Caroline
Następnego
dnia obudziłam się całkowicie wypoczęta. Tej nocy nie śniły mi się koszmary,
albo przynajmniej ich nie pamiętałam. Uszykowanie się do szkoły nie zajęło mi
zbyt dużo czasu. W kuchni nie zastałam już mamy. Naturalnie, nie będzie
przecież dwa dni pod rząd, siedziała w domu. Co za dużo to niezdrowo. Zjadłam
śniadanie i wyszłam.
Postanowiłam
pójść pieszo, gdyż chciałam odetchnąć świeżym powietrzem. Po drodze cały czas
myślałam o Kolu. Miałam tyle pytań, na które nikt nie był w stanie mi
odpowiedzieć, że w głowie mi się kotłowało. Wampiry istniały. Ba! Kol był
pierwotnym wampirem, czyli pierwszym ze swojego gatunku oraz niezniszczalnym. Z
tego, co zdołałam się dowiedzieć wynikało, że nic nie było w stanie go zabić.
Przeciętnych krwiopijców niszczył kołek, wbity w serce. Jednak nie Mikaelsona.
- Cześć, Care- Bonnie dogoniła
mnie i uściskała na powitanie. Uśmiechnęłam się do mulatki. Bennetówna była
jedną z milszych i bardziej przeze mnie lubianych osób w szkole. Nie miałam
zbyt wielu prawdziwych przyjaciół. Jednym z nich była właśnie Bonnie, drugim
Matt Donovan. Chłopak był zakochany na zabój w Elenie, która go kompletnie ignorowała.
Akurat Eleny nie znosiłam. Zachowywała się, jak księżniczka, ale księżniczka
zdzir. Musiała zdobyć każdego faceta, bez względu na to, czy był zajęty, czy
nie.
- Hej, Bonnie. Jak tam weekend?-
zapytałam z uśmiechem.
- W porządku. Tylko, że…- zaczęła,
ale nie dokończyła, bo zapatrzyła się w jakiś punkt po prawej. Podążyłam za jej
wzrokiem i zauważyłam przystojnego bruneta. Miał ubraną skórzaną kurtkę i
ciemne spodnie. Wyglądał na trochę starszego od nas. Jakby wyczuł na sobie nasz
wzrok, bo spojrzał prosto na mnie i uśmiechnął się zalotnie.
- Kto to jest?- zapytałam.
Odwzajemniłam uśmiech niepewnie.
- Damon- wyszeptała Bonnie,
jakby nie swoim głosem.
- Co? Skąd to wiesz?-
zmarszczyłam nos zaskoczona.
- Brat Stefana- dodała, co już w
ogóle mnie zszokowało. Oderwałam wzrok od przystojniaka i spojrzałam na swoją
przyjaciółkę.
- Bonnie, co ty…?- złapałam ją
za ramiona i potrząsnęłam nią. Bennetówna wreszcie zerknęła na mnie
nieprzytomnie. Wyglądała, jakby właśnie wróciła z innego świata.
- Sorki, ja po prostu…- zawahała
się, jakby niepewna, czy może mi zdradzić sekret.
- Co się z tobą dzieje? Ostatnio
dziwnie się zachowujesz- założyłam ramię na ramię i czekałam na odpowiedź.
- Okej, Care… Słuchaj, bo ja… Ja
jestem czarownicą- spuściła wzrok zawstydzona.
- Czym? Ale jak…?- moje usta
same ułożyły się w literę „o”. Wpatrywałam się w nią z szeroko otwartymi
oczami. Bonnie czarownicą? Czyli oprócz wampirów, istniały też inne istoty
pozaziemskie? Co jeszcze miało mnie zaskoczyć dzisiaj? Ile nowości na mnie
czekało?
- Moja babcia nią jest.
Odziedziczyłam to po niej- wyjaśniła.
- I możesz uprawiać magię?
Znaczy robić jakieś sztuczki, jak ci w telewizji?- odzyskałam głos.
- Coś tam umiem, jednak dopiero
się uczę. Częściej zdarzają mi wizje, czy przeczucia dotyczące przyszłości,
albo danych osób- tłumaczyła już nieco spokojniej.
- Musisz mi kiedyś pokazać, jak
to robisz- uśmiechnęłam się. Odwzajemniła się tym samym, wyraźnie jej ulżyło,
kiedy wyznała prawdę.
- Jasne, chętnie- odparła. W
milczeniu dotarłyśmy do szkoły. Obie miałyśmy dużo do przemyślenia. Ledwie
weszłyśmy do środka i od razu znalazła się przy nas Elena Gilbert.
- Patrz kto zmierza w naszym
kierunku- wyszeptałam. Skrzywiłam się przy tym, gdyż nie miałam ochoty
rozmawiać z szatynką.
- Caroline, Bonnie…- ucałowała
nas sztucznie w oba policzki- Nie uwierzycie, co się wczoraj wydarzyło- aż
paliła się, żeby nam o tym powiedzieć. Niezbyt jednak mnie to interesowało.
Miałam sporo swoich spraw na głowie.
- Zaraz zadzwoni na lekcje-
mruknęłam, wskazując na zegar.
- Daj spokój, Care i słuchaj-
Elena uciszyła mnie niegrzecznie. Zacisnęłam szczęki, usiłując ukryć złość.
- Co się dzieje, El?- Bonnie
wtrąciła się do rozmowy, nie dając mi tym samym czasu na brzydką odpowiedź.
- Przespałam się wczoraj z nim-
wypaliła. Zerknęłam na nią niechętnie. Kto tym razem padł jej ofiarą? Który
chłopak poleciał na jej fajny tyłek?
- Z kim?- Bennetówna uprzedziła
moje pytanie.
- Ach, no ze Stefanem,
oczywiście!- zawołała z wyrzutem. Miałyśmy chyba same się domyślić, zamiast
zadawać jej głupie pytania.
- Jakim Stefanem?- wypaliłam.
Nie sądziłam, że mogło jej chodzić o mojego najlepszego przyjaciela, na którego
w dodatku leciałam.
- Salvatore. Byłam w Grillu,
siedziałam sama, a on się przysiadł do mnie. Chwilę gadaliśmy, potem piliśmy.
Obojgu nam zaszumiało w głowie, przynajmniej mi na pewno. Kiedy zamykali pub,
zaprosił mnie do siebie, a ja się zgodziłam- uśmiechnęła się triumfalnie.
- Poszłaś z nim do łóżka po
kilku drinkach?- Bonnie uniosła brwi do góry. Widocznie czuła zniesmaczenie.
Elena, co tydzień miała innego faceta i zawsze z każdym spała.
- Ale to nie tak. Myślę, że on
jest tym jedynym. Kocham go i było nam tak dobrze w łóżku. Nigdy z nikim nie
czułam się równie wspaniale- rozmarzyła się- Jest super umięśniony, a jego
chata… Mmmm… Ej, Care? Gdzie idziesz?- zawołała za mną. Nie miałam ochoty
dłużej słuchać i szybko odeszłam. Na moje szczęście w tym momencie zadzwonił
dzwonek i wyszło na to, że dlatego właśnie je opuściłam.
Weszłam
do klasy i usiadłam w ostatniej ławce. Położyłam torbę na siedzeniu obok, żeby
nikt nie mógł zająć tego miejsca. Chciałam pomyśleć, a nie słuchać gadania
drugiej osoby, szczególnie Eleny, która rozpływałaby się nad tym, jaki Stefan
jest wspaniały w łóżku. A robiłaby to tylko po to, abym poczuła się źle i żeby
zazdrość mnie zżarła. Miała rację. Byłam na nich wściekła. Zwłaszcza na młodego
Salvatore. Jak mógł jej ulec? Mówiłam mu milion razy, jaka ona jest. Że jest
wredną zdzirą, wtedy mi przytakiwał, a teraz poszedł z nią do łóżka… Głupek.
