Biegłam najszybciej, jak
umiałam. Wiedziałam, że od tego zależy moje życie. Czułam, że jeśli teraz się
poddam, to zginę. Ten kto mnie ścigał nie będzie miał dla mnie litości. Serce
biło mi tak szybko, jakby za chwilę miało wyskoczyć z klatki piersiowej.
Okropny ból sprawiały mi płuca, które od szybkiego biegu paliły mnie, jakby
ktoś przypiekał je żelazem.
Słyszałam
za sobą ciężki oddech prześladowcy. Był coraz bliżej. Ominęłam kolejne drzewo i
wtedy stało się coś, czego obawiałam się najbardziej. Potknęłam się i
przewróciłam. Wylądowałam na twardej ziemi, raniąc kolana o nierówną
powierzchnię. Jęknęłam. Chciałam się podnieść, ale już nie dałam rady.
- Caroline, jak zawsze słaba-
usłyszałam niski, męski głos. Przymknęłam powieki. Wiedziałam, co zaraz się
stanie. Poczułam okropny ból w klatce piersiowej, kiedy drewniany kołek przebił
moje serce…
Obudziłam
się z krzykiem w pokoju. Po policzkach spływały mi łzy. Próbowałam się
uspokoić, jednak cała się trzęsłam. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam głośno
szlochać. Usłyszałam, jak drzwi od pokoju otwierają się. Ktoś wszedł do środka
i usiadł na łóżku, obok mnie.
- Ciii… Już dobrze- głęboki,
męski głos działał kojąco na moje nerwy. Znałam skądś ten brytyjski akcent. Nie
mogłam jednak przypomnieć sobie wyglądu właściciela.
- To znowu mi się śniło-
wyszeptałam. Dalej zakrywałam sobie twarz dłońmi. Pogłaskał mnie delikatnie po
włosach. Zadrżałam cała, od stóp do głów. Po moim ciele rozeszło się przyjemne
ciepło.
- Teraz śpij, Kochanie. Posiedzę
z tobą- obiecał. Nie zdejmował przy tym ręki z mojej głowy. Chciałam otworzyć
oczy i spojrzeć na mojego towarzysza, jednak nie miałam siły. Kiedy mnie tak
gładził, bardzo szybko odpłynęłam. Tym razem spałam bez żadnych koszmarów. Na
rano zbudziłam się całkowicie wypoczęta i jedyne, co pamiętałam to ten kojący
głos. Marzyłam, że jeszcze kiedyś mi się przyśni, bo to musiał być sen. Nie
było szansy, żeby jakiś obcy mężczyzna wszedł, do mojego pokoju, w środku nocy.
Przymknęłam
powieki. Chciałam wyobrazić sobie tajemniczego Brytyjczyka, jednak praktycznie
od razu, przypomniałam sobie mój koszmarny sen. Wracał on każdego dnia, od
jakiś dwóch tygodni. Zawsze kończył się tak samo… Moją śmiercią. Czułam, że to
dopiero początek i czeka mnie coś jeszcze gorszego…
***
Jest i on :D
Prolog ;) Mam nadzieję, że wzbudzi Waszą ciekawość i zajrzycie tutaj jutro,
po rozdział pierwszy :)
Pozdrawiam
Czytelniczka :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz