Klaus
Siedziałem
w Grillu i popijałem Burbona. Wypiłem już całkiem sporo, jednak przez lata
nabrałem niezłej wprawy w piciu i nie upijałem się szybko. Drzwi otworzyły się.
Zerknąłem bez większego zainteresowania na nowoprzybyłych i natychmiast się
wyprostowałem. Do baru wszedł mój blondwłosy anioł, czyli Caroline Forbes.
Towarzyszyła jej… Hayley Marshall. Zacisnąłem pięści ze złością. Z tą
dziewczyną mogły być tylko kłopoty. Na pewno chciała wykorzystać córkę Liz i
Billa. Usiadły przy jednym z wolnych stolików i pomachały do kelnera.
- Hej, Matt- Caroline pocałowała
chłopaka w oba policzki, aż zagotowało się we mnie z zazdrości.
- Co tu robicie?- zapytał
blondyn, nazwany Matt’em.
- Robimy befora przed imprezą-
wyjaśniła Hayley. A więc szykowała się jakaś zabawa? Wspaniale. Uśmiechnąłem
się szeroko. Miałem pewien plan.
Tymczasem
wróciłem do przysłuchiwania się rozmowie. Dziewczyny zamówiły pół litra czystej
wódki. Matt przyniósł alkohol i postawił na stole, razem z dwoma kieliszkami.
- Okej, to za co pijemy pierwszy
toast?- Hayley szybko nalała sobie i blondwłosej piękności, trunku.
- Za wolność- odpowiedziała
Caroline. Musiałem przyznać, że bardzo podoba mi się jej głos. Był niezwykle
melodyjny i mógłbym go słuchać godzinami.
- Świetny pomysł- stuknęły się
kieliszkami, po czym opróżniły je za jednym zamachem. Wódka zniknęła w szybkim
tempie. Zaledwie po czterdziestu minutach opróżniły wspomnianą połówkę oraz
dodatkową ćwiartkę, którą dokupiły. Wznosiły toasty, przy każdej okazji. Piły
za klasę maturalną, za naiwnych facetów, za zdzirę Elenę i kilka innych. Im
dalej, tym głupsze pomysły wpadały im do głowy.
- Skończyło się- Caroline
podniosła butelkę i spojrzała pod światło.
- Ostatni toast wypijemy za…-
Hayley najwyraźniej zabrakło pomysłów, bo chwyciła kieliszek, ale nic więcej nie
powiedziała.
- Za Mikaelsonów- wypaliła
Forbes, po czym osuszyła swoje naczynie. Zdębiałem. Czy dobrze usłyszałem?
Wypiła właśnie moje zdrowie? Przecież nie powinna mnie pamiętać. Ktoś musiał
się z nią skontaktować i wyjawić jej prawdę, wbrew mojej woli.
Marshall
chyba nie ogarnęła, czyje zdrowie wypiła. Najwyraźniej alkohol mocno uderzył
jej do głowy.
- Idziemy do Tylera?- zapytała.
Blondynka szybko podniosła się i wtedy jej wzrok powędrował na mnie.
Uśmiechnęła się zalotnie i wskazała palcem, że mam podejść. Zawahałem się, ale
ona nie dawała łatwo za wygraną. Przyłożyła dłoń do ust, po czym posłała mi
buziaka. Uśmiechnąłem się do niej i udałem, że łapię całusa.
- Dziewczyny, skończyłem zmianę.
Idziemy razem?- Matt podszedł do nich, a Hayley natychmiast się potknęła i
wpadła na blondyna. Chłopak złapał ją w pasie ze śmiechem.
- Wy idźcie. Zaraz do was
dołączę- Caroline wpatrywała się we mnie uporczywie. Miała na twarzy lekki
uśmiech. Marshall podążyła za jej wzrokiem i wszystko zrozumiała.
- Tak, chodźmy. Ona musi iść do
łazienki- wypaliła. Matt zrobił niepewną minę, ale wtedy szatynka pocałowała go
i pociągnęła za sobą. Już więcej się nie opierał. Wyszedł nawet nie oglądając
się za siebie.
Caroline
ruszyła w moim kierunku chwiejnym krokiem. Potknęła się po drodze o krzesło,
jednak udało jej się odzyskać równowagę i nie upaść. Bardzo wiele kosztowało
mnie, powstrzymanie się od parsknięcia śmiechem. Oparła się jedną ręką o blat i
zerknęła na mnie.
- Cześć, Przystojniaku-
zagadnęła zalotnie- Co robisz tutaj sam o tej godzinie?- dodała. Mówiła całkiem
składnie, jak na ilość alkoholu, którą w siebie wlała.
- Piję- odparłem, wskazując na
butelkę ulubionego trunku. Caroline spojrzała na nią i zapytała:
- Dobre to? Jeśli tak, może mnie
poczęstujesz- uprzedziła moją propozycję, ale ani trochę mi to nie
przeszkadzało. Cieszyłem się, że siedzi tutaj teraz ze mną.
- Barman- zawołałem i mężczyzna
natychmiast przyniósł drugą szklankę. Jednak blondynka odsunęła naczynie z
przebiegłym uśmiechem. Spojrzałem na nią zaciekawiony.
- Zdrowie- powiedziała i wzięła
do ręki prawie pełną butelkę. Przyłożyła ją do ust i pociągnęła spory łyk.
- Co tak szybko, Kochanie?-
zapytałem, chociaż byłem pod niezłym wrażeniem jej wyczynów. Właśnie tak sobie
wyobrażałem moją Caroline. Była wyjątkowa.
- Mam dla ciebie propozycję nie
do odrzucenia- zignorowała moje pytanie i nachyliła się ku mnie. Znaleźliśmy
się tak blisko, że prawie stykaliśmy się nosami.
- Słucham cię- jak ta dziewczyna
mnie kręciła.
- Chodź ze mną na imprezę.
Potańczymy, a potem…- zrobiła dramatyczną pauzę dla lepszego efektu.
Jednocześnie chwyciła kołnierzyk od mojej koszuli i poprawiła go. Przyglądałem
się jej palcom.
- A potem co?- podłapałem.
- Potem pomyślimy- odpowiedziała
zmysłowym szeptem.
- Chodźmy w takim razie-
podniosłem się z krzesła, rzuciłem barmanowi zapłatę i wyciągnąłem ramię, ku
mojej towarzyszce. Ta wzięła do jednej ręki butelkę Burbona, a drugą złapała
moją wyciągniętą dłoń. Wyszliśmy na zewnątrz. Musiałem bardzo pomagać
blondynce, gdyż nie była w stanie iść prosto. Pomimo tego dzielnie kończyła
pić, zakupiony przeze mnie alkohol. Mruczała przy tym coś pod nosem,
niewyraźnie. W pewnym momencie tak się zachwiała, że musiałem objąć ją
ramieniem.
- Dziękuję- wyjąkała. Wyrzuciła
pustą butelkę do kosza, obok którego akurat przeszliśmy.
- Dla ciebie wszystko, Kochanie-
uśmiechnąłem się zadowolony. Nie odpowiedziała. Chyba nie była już w stanie.
Po
jakichś dziesięciu minutach dotarliśmy na miejsce. Rezydencja Lockwoodów
wyglądała niesamowicie bogato. Nawet ja musiałem to przyznać.
- Caroline? Co ty robisz?- usłyszeliśmy
pytanie. Znałem ten głos i wiedziałem, że nie zwiastuje nic dobrego…
Caroline
Dobra,
dobra… Przyznaję, że słabo pamiętam wydarzenia, które nastąpiły po piciu w
Grillu. Po tym, jak Hayley wyszła z Matte’m zagadałam do przystojniaka, który
siedział przy barze. Chciałam wypaść seksownie i intrygująco, jednak kilka razy
się potknęłam, o mały włos nie lądując na ziemi. A potem wypiłam jeszcze
alkohol tego kolesia. Wspaniale…
Na
szczęście chyba mu się spodobałam, bo zgodził się pójść ze mną na imprezę.
Prawie nie rozmawialiśmy po drodze, nie byłam w stanie. Kiedy znaleźliśmy się
na miejscu, praktycznie od razu podeszła do nas Elena.
- Caroline? Co ty robisz?-
zapytała szatynka. Mój towarzysz obrzucił ją pogardliwym spojrzeniem.
- Katherine?- wyczułem jego
zdenerwowanie- Skąd się tutaj wzięłaś?- mówił na pozór spokojnie, jednak coś mi
podpowiadało, że w środku gotuje się ze złości.
- Jaka Katherine?- Elena
zlustrowała go od stóp do głów- Jestem Elena Gilbert. Nigdy w życiu cię nie
widziałam- zmieniła nieco ton głosu, najwyraźniej uznała, że Brytyjczyk jest
przystojny i lepiej być dla niego miłym.
- Przepraszam. Musiałem się
pomylić- mężczyzna ukłonił się jej uprzejmie.
- Kim jesteś?- zapytała. Oboje,
jakby zapomnieli o mojej obecności. Gdyby nie fakt, że blondyn dalej mnie
obejmował, to poczułabym się kompletnie zbędna.
- Nazywam się Klaus Mikaelson-
ucałował wierzch jej dłoni, jak przystało na gentelmana.
- Miło poznać- Elena uśmiechnęła
się i zalotnie zatrzepotała rzęsami.
- Caroline, idziemy potańczyć?-
oderwał wzrok od szatynki i spojrzał na mnie. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem
na widok miny mojej fałszywej przyjaciółki.
- Jasne, Klaus-obdarzyłam
go najpiękniejszym ze swoich uśmiechów.
Zignorowaliśmy Elenę i weszliśmy do domu Tylera.
- Kto to był?- mężczyzna
wpatrywał się we mnie przenikliwie. Nawet po ilości alkoholu, którą wypiłam
zorientowałam się, że zależy mu na tej odpowiedzi.
- Elena Gilbert, największa
zdzira w mieści. A i spotyka się ze Stefanem- wydukałam. Potknęłam się o własną
nogę i blondyn musiał pomóc utrzymać mi równowagę.
- Salvatore?- wrócił do tematu
rozmowy.
- Owszem- skinęłam głową
zaskoczona- Skąd go znasz?
- Stare dzieje. A Damon, jego
brat?- odparł ogólnikowo. Nie przeszkadzały mi takie odpowiedzi. Byłam zbyt
pijana, żeby zwracać uwagę na szczegóły.
- Koleś w skórzanej kurtce…-
przypomniałam sobie chłopaka, który uśmiechał się do mnie pod szkołą.
- Co?- najwyraźniej nie
zrozumiał, o co mi chodzi.
- Damon był pod szkołą. Niezłe
ciacho w skórzanej kurtce- wyjaśniłam. Właśnie znaleźliśmy się w salonie, gdzie
trwała najlepsza zabawa. Większość osób tańczyła, jednak parę popijało alkohol
po kątach, najprawdopodobniej dla odwagi- Chodźmy potańczyć- pociągnęłam Klausa
za rękę w głąb pomieszczenia. Z głośników leciała klubowa muzyka. Tańczyliśmy
do rytmu, przynajmniej tak mi się zdaje, że w miarę dobrze ogarniałam kroki.
Mimo tego, co chwilę na kogoś wpadałam i mój partner ratował mnie przed
upadkiem. W końcu ktoś puścił inny rodzaj muzyki. Leciała jakaś wolna piosenka.
Klaus złapał mnie w talii, położyłam dłonie na jego ramionach. Bujaliśmy się do
melodii.
- Caroline, mogę mieć do ciebie
pytanie?- zapytał w pewnym momencie, młody Brytyjczyk.
- Jasne- oparłam głowę o jego
klatkę piersiową. Oplótł mnie szczelniej ramionami, opierając podbródek na
moich włosach.
- Dlaczego wniosłaś toast za
Mikaelsonów?- w pierwszej chwili nie zrozumiałam pytania. Najwyraźniej do
mojego pijanego rozumu niewiele docierało. Potem jednak ogarnęłam.
- Poznałam ostatnio kogoś, w
zasadzie. Znam go od dawna. Strasznie pokręcone. Musimy o tym gadać?-
zapytałam. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Nie chcąc się dłużej
powstrzymać, pocałowałam go namiętnie. Nie pozostał mi dłużny i odwzajemnił
pieszczoty.
Pociągnęłam
go za koszulkę do tyłu. Nie przestawaliśmy się przy tym całować. Wreszcie
natrafiłam ręka na klamkę i weszliśmy do pomieszczenia, nawet nie sprawdzając,
gdzie się znajdujemy. Okazało się, że była to łazienka. Wplotłam palce w jego
włosy, a on złapał mnie pod uda i posadził na szafce. Szybko zabrałam się za
rozpinanie jego koszuli, podczas gdy on ściągnął mi bluzkę przez głowę. Udało
mi się dorwać, zaledwie do trzech guzików, kiedy ktoś bezceremonialnie wparował
do środka.
- Klaus Mikaelson, no proszę...-
zerknęłam na przybysza i lekko się speszyłam. Nie chciałam, żeby widział mnie w
takiej sytuacji…
Stefan
Od
początku imprezy rozglądałem się za Caroline, jednak nigdzie nie mogłem jej
znaleźć. Czyżby zamierzała ominąć zabawę? Może jednak się rozmyśliła i
siedziała teraz w domu. Zmarszczyłem nos. Spostrzegłem mojego brata, co
dodatkowo mnie zdenerwowało. Na pewno urządzi tu sobie ucztę z paru uczennic i
muszę przyznać, że nie podobało mi się to. W końcu przez niego, obrywałem
zawsze ja…
Miałem
już dosyć użalania się i denerwowania. Z tego powodu sięgnąłem po wolnostojącą
butelkę piwa. Szybko ją opróżniłem, tak samo, jak pięć następnych. W tym
momencie przekonałem się o tym, jaką słabą głowę mam.
Dostrzegłem
wreszcie Caroline. Przyszła z jakimś kolesiem, jednak nie mogłem skupić się na
obserwowaniu go, bo miałem problemy z zatrzymaniem wzroku na jednym punkcie.
Widziałem, jak tańczą, po czym zaczęli się całować. Wreszcie skierowali się do
łazienki. Na to nie mogłem pozwolić.
Podniosłem
się z krzesła i chwiejnym krokiem ruszyłem za nimi. Miałem szczęście, bo nie
zamknęli drzwi. Wpadłem do środka i wtedy poznałem kolesia, z którym przyszła
moja przyjaciółka. Szczerze powiedziawszy, wiedziałem, że w tym momencie rozpoczęły
się nasze problemy.
- Klaus Mikaelson, no proszę…-
wypaliłem prosto z mostu, zamiast zastanowić się nad tym, co mówię…
***
Jest, jest :D Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni :)
Kiedy next ??? Wkurza że nie dodajesz rozdziałów zgodnie z terminem.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi bardzo, że nie dodaję rozdziałów z terminem, jednak nie jest to zależne ode mnie. Nie będę tutaj pisać, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Jeśli Cię to wkurza, to nie musisz tutaj zaglądać.
UsuńDodaję wtedy, kiedy mogę.
Pozdrawiam
Czytelniczka