziny. On był zawsze obok, zawsze gotowy nieść pomoc sierocie.
Ostatnia scena, którą zobaczyłam była niesamowicie wzruszająca.
- Muszę to zrobić. Będziesz miała jakiś czas spokój- odgarnął mi kosmyki włosów z twarzy.
- Ale ja chcę pamiętać. Kocham cię- po mojej twarzy ciekły łzy. Przytuliłam się do niego mocno. Oplótł mnie swoimi ramionami i oparł podbródek na mojej głowie.
- Obiecuję ci, że się jeszcze spotkamy. Kiedy to się skończy, kiedy będziesz już bezpieczna, wrócę do ciebie- wyszeptał.
- Nie zostawiaj mnie. Tylko ty mi zostałeś- łkałam. Moczyłam mu koszulkę łzami, jednak on się nie przejmował.
- Zawsze będę przy tobie. A tymczasem zostaniesz z Liz- znieruchomiałam. Nie lubiłam tej kobiety.
- Nienawidzę jej. Jest wredną…- przerwał mi, zanim zdążyłam dokończyć.
- Będziesz myślała, że jest twoją matką, a Bill ojcem- to już w ogóle mi się nie podobało. Bill był złym wampirem, naprawdę złym.
- Ale proszę, nie zabieraj mi wspomnień. Chcę cię pamiętać. Ciebie, Kola, Rebekah, Elijah, Damona i Stefana…- wymieniałam po kolei moje ulubionych krwiopijców.
- Mówiłem ci, że nie pochwalam znajomości z braćmi Salvatore- wyraźnie się nadąsał. Od dawna wiedziałam, że jest zazdrosny o sympatię, którą ich darzyłam.
- Przecież wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy- uspokoiłam go. Uśmiechnęłam się do niego słodko. Po chwili wahania odwzajemnił się tym samym.
- Dobrze. Zacznijmy już, Kochana- złapał moją twarz dłonie  i przemówił spokojnym głosem.
- Kocham cię- zdążyłam powiedzieć, zanim zaczął.
- Zapomnisz teraz o mnie, o twoim pobycie w Nowym Orleanie, o Mikaelsonach i Salvatorach. Jesteś córką Liz i Billa Forbes. Przeprowadziliście się do Mystic Falls z Europy. Miałaś szczęśliwe dzieciństwo. Będziesz żyła normalnie, nie wiedząc o istnieniu wampirów. Żegnaj Caroline- mój wzrok stał się zamglony. Klaus ucałował mnie jeszcze w czoło, po czym powoli odszedł, pozostawiając mnie samą…

            Wróciłam do rzeczywistości. Klaus opuścił ręce i wpatrywał się we mnie zaciekawiony. Zapewne czekał na to, co zrobię. Kol gdzieś zniknął.
- Uratowałeś mnie- szepnęłam. Miałam mętlik w głowie, jednak kac zniknął. Wszystkie wspomnienia do mnie wróciły.
- Czasami warto jest być dobrym- odparł. Kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu.
- Dlaczego nie pamiętam pierwszych lat swojego życia?- wyciągnął do mnie ręce, jednak zignorowałam je. Coś mi tutaj nie pasowało. Zwrócił mi pamięć, ale od momentu, kiedy się spotkaliśmy. Nic wcześniejszego. Dalej mnóstwo pytań kłębiło mi się w głowie. Najbardziej podstawowym było to, co się stało z moimi rodzicami.
- Nie wiemy, co było przedtem. Próbowałem się tego dowiedzieć, ale niestety…- rozłożył bezradnie ramiona.
- To wszystko jest jakieś pogmatwane- pomasowałam sobie skronie. Stefan był moim dobrym przyjacielem od lat, tak samo jego brat. Oboje byli wampirami podobnie, jak rodzina, która mnie wychowała.
- Możesz na mnie liczyć- złapał mnie za rękę i uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Serce zabiło mi żywiej, kiedy spojrzałam w jego piękne oczy.
- Wiem. Dziękuję, że wróciłeś- odpowiedziałam. Po krótkim wahaniu przytuliłam się do niego, tak samo jak przed laty…

Kol

            Wyszedłem z domu Caroline, kiedy Klaus przystąpił do zwracania jej wspomnień. To do niego należało, żeby wszystko jej wyjaśnił. Z bólem to przyznawałem, ale ich więź była silniejsza, niż moja i jej. Mojego brata tylko ona trzymała w ryzach. Bez tej dziewczyny wracał zły i okrutny Mikaelson. Młoda Caroline zawróciła mu w głowie, teraz na pewno nie pozwoli jej odejść i zdobędzie ją, prędzej czy później.
            Znalazłem się w jednej z bocznych uliczek. Usłyszałem jakieś hałasy za plecami. Nie przejąłem się tym zbytnio. W końcu, jako pierwotny wampir, nie musiałem się nikogo obawiać. Szedłem, więc spokojnie dalej. Ręce schowałem do kieszeni.
            Zdołałem zrobić, jeszcze jakieś trzy kroki, po czym poczułem ból w klatce piersiowej. Zerknąłem zszokowany na przedmiot, który utkwił mi w sercu. Był to sztylet, ten sam, który mógł uśpić pierwotnego wampira.
- Jak zwykle głupiutki Kol obrywa pierwszy- usłyszałem znajomy głos. Przeraziłem się nie na żarty. To nie mogła być prawda. Podpowiedział mi mój umysł. Upadłem na kolana i momentalnie straciłem przytomność. Dostrzegłem wokół siebie tylko ciemność…

Bonnie

            Babcia mówiła, że moja moc się rozwija, ale niespecjalnie mnie to cieszyło. Miałam dosyć tego, że widzę różne straszne rzeczy, że mogę przewidywać co i kiedy się wydarzy. Przeważnie nie były to miłe sceny. Tym razem było podobnie. Zaledwie położyłam się spać, a już przyśniła mi się wizja.
            Zobaczyłam Caroline. Wpatrywała się w coś, co znajdowało się ponad moim ramieniem. Jej mina świadczyła, że jest przerażona. Jakaś ciemna postać podeszła do mojej przyjaciółki. Ta próbowała uciekać, ale nie dała rady nawet drgnąć.
- Wreszcie się spotykamy, moja droga- mężczyzna wyjął z kieszeni drewniany kołek. Forbes krzyknęła, ale w jednej sekundzie jej krzyk ucichł. W serce miała wbity kawał drewna. Twarz Caroline pokryła się siecią czarnych żył, po czym dziewczyna upadła na ziemię.
            Ocknęłam się w swoim pokoju. Serce biło mi, jak szalone. Byłam przerażona, ponieważ wiedziałam, że jest to jedna z proroczych wizji. Caroline musiała się o tym dowiedzieć…