- Vic, zabiorę cię do
domu- Matt uśmiechnął się do siostry i pomógł jej wstać. Po kilku dniach pobytu
w szpitalu czuła się o niebo lepiej. Jednakże ciągle nic sobie nie
przypomniała.
- Dziękuję. Wiesz, że cię
kocham?- odpowiedziała i mocno go przytuliła.
- Wiem. Ja ciebie też
kocham Małpo- odwzajemnił uścisk bez wahania.
- A co jeśli on będzie
chciał dokończyć dzieła i przyjdzie po mnie?- Vicky zadawała te pytanie już
któryś raz z rzędu.
- To go zamorduje- odparł
poważnie chłopak.
- Matty…- dziewczyna przewróciła
oczami.
- Policja będzie pilnować
naszego domu. Funkcjonariusz nie może opuścić cię ani na minutę- wyjaśnił.
- Naprawdę? Szeryf się
zgodziła?- Vicky nie posiadała się ze szczęścia.
- Sama to zaproponowała-
uśmiechnął się Matt.
- To teraz możemy już wracać
do domu- szatynka skinęła głową.
Po chwili już siedzieli w starym samochodzie
blondyna. Nie wiedzieli jednak, że ktoś ich obserwuje. Jakiś mężczyzna w
kapturze bacznie się im przyglądał. Dopiero, kiedy odjechali powoli ruszył za
nimi…
* * *
- Czy ja powiedziałem
wczoraj, że Elijah mi czegoś zabronił?- Klaus przełknął ślinę. Liczył na to, że
nie wygadał zbyt wiele wieczorem.
- Tak. Kazał ci mnie
zostawić, ponoć- odparła Caroline. Postanowiła się dowiedzieć wszystkiego i
teraz nie miała zamiaru odpuszczać.
- Słuchaj. Byłem
kompletnie pijany i nie wiem, co ci naopowiadałem, ale…- próbował tłumaczyć,
lecz dziewczyna przerwała mu w połowie zdania.
- Ukrywacie się przed
policją? Co zrobiliście?- spytała.
Klaus otworzył oczy szeroko. Tego się nie
spodziewał. To niemożliwe, żeby aż tyle je powiedział.
- Chyba muszę już iść-
wyjąkał w końcu.
- To poproszę mamę, aby
was sprawdziła. Mamo!- pani szeryf wróciła późno do domu i teraz jeszcze spała.
Klaus rzucił się w kierunku dziewczyny i zasłonił jej usta dłonią.
- Nie ma mowy- wyszeptał
jej do ucha- Jeśli przestaniesz wrzeszczeć to ci coś wyjaśnię- obiecał.
Blondynka skinęła głową na znak zgody.
- Słucham- spojrzała na
niego wyczekująco.
- Chodzi oto, że owszem
uciekamy przed policją. Nie mogę ci powiedzieć, dlaczego, bo złożyłem
przysięgę- wytłumaczył.
- Zabiliście kogoś?-
chciała wiedzieć Caroline.
- Tak- odparł…
* * *
- Elena, nie drąż tego
tematu- Damon spojrzał na nią ze złością.
- Bo co?- odparła
dziewczyna. Nie bała się go, no może trochę.
- Bo cię jeszcze twoja
śliczna główko zacznie boleć- powiedział.
- Chcę wiedzieć i koniec
kropka- szatynka nie dawała za wygraną.
- Chcesz? A jesteś gotowa
poznać prawdę o wszystkim? O byłej ukochanej Stefa, o tym dlaczego uciekliśmy?-
zawołał. Było widać, że jest wściekły. Teraz nie panował już nad sobą.
- Tak!- krzyknęła
zapytana.
Chłopak złapał jej ramię i zaprowadził do
swojego mieszkania. Puścił ją w salonie i zniknął w pokoju brata.
Po chwili wrócił z fotografią w ręce. Podał
Elenie zdjęcie i spojrzał na nią wyczekująco. A dziewczyna wpatrywała się w
osobę na zdjęciu z otwartymi ustami.
Tego się nie spodziewała…
* * *
- Elena, co ty tu robisz?-
Stefan odwrócił się i zobaczył swoją dziewczynę. Chłopak znajdował się w parku,
w jego najbardziej ukrytej części. Odkąd wprowadzili się do Mystic Falls często
tu przychodził, kiedy potrzebował ciszy i spokoju. Nikt inny się tu nie
zjawiał, więc mógł w spokoju przemyśleć różne sprawy.
- Szukałam cię- wyjaśniła
dziewczyna. Usiadła obok niego.
- Przepraszam cię. Wiem,
że nie powinienem się rozłączać- uśmiechnął się do niej i uścisnął jej rękę.
- No, nie. Tylko, że ja
też nie powinnam była naciskać na ciebie- Elena odwzajemniła uścisk.
- Ale masz prawo wiedzieć-
Stefan przygryzł wargę.
- Kiedy będziesz gotów to
mi o wszystkim opowiesz- zaproponowała szatynka.
- Uciekliśmy z Damonem z
Nowego Jorku z dwóch powodów. Pierwszym była nieszczęśliwa historia miłosna a
drugim rodzina Mikaelsonów. W skrócie nasze rody nie znoszą się od stuleci a
teraz w dodatku zrobiliśmy coś megagłupiego i w ogóle jest słabo…- westchnął
brunet.
- A ta historia miłosna?-
dziewczyna była bardziej tym zainteresowana.
- Katherine… Zakochałem
się w niej, przynajmniej tak wtedy sądziłem. Tylko, że ona bawiła się mną, mną
i Damonem. O mały włos się nie pozabijaliśmy, podczas gdy ona się z nas
naśmiewała- na policzki szatynki wstąpiły rumieńce.
- Już jej nie kochasz?-
wydusiła z siebie.
- Nigdy jej nie kochałem-
odparł chłopak.
- Wiesz, ja muszę już iść-
dziewczyna pospiesznie się podniosła i pożegnała.
Była wściekła… Nie po to przyjechała do Mystic
Falls, aby Stefan jej powiedział, że nic do niej nie czuje i nigdy nie czuł.
Nikt nie traktuje w ten sposób, Katherine
Pierce, nikt...
* * *
Jenna przymierzyła już kolejny strój. Nie
wiedziała, w co powinna się ubrać. Nic jej nie pasowało. W końcu wybrała
krótką, czarną sukienkę bez ramiączek. Włosy pozostawiła rozpuszczone, w takich
czuła się najwygodniej.
Zaledwie kilkanaście minut później rozległ się
dzwonek do drzwi. Kobieta szybko pobiegła otworzyć. Alaric przyszedł z bukietem
róż.
- Piękne kwiaty- Jenna
uśmiechnęła się.
- Piękne kwiaty dla
pięknej kobiety- odparł mężczyzna.
- Wejdziesz?- spytała, aby
ukryć zmieszanie.
- Jasne- zgodził się i już
po chwili siedzieli razem w jadalni.
Jenna położyła dwa talerze obiadu na stole.
- Wygląda przepysznie-
Alaric natychmiast zabrał się za jedzenie.
Kiedy już skończyli,
przenieśli się do salonu.
- A więc, jesteś tu w
sprawie śledztwa?- spytała Jenna.
- A ty znowu o tym?-
pokręcił głową.
- Tak. Chcę wiedzieć, czy
ktoś się nami zainteresował w końcu- odparła, bynajmniej niespeszona.
- Dobra. Prowadzę tu
śledztwo. Tylko błagam nikomu nie mów- dał w końcu za wygraną.
- Będę milczeć, jak grób-
obiecała.
- Ten morderca nie może
wiedzieć, że tu jestem- wyjaśnił jej.
- Nikomu nie powiem,
naprawdę- powiedziała z uśmiechem.
- Dziękuję- Alaric
odwzajemnił uśmiech…
* * *
- Babciu! Szeryf Forbes ją
znalazła!- Bonnie wbiegła do domu.
- Co? Gdzie jest?- pani
Bennet podniosła się z fotela.
- Mieszka niecałą godzinę
drogi stąd- wyjaśniła brunetka.
- Teraz już musi być
dobrze- kobieta odetchnęła lżej.
- Będzie. Tyle się
namęczyłyśmy, że musi nam się udać- odparła dziewczyna i mocno przytuliła
babcię.
- Pojedziemy tam jutro-
stwierdziła Sheila.
- Zgoda- przytaknęła
Bonnie- Idę się przejść. Wrócę niedługo- obiecała i wyszła z domu.
Teraz wszystko zaczynało się układać. Wreszcie
mogła mieć nadzieję…
* * *
Kol szedł przez park. Czuł się samotny, jak
nie on. Do tej pory miał wokół siebie zawsze grupkę wielbicieli, ale w tym
mieście nic nie było normalne.
Tyler miał zakaz wychodzenia z domu, a był
jego jedynym kumplem, w sumie.
Chłopak był tak zamyślony, że nie zauważył
dziewczyny, na którą wpadł. Ta upadła na ziemię.
- Przepraszam!- zawołał
natychmiast i nachylił się nad nią- Bonnie?- zdziwił się.
- Tak- przytaknęła.
Zasłoniła rękawem sweterka nos. Brunet spostrzegł krew.
- Chodź, obejrzymy to u
mnie- powiedział i podciągnął ją do góry. Dziewczyna nie stawiała żadnego
oporu, wydawało mu się, że może być na coś chora.
- Spokojnie. Poradzę
sobie- wyszeptała, ale niezbyt pewnie.
- Nie ma mowy. To wszystko
moja wina, więc pozwól sobie pomóc- poprosił.
- No dobrze- zgodziła się.
Chłopak objął ją w pasie, gdyż słaniała się na
nogach i zaprowadził do swojego domu…
* * *
Katherine siedziała już w pokoju hotelowym i
przerabiała się z powrotem na siebie. Nie chciała już dłużej być Eleną, chociaż
poszło jej wyśmienicie.
Stefan ją zranił. Powiedział o kilka słów za
dużo. Szatynka postanowiła się dowiedzieć, co myśli Damon. Jeśli jest tak samo,
jak z jego młodszym bratem to ich chyba rozerwie na strzępy.
Oni nie mogli jej uciec, nie było takiej
opcji…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz