wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział V - SEZON 2

 Elena przysłuchiwała się rozmowie braci. Ona również była w niezłym szoku po słowach Stefana. Opamiętała się jednak pierwsza. Wyrwała telefon Damonowi i powiedziała:
- Przecież ona nie żyje. Katherine Pierce zginęła w pożarze!- zawołała. Jej głos zabrzmiał nienaturalnie cienko.
- Elena?- młodszy Salvatore zignorował jej wypowiedź.
- No oczywiście, że ja!- krzyknęła- Gadaj, co z tą Katherine!
- Ona żyje. Nie wiem, jak jej się to udało, ale naprawdę ją widziałem- Stefan w końcu zgodził się wyjaśnić.
- Przecież znaleźli jej ciało. Był pogrzeb…- wyjąkał Damon.
- Mówię, że z nią rozmawiałem i…- o mały włos nie powiedział, że się z nią całował- udawała ciebie, Eleno- zakończył. Odetchnął jakoś udało mu się wybrnąć z sytuacji.
- Wie o mnie?- szatynka nie mogła w to uwierzyć.
- Tak. Proszę wróć to ci wszystko wyjaśnię- obiecał swojej dziewczynie. W jego głosie dało się słyszeć tęsknotę.
- Za późno, Stefan. Dowiem się sama- pannę Gilbert bardzo zabolały te słowa, ale nie miała wyboru, on jej go nie pozostawił. Chwilę później się rozłączyła.
 Spuściła głowę. Czuła, że go zraniła. Nie tylko tym, co powiedziała, ale głównie tym, że wyjechała z jego bratem bez słowa. Nie dała mu znać, nie poprosiła go o wytłumaczenie sytuacji. Sama na własną rękę chciała odnaleźć prawdę i stwierdziła, że Stefan jej nie pomoże. Dlatego zwróciła się do Damona. Przynajmniej tak myślała.
- Wszystko ok., Mała?- starszy Salvatore przerwał jej użalanie się. W jego głosie dosłyszała chyba troskę i to ją przeraziło. Po ciele przebiegły jej ciarki.
- Nie. Ja… chyba źle zrobiłam- przyznała ze łzami w oczach.
- Wydaje mi się, że to trochę moja wina. Czy mogę jakoś pomóc?- nie, słuch jej nie mylił. Damon, ten okropny Damon sprawiał wrażenie, że mówi szczerze.
- Zabierz mnie do domu- poprosiła. Spojrzała na niego. Chłopak miał na twarzy wypisany żal. Podszedł do niej i po prostu ją przytulił…




* * *
 Bonnie stała nad grobem babci. Zjawiło się niewiele osób. Nie przyszły nawet jej przyjaciółki. Caroline nie była w stanie, nie rozmawiały ze sobą, przez to, co blondynka przeszła, a Elena wyjechała. Nie mogła wrócić na czas.
 Ze szkolnych znajomych zjawili się Jeremy oraz Matt. Były też jakieś babci koleżanki, no i oczywiście pastor. Poza tym nikt…
 Brunetka ze spokojem przyjmowała kondolencje. Wreszcie cmentarz opustoszał. Matt i Jeremy byli ostatnimi, którzy do niej podeszli.
- Idziemy na jedzenie?- Donovan uśmiechnął się do niej lekko.
- Tak- przytaknęła. Powoli ruszyli w kierunku Grilla.
 W pewnym momencie poczuła, jak brat Eleny łapie jej dłoń. Nie oponowała. Zrobiła się tylko okropnie czerwona…
2 godziny później…
- Bo z twojej babci to była równa kobitka!- siedzieli w Grillu już długo i wypili sporo wódki. Matt powtarzał to samo zdanie po raz trzeci.
- Prawda?- Bonnie podniosła kieliszek i opróżniła go natychmiast. Jeremy pozostał trzeźwy, co ich kompletnie zszokowało. Do niedawna był pierwszy do alkoholu.
- Najlepsi odchodzą- Donovan skinął głową i wypił swoją porcję.
- Chyba już wam starczy- zauważył niepewnie Gilbert.
- Nie matkuj, Jerr- Matt machnął na niego ręką. Przy okazji wylał na stół resztę napoju wyskokowego.
- Cholera! Co zrobiłeś?- zawołała Bonnie piskliwie.
- Nie chciałem. Przepraszam, ja zaraz zamówię następne- obiecał. Chciał się podnieść i wołać kelnera, ale Jeremy wziął go pod ręką, drugą złapał brunetkę i oboje wyprowadził na zewnątrz.
- Jesteś nudziarzem…- jęczał Matt.
- Nie obrażaj go. Jest kochany!- broniła chłopaka Bonnie.
- Bon, a może ty się zakochałaś?- Donovan zaśmiał się szyderczo.
- Chyba tak…- przyznała dziewczyna. Zarówno Jeremy, jak i Matt spojrzeli na nią zaskoczeni…
* * *
 Alaric Saltzman stał pod drzwiami Jenny. Nie widział jej już od dawna. Został zmuszony do wyjazdu, ale teraz kiedy znalazły się dowody na to, że morderca zwiał poza granicę Stanów, wrócił do Mystic Falls. Jedyne czego teraz pragnął to spokoju i pobytu w pobliżu panny Sommers.
 Kobieta otworzyła mu. Dopiero, kiedy zobaczył jej strój zdał sobie sprawę, że jest środek nocy. Miała na sobie słodką, różową piżamkę.
- Ric?- zawołała zaskoczona blondynka.
- Wróciłem- odpowiedział z uśmiechem. Wpadli sobie w ramiona.
- Tęskniłam- przyznała Jenna.
- Ja też- mężczyzna pocałował ją namiętnie.
- Może zostaniesz na noc?- spytała, kiedy oderwali się wreszcie od siebie.
- Chętnie- zgodził się…
* * *
 Caroline weszła do łazienki. Ciągle nie czuła się za dobrze, ale miała dosyć użalania się nad sobą. Musiała wrócić do normalnego życia. Teraz to było najważniejsze, to aby zapomniała o tym, co jej się przytrafiło.
 Po długiej kąpieli i przygotowaniach stwierdziła, że jest już gotowa. Postanowiła, że dzisiaj pojawi się już w szkole. Wzięła do ręki torbę i z cichym westchnieniem wyszła na zewnątrz…
 Nie pożegnała się z mamą, dalej bolały ją kłamstwa pani szeryf.
- Caroline!- kiedy mijała dom Lockwoodów ktoś ją dogonił. Był to Tyler.
- Cześć- powiedziała. Dziwnie się czuła będąc sam na sam z synem burmistrza.
- Mogę Ci towarzyszyć?- spytał niezbyt pewnie.
- Jeśli chcesz- wzruszyła ramionami.
- Słuchaj, czy nie chciałabyś pójść ze mną do kina?- wykrztusił z siebie. Blondynka zauważyła, że nie patrzy na nią.
- Tyler, nie obraź się… Tylko, że ja chyba nie jestem w stanie, jeszcze nigdzie wyjść…- poczuła się bardzo nieswojo, kiedy mu odmówiła.
- To nie byłaby randka… Po prostu spotkanie dwójki przyjaciół- natychmiast wyjaśnił.
- No, nie wiem…- dziewczyna ciągle nie była przekonana do tego pomysłu.
- Mam cię prosić na kolanach?- uśmiechnął się do niej i rzucił się na ziemię. Złożył przy tym błagalnie ręce.
- Dobra, wstań. Pójdę- Caroline zaczęła się śmiać.
- W takim razie cieszę się- chłopak podniósł się i ruszyli w dalszą drogę. Już żadne z nich się nie odzywało, oboje myśleli o dzisiejszym spotkaniu…
* * *
 Elijah zerknął spod przymrużonych powiek na rodzeństwo. Widać było, że ostatnie dni były dla nich ciężkie. Wyglądali, jak kupa nieszczęścia. W szczególności Klaus.
- Do domu się wykąpać i wyspać- zarządził. Cała trójka najpierw popatrzyła na siebie nawzajem. Pierwszy odezwał się Kol.
- Przyszliśmy cię odwiedzić, a ty już nas wyrzucasz?- brunet mówił z lekkim wyrzutem.
- Po prostu widzę, jak wyglądacie. Bekah nie masz na sobie ani grama makijażu, doły pod oczami, Kol to nie jesteś ty! A ty Klaus przypominasz ducha! Nie jesteście w tej chwili tacy, jak dawniej. Wracać do domu i potem możecie wpaść- powiedział ze spokojem.
- Ale…- blondyn próbował protestować.
- Żadnych „ale”. Macie mnie słuchać. Żegnam- machnął na nich ręką. Nie mieli zbyt szczęśliwych min, kiedy wychodzili. Jednakże nie potrafili kłócić się z Elijah.
- Klaus, czy możemy teraz porozmawiać?- przed szpitalem wpadli na Hayley- Wiem, że z twoim bratem już lepiej, a mam naprawdę ważną sprawę- dodała, kiedy dostrzegła zwątpienie na jego twarzy.
- Dobrze. Mów w takim razie- zgodził się. Widział, że się czymś denerwuje.
- Chodzi oto, że…- dziewczyna zaczęła przyglądać się swoim butom i miętosić rąbek koszulki w dłoniach.
- Co się dzieje?- chłopak poczuł się bardzo nieswojo.
- Klaus, ja…- po raz kolejny nie dokończyła zdania.
- Hayley, błagam… Wyduś to z siebie- złapał ją za ramiona i potrząsnął nimi.

- Ok. Ja jestem w ciąży…- podniosła głowę i spojrzała w jego oczy. Blondyn puścił ją i na zmianę to zamykał, to otwierał usta. Odjęło mu kompletnie mowę…

* * *
Rozdział V :) Wiem, że wyznanie Hayley pewnie Was zaskoczyło, ale spokojnie ;) Nie wszystko jest jeszcze wyjaśnione :D Za brak Klaroline przepraszam. Obiecuję, że w następnym rozdziale Klaus i Caroline spędzą wspólnie czas :P Pozdrawiam :*

6 komentarzy:

  1. Mam nadzieję że to nie jest dziecko Klausa ;)
    Rozdział jak zawsze świetny
    Fajna scena między Rickiem i Jenną kocham ich wspólne sceny 😍👏
    Czekam na next a u mnie rozdział pojawi się dzisiaj ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę spojlerować, ale obiecuję, że w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni ;) Również kocham Jennę i Ricka razem <3
      Zaraz do Ciebie wpadnę ;)

      Usuń
  2. Wróciłam zmęczona ze szkoły, cieszyć się, że siostra odebrała mnie przed jeszcze dwom lekcjami. Dzisiaj będzie krótko i to naprawdę krótko. Rozdział fajny, miło się czytało.
    Pozdrawiam :*
    xoxo, elose <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że miałaś chociaż tyle siły, żeby przeczytać mój rozdział :* Pozdrawiam ciepło :*

      Usuń
  3. o mój boże :O Końcówka naprawdę mocna ;) Co do reszty to czemu Caro z Tylerem? Czemu? Ale wybaczam ci za cudowną Delenę :* I jak coś to oddałam już głos w sondzie :) Czekam na next i zapraszam do siebie na nowy rozdział http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/2015/06/rozdzia-vi.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie o Caro i Tylerze wszystko się wyjaśni w następnym rozdziale ;) Nie martw się :D
      Zaraz do Ciebie wpadnę :)

      Usuń