- Caroline!- szeryf Forbes
wróciła późno w nocy do domu i chciała porozmawiać z córką. Nie zastała jej
jednak w pokoju. Przeszukała cały dom i w końcu z przerażeniem stwierdziła, że
nie ma jej tutaj.
Natychmiast wybrała numer do dziewczyny.
„ Cześć, tu Caroline! Nie
mogę teraz odebrać, ale jeśli masz ochotę to zostaw wiadomość, a ja zaraz
oddzwonię. Pa!”- odezwała się automatyczna sekretarka.
- Zadzwoń do mnie, kiedy
tylko odsłuchasz wiadomość. Masz przechlapane- Liz bardzo się zdenerwowała.
Postanowiła spróbować odszukać Caroline na
własną rękę.
- Cześć Eleno, przepraszam
że budzę cię w nocy, ale mam pytanie- pani szeryf połączyła się z najlepszą
przyjaciółką córki.
- Słucham…- odpowiedziała
szatynka lekko zaspanym głosem.
- Czy jest może Caroline u
ciebie?
- Niestety. A nie ma jej w
domu?- Elena ocknęła się momentalnie.
- Nie- zmartwiła się
kobieta- A czy ona spotykała się ostatnio z jakimś chłopakiem?
- Tak. Z Klausem
Mikaelsonem. Niedawno jego rodzina wprowadziła się do Mystic Falls- odparła
dziewczyna.
- Dziękuję za informację-
pani Forbes rozłączyła się. Postanowiła przedzwonić jeszcze do Bonnie.
- Nie, nie widziałam jej-
brunetka udzieliła kobiecie podobnej informacji, jak jej poprzedniczka.
- A wiesz może, gdzie
mieszka Klaus Mikaelson?- szeryf była coraz bardziej przerażona.
- Tak- Bonnie szybko
podała matce przyjaciółki adres. Ta nie czekała na nic więcej, tylko od razu
się rozłączyła, ubrała kurtkę i wybiegła z domu. Natychmiast udała się do willi
Klausa…
* * *
Elijah był okropnie zdenerwowany tą całą
sytuacją. Na posterunku spędzał już drugą noc. W pracy na pewno zauważyli jego
zniknięcie a w dodatku dyżurujący policjant chyba o nim zapomniał, bo nie
pojawił się od kilku godzin.
- Ludzie, litości…-
szarpnął pręty i wtedy ku swojemu zaskoczeniu stwierdził, że drzwi od celi są
otwarte.
Szybko wyszedł na zewnątrz. Otrzepał okurzony
garnitur, wziął swoje rzeczy z biurka i powoli opuścił salę więzienną.
Policjant, który siedział przy wyjściu, nawet
go nie dostrzegł. Był skupiony na małym telewizorze, który miał przed sobą.
Oglądał jakiś mecz, chyba piłki nożnej.
Elijah wyszedł na dwór i odetchnął pełną
piersią. Postanowił, jak najszybciej wrócić do domu. Starał się trzymać na
uboczu, aby znowu nie zostać złapanym. Było już grubo po godzinie policyjnej.
Nagle dostrzegł szarpiącą się parę. Byli
kilkadziesiąt metrów przed nim. Jedna osoba była zakapturzona. W drugiej, po
sekundzie, rozpoznał Caroline. Ruszył biegiem w ich kierunku, ale nie zdążył na
czas. Przeciwnik dziewczyny wciągnął ją do dużego czarnego wana i pospiesznie
odjechał.
Elijah zatrzymał się. Nie było sensu gonić
samochodu pieszo. Zawrócił, więc na posterunek, aby powiedzieć o wszystkim pani
szeryf…
* * *
Klaus ciągle czuł na ustach, dotyk warg
Caroline. Uwielbiał ją całować. Nigdy nie spotkał kogoś podobnego. Ona była
wyjątkowa. Już miał się iść kąpać, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi.
Zbiegł po schodach i nacisnął klamkę. Jednak
przeraził się ogromnie, kiedy spostrzegł kto stoi na zewnątrz.
- Witam, nazywam się
Elizabeth Forbes- przedstawiła się- Jestem szeryfem Mystic Falls.
- Dzień dobry- wybełkotał
chłopak. W głowie przeliczał już swoje szanse na ucieczkę. Zastanawiał się, co
się mogło stać z Elijah. Jeśli mieli wyjeżdżać to tylko razem.
- Przyszłam się zapytać,
kiedy ostatni raz widziałeś moją córkę- Klaus był w szoku. Takiego czegoś się
nie spodziewał. Myślał, że przyszła tu w zupełnie innej sprawie.
- Eeee… Na rano- odparł.
- Czy kontaktowała się z
tobą później?- Liz była coraz bardziej przygnębiona. Czuła, że powoli musi pogodzić
się z prawdą.
- Nie. Czy coś się stało?-
Klaus nie miał zbyt dobrych przeczuć.
- Mam nadzieję, że nie-
pokręciła głową- Muszę już jechać. Dziękuję za informację- pożegnała się.
