wtorek, 26 maja 2015

Rozdział XVII

- Vic, zabiorę cię do domu- Matt uśmiechnął się do siostry i pomógł jej wstać. Po kilku dniach pobytu w szpitalu czuła się o niebo lepiej. Jednakże ciągle nic sobie nie przypomniała.
- Dziękuję. Wiesz, że cię kocham?- odpowiedziała i mocno go przytuliła.
- Wiem. Ja ciebie też kocham Małpo- odwzajemnił uścisk bez wahania.
- A co jeśli on będzie chciał dokończyć dzieła i przyjdzie po mnie?- Vicky zadawała te pytanie już któryś raz z rzędu.
- To go zamorduje- odparł poważnie chłopak.
- Matty…- dziewczyna przewróciła oczami.
- Policja będzie pilnować naszego domu. Funkcjonariusz nie może opuścić cię ani na minutę- wyjaśnił.
- Naprawdę? Szeryf się zgodziła?- Vicky nie posiadała się ze szczęścia.
- Sama to zaproponowała- uśmiechnął się Matt.
- To teraz możemy już wracać do domu- szatynka skinęła głową.
 Po chwili już siedzieli w starym samochodzie blondyna. Nie wiedzieli jednak, że ktoś ich obserwuje. Jakiś mężczyzna w kapturze bacznie się im przyglądał. Dopiero, kiedy odjechali powoli ruszył za nimi…
* * *
- Czy ja powiedziałem wczoraj, że Elijah mi czegoś zabronił?- Klaus przełknął ślinę. Liczył na to, że nie wygadał zbyt wiele wieczorem.
- Tak. Kazał ci mnie zostawić, ponoć- odparła Caroline. Postanowiła się dowiedzieć wszystkiego i teraz nie miała zamiaru odpuszczać.
- Słuchaj. Byłem kompletnie pijany i nie wiem, co ci naopowiadałem, ale…- próbował tłumaczyć, lecz dziewczyna przerwała mu w połowie zdania.
- Ukrywacie się przed policją? Co zrobiliście?- spytała.
 Klaus otworzył oczy szeroko. Tego się nie spodziewał. To niemożliwe, żeby aż tyle je powiedział.
- Chyba muszę już iść- wyjąkał w końcu.
- To poproszę mamę, aby was sprawdziła. Mamo!- pani szeryf wróciła późno do domu i teraz jeszcze spała. Klaus rzucił się w kierunku dziewczyny i zasłonił jej usta dłonią.
- Nie ma mowy- wyszeptał jej do ucha- Jeśli przestaniesz wrzeszczeć to ci coś wyjaśnię- obiecał. Blondynka skinęła głową na znak zgody.
- Słucham- spojrzała na niego wyczekująco.
- Chodzi oto, że owszem uciekamy przed policją. Nie mogę ci powiedzieć, dlaczego, bo złożyłem przysięgę- wytłumaczył.
- Zabiliście kogoś?- chciała wiedzieć Caroline.
- Tak- odparł…
* * *
- Elena, nie drąż tego tematu- Damon spojrzał na nią ze złością.
- Bo co?- odparła dziewczyna. Nie bała się go, no może trochę.
- Bo cię jeszcze twoja śliczna główko zacznie boleć- powiedział.
- Chcę wiedzieć i koniec kropka- szatynka nie dawała za wygraną.
- Chcesz? A jesteś gotowa poznać prawdę o wszystkim? O byłej ukochanej Stefa, o tym dlaczego uciekliśmy?- zawołał. Było widać, że jest wściekły. Teraz nie panował już nad sobą.
- Tak!- krzyknęła zapytana.
 Chłopak złapał jej ramię i zaprowadził do swojego mieszkania. Puścił ją w salonie i zniknął w pokoju brata.
 Po chwili wrócił z fotografią w ręce. Podał Elenie zdjęcie i spojrzał na nią wyczekująco. A dziewczyna wpatrywała się w osobę na zdjęciu z otwartymi ustami.
 Tego się nie spodziewała…
* * *
- Elena, co ty tu robisz?- Stefan odwrócił się i zobaczył swoją dziewczynę. Chłopak znajdował się w parku, w jego najbardziej ukrytej części. Odkąd wprowadzili się do Mystic Falls często tu przychodził, kiedy potrzebował ciszy i spokoju. Nikt inny się tu nie zjawiał, więc mógł w spokoju przemyśleć różne sprawy.



- Szukałam cię- wyjaśniła dziewczyna. Usiadła obok niego.
- Przepraszam cię. Wiem, że nie powinienem się rozłączać- uśmiechnął się do niej i uścisnął jej rękę.
- No, nie. Tylko, że ja też nie powinnam była naciskać na ciebie- Elena odwzajemniła uścisk.
- Ale masz prawo wiedzieć- Stefan przygryzł wargę.
- Kiedy będziesz gotów to mi o wszystkim opowiesz- zaproponowała szatynka.
- Uciekliśmy z Damonem z Nowego Jorku z dwóch powodów. Pierwszym była nieszczęśliwa historia miłosna a drugim rodzina Mikaelsonów. W skrócie nasze rody nie znoszą się od stuleci a teraz w dodatku zrobiliśmy coś megagłupiego i w ogóle jest słabo…- westchnął brunet.
- A ta historia miłosna?- dziewczyna była bardziej tym zainteresowana.
- Katherine… Zakochałem się w niej, przynajmniej tak wtedy sądziłem. Tylko, że ona bawiła się mną, mną i Damonem. O mały włos się nie pozabijaliśmy, podczas gdy ona się z nas naśmiewała- na policzki szatynki wstąpiły rumieńce.
- Już jej nie kochasz?- wydusiła z siebie.
- Nigdy jej nie kochałem- odparł chłopak.
- Wiesz, ja muszę już iść- dziewczyna pospiesznie się podniosła i pożegnała.
 Była wściekła… Nie po to przyjechała do Mystic Falls, aby Stefan jej powiedział, że nic do niej nie czuje i nigdy nie czuł.
 Nikt nie traktuje w ten sposób, Katherine Pierce, nikt...
* * *
 Jenna przymierzyła już kolejny strój. Nie wiedziała, w co powinna się ubrać. Nic jej nie pasowało. W końcu wybrała krótką, czarną sukienkę bez ramiączek. Włosy pozostawiła rozpuszczone, w takich czuła się najwygodniej.
 Zaledwie kilkanaście minut później rozległ się dzwonek do drzwi. Kobieta szybko pobiegła otworzyć. Alaric przyszedł z bukietem róż.
- Piękne kwiaty- Jenna uśmiechnęła się.
- Piękne kwiaty dla pięknej kobiety- odparł mężczyzna.
- Wejdziesz?- spytała, aby ukryć zmieszanie.
- Jasne- zgodził się i już po chwili siedzieli razem w jadalni.
 Jenna położyła dwa talerze obiadu na stole.
- Wygląda przepysznie- Alaric natychmiast zabrał się za jedzenie.
Kiedy już skończyli, przenieśli się do salonu.
- A więc, jesteś tu w sprawie śledztwa?- spytała Jenna.
- A ty znowu o tym?- pokręcił głową.
- Tak. Chcę wiedzieć, czy ktoś się nami zainteresował w końcu- odparła, bynajmniej niespeszona.
- Dobra. Prowadzę tu śledztwo. Tylko błagam nikomu nie mów- dał w końcu za wygraną.
- Będę milczeć, jak grób- obiecała.
- Ten morderca nie może wiedzieć, że tu jestem- wyjaśnił jej.
- Nikomu nie powiem, naprawdę- powiedziała z uśmiechem.
- Dziękuję- Alaric odwzajemnił uśmiech…
* * *
- Babciu! Szeryf Forbes ją znalazła!- Bonnie wbiegła do domu.
- Co? Gdzie jest?- pani Bennet podniosła się z fotela.
- Mieszka niecałą godzinę drogi stąd- wyjaśniła brunetka.
- Teraz już musi być dobrze- kobieta odetchnęła lżej.
- Będzie. Tyle się namęczyłyśmy, że musi nam się udać- odparła dziewczyna i mocno przytuliła babcię.
- Pojedziemy tam jutro- stwierdziła Sheila.
- Zgoda- przytaknęła Bonnie- Idę się przejść. Wrócę niedługo- obiecała i wyszła z domu.
 Teraz wszystko zaczynało się układać. Wreszcie mogła mieć nadzieję…
* * *
 Kol szedł przez park. Czuł się samotny, jak nie on. Do tej pory miał wokół siebie zawsze grupkę wielbicieli, ale w tym mieście nic nie było normalne.
 Tyler miał zakaz wychodzenia z domu, a był jego jedynym kumplem, w sumie.
 Chłopak był tak zamyślony, że nie zauważył dziewczyny, na którą wpadł. Ta upadła na ziemię.
- Przepraszam!- zawołał natychmiast i nachylił się nad nią- Bonnie?- zdziwił się.
- Tak- przytaknęła. Zasłoniła rękawem sweterka nos. Brunet spostrzegł krew.
- Chodź, obejrzymy to u mnie- powiedział i podciągnął ją do góry. Dziewczyna nie stawiała żadnego oporu, wydawało mu się, że może być na coś chora.
- Spokojnie. Poradzę sobie- wyszeptała, ale niezbyt pewnie.
- Nie ma mowy. To wszystko moja wina, więc pozwól sobie pomóc- poprosił.
- No dobrze- zgodziła się.
 Chłopak objął ją w pasie, gdyż słaniała się na nogach i zaprowadził do swojego domu…
* * *
 Katherine siedziała już w pokoju hotelowym i przerabiała się z powrotem na siebie. Nie chciała już dłużej być Eleną, chociaż poszło jej wyśmienicie.
 Stefan ją zranił. Powiedział o kilka słów za dużo. Szatynka postanowiła się dowiedzieć, co myśli Damon. Jeśli jest tak samo, jak z jego młodszym bratem to ich chyba rozerwie na strzępy.

 Oni nie mogli jej uciec, nie było takiej opcji…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz