Elena przysłuchiwała się rozmowie braci. Ona również
była w niezłym szoku po słowach Stefana. Opamiętała się jednak pierwsza.
Wyrwała telefon Damonowi i powiedziała:
- Przecież ona nie żyje.
Katherine Pierce zginęła w pożarze!- zawołała. Jej głos zabrzmiał nienaturalnie
cienko.
- Elena?- młodszy Salvatore
zignorował jej wypowiedź.
- No oczywiście, że ja!-
krzyknęła- Gadaj, co z tą Katherine!
- Ona żyje. Nie wiem, jak
jej się to udało, ale naprawdę ją widziałem- Stefan w końcu zgodził się
wyjaśnić.
- Przecież znaleźli jej
ciało. Był pogrzeb…- wyjąkał Damon.
- Mówię, że z nią
rozmawiałem i…- o mały włos nie powiedział, że się z nią całował- udawała
ciebie, Eleno- zakończył. Odetchnął jakoś udało mu się wybrnąć z sytuacji.
- Wie o mnie?- szatynka
nie mogła w to uwierzyć.
- Tak. Proszę wróć to ci
wszystko wyjaśnię- obiecał swojej dziewczynie. W jego głosie dało się słyszeć
tęsknotę.
- Za późno, Stefan. Dowiem
się sama- pannę Gilbert bardzo zabolały te słowa, ale nie miała wyboru, on jej
go nie pozostawił. Chwilę później się rozłączyła.
Spuściła głowę. Czuła, że go zraniła. Nie
tylko tym, co powiedziała, ale głównie tym, że wyjechała z jego bratem bez
słowa. Nie dała mu znać, nie poprosiła go o wytłumaczenie sytuacji. Sama na
własną rękę chciała odnaleźć prawdę i stwierdziła, że Stefan jej nie pomoże.
Dlatego zwróciła się do Damona. Przynajmniej tak myślała.
- Wszystko ok., Mała?-
starszy Salvatore przerwał jej użalanie się. W jego głosie dosłyszała chyba
troskę i to ją przeraziło. Po ciele przebiegły jej ciarki.
- Nie. Ja… chyba źle
zrobiłam- przyznała ze łzami w oczach.
- Wydaje mi się, że to trochę
moja wina. Czy mogę jakoś pomóc?- nie, słuch jej nie mylił. Damon, ten okropny
Damon sprawiał wrażenie, że mówi szczerze.
- Zabierz mnie do domu-
poprosiła. Spojrzała na niego. Chłopak miał na twarzy wypisany żal. Podszedł do
niej i po prostu ją przytulił…
* * *
Bonnie stała nad grobem babci. Zjawiło się
niewiele osób. Nie przyszły nawet jej przyjaciółki. Caroline nie była w stanie,
nie rozmawiały ze sobą, przez to, co blondynka przeszła, a Elena wyjechała. Nie
mogła wrócić na czas.
Ze szkolnych znajomych zjawili się Jeremy oraz
Matt. Były też jakieś babci koleżanki, no i oczywiście pastor. Poza tym nikt…
Brunetka ze spokojem przyjmowała kondolencje.
Wreszcie cmentarz opustoszał. Matt i Jeremy byli ostatnimi, którzy do niej
podeszli.
- Idziemy na jedzenie?-
Donovan uśmiechnął się do niej lekko.
- Tak- przytaknęła. Powoli
ruszyli w kierunku Grilla.
W pewnym momencie poczuła, jak brat Eleny
łapie jej dłoń. Nie oponowała. Zrobiła się tylko okropnie czerwona…
2 godziny później…
- Bo z twojej babci to
była równa kobitka!- siedzieli w Grillu już długo i wypili sporo wódki. Matt
powtarzał to samo zdanie po raz trzeci.
- Prawda?- Bonnie
podniosła kieliszek i opróżniła go natychmiast. Jeremy pozostał trzeźwy, co ich
kompletnie zszokowało. Do niedawna był pierwszy do alkoholu.
- Najlepsi odchodzą-
Donovan skinął głową i wypił swoją porcję.
- Chyba już wam starczy-
zauważył niepewnie Gilbert.
- Nie matkuj, Jerr- Matt
machnął na niego ręką. Przy okazji wylał na stół resztę napoju wyskokowego.
- Cholera! Co zrobiłeś?-
zawołała Bonnie piskliwie.
- Nie chciałem.
Przepraszam, ja zaraz zamówię następne- obiecał. Chciał się podnieść i wołać
kelnera, ale Jeremy wziął go pod ręką, drugą złapał brunetkę i oboje
wyprowadził na zewnątrz.
- Jesteś nudziarzem…-
jęczał Matt.
- Nie obrażaj go. Jest
kochany!- broniła chłopaka Bonnie.
- Bon, a może ty się
zakochałaś?- Donovan zaśmiał się szyderczo.
- Chyba tak…- przyznała
dziewczyna. Zarówno Jeremy, jak i Matt spojrzeli na nią zaskoczeni…
* * *
Alaric Saltzman stał pod drzwiami Jenny. Nie
widział jej już od dawna. Został zmuszony do wyjazdu, ale teraz kiedy znalazły
się dowody na to, że morderca zwiał poza granicę Stanów, wrócił do Mystic
Falls. Jedyne czego teraz pragnął to spokoju i pobytu w pobliżu panny Sommers.
Kobieta otworzyła mu. Dopiero, kiedy zobaczył
jej strój zdał sobie sprawę, że jest środek nocy. Miała na sobie słodką, różową
piżamkę.
- Ric?- zawołała
zaskoczona blondynka.
- Wróciłem- odpowiedział z
uśmiechem. Wpadli sobie w ramiona.
- Tęskniłam- przyznała
Jenna.
- Ja też- mężczyzna pocałował
ją namiętnie.
- Może zostaniesz na noc?-
spytała, kiedy oderwali się wreszcie od siebie.
- Chętnie- zgodził się…
* * *
Caroline weszła do łazienki. Ciągle nie czuła
się za dobrze, ale miała dosyć użalania się nad sobą. Musiała wrócić do
normalnego życia. Teraz to było najważniejsze, to aby zapomniała o tym, co jej
się przytrafiło.
Po długiej kąpieli i przygotowaniach
stwierdziła, że jest już gotowa. Postanowiła, że dzisiaj pojawi się już w
szkole. Wzięła do ręki torbę i z cichym westchnieniem wyszła na zewnątrz…
Nie pożegnała się z mamą, dalej bolały ją
kłamstwa pani szeryf.
- Caroline!- kiedy mijała
dom Lockwoodów ktoś ją dogonił. Był to Tyler.
- Cześć- powiedziała.
Dziwnie się czuła będąc sam na sam z synem burmistrza.
- Mogę Ci towarzyszyć?-
spytał niezbyt pewnie.
- Jeśli chcesz- wzruszyła
ramionami.
- Słuchaj, czy nie
chciałabyś pójść ze mną do kina?- wykrztusił z siebie. Blondynka zauważyła, że
nie patrzy na nią.
- Tyler, nie obraź się…
Tylko, że ja chyba nie jestem w stanie, jeszcze nigdzie wyjść…- poczuła się
bardzo nieswojo, kiedy mu odmówiła.
- To nie byłaby randka… Po
prostu spotkanie dwójki przyjaciół- natychmiast wyjaśnił.
- No, nie wiem…-
dziewczyna ciągle nie była przekonana do tego pomysłu.
- Mam cię prosić na
kolanach?- uśmiechnął się do niej i rzucił się na ziemię. Złożył przy tym
błagalnie ręce.
- Dobra, wstań. Pójdę-
Caroline zaczęła się śmiać.
- W takim razie cieszę
się- chłopak podniósł się i ruszyli w dalszą drogę. Już żadne z nich się nie
odzywało, oboje myśleli o dzisiejszym spotkaniu…
* * *
Elijah zerknął spod przymrużonych powiek na
rodzeństwo. Widać było, że ostatnie dni były dla nich ciężkie. Wyglądali, jak
kupa nieszczęścia. W szczególności Klaus.
- Do domu się wykąpać i
wyspać- zarządził. Cała trójka najpierw popatrzyła na siebie nawzajem. Pierwszy
odezwał się Kol.
- Przyszliśmy cię
odwiedzić, a ty już nas wyrzucasz?- brunet mówił z lekkim wyrzutem.
- Po prostu widzę, jak
wyglądacie. Bekah nie masz na sobie ani grama makijażu, doły pod oczami, Kol to
nie jesteś ty! A ty Klaus przypominasz ducha! Nie jesteście w tej chwili tacy,
jak dawniej. Wracać do domu i potem możecie wpaść- powiedział ze spokojem.
- Ale…- blondyn próbował
protestować.
- Żadnych „ale”. Macie
mnie słuchać. Żegnam- machnął na nich ręką. Nie mieli zbyt szczęśliwych min,
kiedy wychodzili. Jednakże nie potrafili kłócić się z Elijah.
- Klaus, czy możemy teraz
porozmawiać?- przed szpitalem wpadli na Hayley- Wiem, że z twoim bratem już
lepiej, a mam naprawdę ważną sprawę- dodała, kiedy dostrzegła zwątpienie na
jego twarzy.
- Dobrze. Mów w takim
razie- zgodził się. Widział, że się czymś denerwuje.
- Chodzi oto, że…-
dziewczyna zaczęła przyglądać się swoim butom i miętosić rąbek koszulki w dłoniach.
- Co się dzieje?- chłopak
poczuł się bardzo nieswojo.
- Klaus, ja…- po raz
kolejny nie dokończyła zdania.
- Hayley, błagam… Wyduś to
z siebie- złapał ją za ramiona i potrząsnął nimi.
- Ok. Ja jestem w ciąży…-
podniosła głowę i spojrzała w jego oczy. Blondyn puścił ją i na zmianę to
zamykał, to otwierał usta. Odjęło mu kompletnie mowę…
* * *
Rozdział V :) Wiem, że wyznanie Hayley pewnie Was zaskoczyło, ale spokojnie ;) Nie wszystko jest jeszcze wyjaśnione :D Za brak Klaroline przepraszam. Obiecuję, że w następnym rozdziale Klaus i Caroline spędzą wspólnie czas :P Pozdrawiam :*
Mam nadzieję że to nie jest dziecko Klausa ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny
Fajna scena między Rickiem i Jenną kocham ich wspólne sceny 😍👏
Czekam na next a u mnie rozdział pojawi się dzisiaj ;3
Nie będę spojlerować, ale obiecuję, że w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni ;) Również kocham Jennę i Ricka razem <3
UsuńZaraz do Ciebie wpadnę ;)
Wróciłam zmęczona ze szkoły, cieszyć się, że siostra odebrała mnie przed jeszcze dwom lekcjami. Dzisiaj będzie krótko i to naprawdę krótko. Rozdział fajny, miło się czytało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
xoxo, elose <3
Dziękuję, że miałaś chociaż tyle siły, żeby przeczytać mój rozdział :* Pozdrawiam ciepło :*
Usuńo mój boże :O Końcówka naprawdę mocna ;) Co do reszty to czemu Caro z Tylerem? Czemu? Ale wybaczam ci za cudowną Delenę :* I jak coś to oddałam już głos w sondzie :) Czekam na next i zapraszam do siebie na nowy rozdział http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/2015/06/rozdzia-vi.html
OdpowiedzUsuńSpokojnie o Caro i Tylerze wszystko się wyjaśni w następnym rozdziale ;) Nie martw się :D
UsuńZaraz do Ciebie wpadnę :)