Faceci to jednak idioci.
Ktoś
jednak nie dał się łatwo zniechęcić. Wysoka, szczupła brunetka usiadła obok
mnie. Miała lokowane włosy i ogólnie była dosyć ładna. Kojarzyłam ją z
widzenia. Od jakiegoś roku chodziła do naszej szkoły, no i spotykała się z
Tylerem Lockwoodem. Miała na imię Hayley. Nigdy wcześniej nie rozmawiałyśmy.
Spojrzałam na nią niechętnie. Ona jednak niezrażona, uśmiechnęła się do mnie
szeroko.
- Cześć, Care- przywitała się.
- Hej- odpowiedziałam uprzejmie.
Zastanawiałam się, o co mogło jej chodzić. Dlaczego nagle postanowiła pogadać
ze mną?
- Słuchaj, organizujemy dzisiaj
imprezę u Ty’a. Wpadniesz?- wpatrywała się we mnie wyczekująco. Nie byłam do
końca przekonana, czy powinnam tam iść. Wolałabym siedzieć w domu i w spokoju
użalać się nad sobą.
- Nie, chyba odpuszczę-
mruknęłam wymijająco. Odwróciłam wzrok i zaczęłam bawić się ołówkiem.
- Proszę cię, daj się przekonać-
poruszyła zabawnie brwiami i złożyła ręce błagalnie. Wahałam się. Nie
wiedziałam, co robić. Kusiło mnie, aby pójść się zabawić, zapomnieć o
wszystkich rzeczach, które ostatnio mi się przytrafiły.
- No dobra, przyjdę-
przewróciłam oczami i wreszcie się do niej uśmiechnęłam.
- To jeszcze jedno, co ty na to,
żeby już przed imprezą wypić? Będziemy miały dobre humory- zaproponowała.
Rozsądna Caroline podpowiadała mi, żeby się nie zgadzać, ale ta druga strona
mówiła, że mam się zgodzić.
- Okej, to o której się
spotkamy?- zapytałam.
- O osiemnastej w Grillu?-
odpowiedziała, wyraźnie zadowolona.
- Mi pasuje, ale mam jedną
prośbę- spojrzałam na nią poważnie. Zerknęła na mnie zaniepokojona i
zmarszczyła brwi- Obiecaj mi, że upijemy się do nieprzytomności i nikt nam nie
przeszkodzi- widziałam, jak na jej
twarzy pojawia się coraz szerszy uśmiech.
- Nawet nie musisz o to prosić-
odparła…
Stefan
Pojawiłem
się w szkole dopiero na trzeciej lekcji. Wiedziałem, że muszę wyjaśnić całą
sprawę Caroline. Była moją przyjaciółką i zdawałem sobie sprawę, że podkochuje
się we mnie. Nie przeszkadzało mi to, jednak nie mogłem jej dać tego, co
chciała. Kochałem Elenę Gilbert, odkąd ją zobaczyłem. Wróciłem do Mystic Falls
tylko dla niej. I żadna inna dziewczyna się nie liczyła. Tego dnia jednak
postanowiłem poświęcić więcej czasu Forbes. Musiałem jej wszystko wyjaśnić.
Damon nalegał na to. Oboje znaliśmy blondynkę od małego, mimo iż ona tego w
ogóle nie pamiętała. Mojego brata w ogóle nie kojarzyła, natomiast mnie poznała
pierwszego dnia szkoły. Nie ode mnie jednak zależało, kiedy dowie się prawdy.
Zabroniono nam wyjawiać, co wiemy, bo w innym wypadku skazalibyśmy siebie na
śmierć…
Nie
było ciężko znaleźć Caroline. Siedziała pod klasą od matematyki i gadała z
Hayley Marshall. Westchnąłem. Nie lubiłem tej dziewczyny. Była blisko z rodziną
Mikaelson, a to niezbyt mi się podobało. Pierwotni zawsze coś kombinowali, nie
można było być pewnym, co wymyślą.
- Cześć, Care. Mogę cię prosić
na sekundkę?- zapytałem. Rzuciłem jej koleżance tylko jedno niechętne
spojrzenie. Odwzajemniła się tym samym.
- Jasne- blondynka wstała i
odeszła za mną na bok. Kiedy znaleźliśmy się z dala od wścibskich uszu,
odezwałem się pierwszy.
- Słuchaj, chciałem ci coś
powiedzieć.
- Wiem już i naprawdę mi to nie
przeszkadza. Życzę wam szczęścia- przerwała mi w połowie zdania. Zaskoczyło
mnie to, że wie, bo i skąd?
- Kto ci powiedział?- spytałem. Od
razu zrozumiałem, jak głupio to zabrzmiało. Oprócz mnie wiedziała tylko Elena,
więc…
- Musisz pytać?- podniosła brwi
litościwie.
- Jesteś zła?- zaniepokoiłem
się.
- Nie. Mam nadzieję, że będzie
wam dobrze ze sobą. Przepraszam cię, ale teraz muszę iść odgadać z Hayley
sprawę imprezy- skinęła mi głową, po czym po prostu odeszła.
Dziwnie
się czułem po tej rozmowie. Nie wiedziałem, czy mogę jej wierzyć i rzeczywiście
nie ma do mnie żalu, czy może jednak jest zła. Czyli wybierała się na imprezę
do Tylera… Może, jeśli się upije, będzie mi prościej wszystkiego się
dowiedzieć. Tak uspokojony ruszyłem w kierunku mojej nowej dziewczyny…
Caroline
Rozmowa
ze Stefanem kompletnie zepsuła mi humor. Widziałam, że naprawdę zależy mu na
Elenie i wiedziałam, że ona go zrani. Było mi go żal. Powinnam się cieszyć jego
szczęściem, jednak nie mogłam nic poradzić, że cały czas marzyłam o tym, aby go
pocałować, aby dotknąć jego idealnych mięśni…
- Caroline, jesteś tutaj? Czy
może ktoś porwał cię do krainy pełnej seksu?- Hayley szturchnęła mnie między
żebra, przywracając tym samym do rzeczywistości.
- Samotnego seksu- mruknęłam.
- Znajdziemy ci jakiegoś fajnego
na imprezie- obiecała i wyszczerzyła się- Może jacyś bliźniacy się trafią- podrapała
się po brodzie. Na jej twarzy szło dostrzec rozmarzenie.
- Ty masz Tylera- przypomniałam
jej ze śmiechem.
- Jesteśmy w otwartym związku.
Czasami ja mam innego faceta, czasami on inną laskę- wzruszyła ramionami.
- Serio?- zdziwiłam się.
- Tak. Nie przeszkadza nam to.
Wolność jest niesamowitym uczuciem- powiedziała poważnie- Musisz kiedyś
spróbować- zaproponowała.
- Ja jestem cały czas wolna. Nie
muszę próbować, bo znam to uczucie- odparłam.
- Kiedy ostatnio uprawiałaś seks
od tak? Dla zabawy?- uniosła brwi do góry i spojrzała na mnie wyczekująco.
- Raczej nie jestem tego typu
dziewczyną- skrzywiłam się nieznacznie.
- Dzisiaj pomogę ci się zabawić-
obiecała. Zawahałam się. Jednak po chwili przypomniałam sobie o nowej, szalonej
Caroline.
- Dobra. Zakład, że prześpię się
na tej imprezie z pierwszym lepszym facetem?- wypaliłam, dając ponieść się
swojej mrocznej stronie.
- Obie to zrobimy- uśmiechnęła
się triumfalnie…
****
Przepraszam, że dodaję dopiero dzisiaj, jednak wynikły pewne problemy, których się nie spodziewałam. Rozdział dodany, następny za tydzień :D
Pozdrawiam i zapraszam do wyrażania swoich opinii ;)