- Mogę jechać z panią?-
wypalił, zanim zdążył się powstrzymać.
- Jeśli masz ochotę-
zgodziła się. Nie chciała teraz zostawać sama…
* * *
Elena nie mogła spać po dziwnym telefonie
matki Caroline. Najpierw próbowała skontaktować się z przyjaciółką, a kiedy ta
nie odebrała i włączyła się automatyczna sekretarka, wybrała numer do Bonnie.
- Czy dzwoniła do ciebie
Liz?- spytała szatynka.
- Owszem. Co się dzieje z
Care?- głos Bonnie również wskazywał, że się martwiła.
- Nie mam pojęcia. Ponoć
zniknęła- odparła Elena.
- Myślisz, że…- słowa
ugrzęzły w gardle brunetki.
- Nie chcę tak myśleć-
szepnęła szatynka.
- Podzwonię po innych. Na
razie. Będziemy w kontakcie- pożegnała się Bonnie.
Elena przygryzła wargę. Miała ochotę zadzwonić
do Stefana, ale kiedy przypomniała sobie o tym ile razy ją okłamał, to jej się
odechciało. Nagle przyszedł do niej SMS.
„ Jak tam się czujesz po
odkryciu prawdy? Damon” dziewczyna zdębiała. Tego się nie spodziewała. Skąd on
ma jej numer?
„ Nie mam teraz na to
ochoty. Caroline zaginęła” odpisała mu szybko. Nie czekała długo na odpowiedź.
„ Jak to zaginęła? Co się
dzieje?”
Elena przeczesała palcami
włosy… Czy powinna mu jeszcze odpisywać? Przecież go nienawidziła. Zamiast
pisać z nim, mogła zadzwonić do Stefana. Jemu się wyżalić i opowiedzieć o
wszystkim. Zamiast tego pisała z jego bratem.
„ Nie wiem, co się dzieje.
Jej mama nie może jej odszukać” w końcu zdecydowała się odpowiedzieć Damonowi.
„ Podzwonię. Może ktoś coś
wie” obiecał.
„ Dziękuję…” Elena
postanowiła zakończyć tę konwersację i zajęła się dzwonieniem do szkolnych
znajomych.
Miała nadzieję, że przynajmniej ktoś wie,
gdzie może podziewać się Caroline…
* * *
- Vicky, nie mam dobrych
wieści- Matt obudził siostrę. Wiedział, że musi jej o tym powiedzieć. Poznałaby
prawdę w ten, czy inny sposób.
- Co się stało?-
dziewczyna momentalnie zbladła.
- Caroline zaginęła-
odparł.
- Porwał ją?- przeraziła
się.
- Nie mamy pojęcia-
przyznał ze spuszczoną głową.
- Odnajdziemy ją, tak jak
znaleźliście mnie- ścisnęła jego dłoń.
- A jeśli nie?- Caroline
była jego przyjaciółką od lat, nie chciał jej stracić.
- Zaufaj mi. To silna
dziewczyna. Poradzi sobie- Vicky przytuliła go mocno. Matt musiał przyznać jej
rację. Blondynka była odważna i pewna siebie. Jeśli ktoś miał dać radę i uciec,
to była tym kimś właśnie Caroline…
* * *
Caroline ocknęła się w bardzo niewygodnej
pozycji. Głowa okropnie ją bolała. Chciała dotknąć dłonią miejsca bólu, ale
zdała sobie sprawę, że jej ręce są skute kajdankami.
Zaczęła się szarpać, na próżno. Nic nie mogła
poradzić.
- Halo! Co się dzieje?-
zawołała. Tak, jak się spodziewała zero odpowiedzi. Rozejrzała się dookoła.
Była tu samo. To miejsce przypomniało piwnice, bardziej nawet lochy.
Nagle usłyszała kroki. Do pomieszczenia
wkroczyły dwie osoby. Jedna z nich, był to mężczyzna, miał maskę na twarzy.
Natomiast drugą była…
- Elena? Co ty tu robisz?-
zawołała Caroline, ciągle w szoku.
- Cóż za naiwniaczka…-
westchnęła szatynka i teatralnie przewróciła oczami.
- To ty jesteś tym
mordercą?- blondynka nic nie rozumiała.
- Po pierwsze nie jestem
Elena, po drugie nigdy nikogo nie zabiłam- prychnęła Katherine i podeszła
bliżej uprowadzonej.
- Kim jesteś w takim
razie? Jej złą siostrą bliźniaczką?- wypaliła, zanim pomyślała nad tym co mówi.
- Tłumaczyłam, że masz
uważać kogo bierzesz… To jest córka pani szeryf-szatynka zwróciła się z tymi
słowami do swojego towarzysza. Ten tylko wzruszył ramionami.
- Co wy mi chcecie
zrobić?- Caroline przełknęła głośno ślinę.
- Jeszcze nie
wymyśliliśmy, ale obiecuję, że będziesz pierwszą, która się dowie- Katherine
uśmiechnęła się szeroko do blondynki…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz