niedziela, 2 października 2016

Rozdział IV



Klaus

            Siedziałem w Grillu i popijałem Burbona. Wypiłem już całkiem sporo, jednak przez lata nabrałem niezłej wprawy w piciu i nie upijałem się szybko. Drzwi otworzyły się. Zerknąłem bez większego zainteresowania na nowoprzybyłych i natychmiast się wyprostowałem. Do baru wszedł mój blondwłosy anioł, czyli Caroline Forbes. Towarzyszyła jej… Hayley Marshall. Zacisnąłem pięści ze złością. Z tą dziewczyną mogły być tylko kłopoty. Na pewno chciała wykorzystać córkę Liz i Billa. Usiadły przy jednym z wolnych stolików i pomachały do kelnera.
- Hej, Matt- Caroline pocałowała chłopaka w oba policzki, aż zagotowało się we mnie z zazdrości.
- Co tu robicie?- zapytał blondyn, nazwany Matt’em.
- Robimy befora przed imprezą- wyjaśniła Hayley. A więc szykowała się jakaś zabawa? Wspaniale. Uśmiechnąłem się szeroko. Miałem pewien plan.




            Tymczasem wróciłem do przysłuchiwania się rozmowie. Dziewczyny zamówiły pół litra czystej wódki. Matt przyniósł alkohol i postawił na stole, razem z dwoma kieliszkami.
- Okej, to za co pijemy pierwszy toast?- Hayley szybko nalała  sobie i blondwłosej piękności, trunku.
- Za wolność- odpowiedziała Caroline. Musiałem przyznać, że bardzo podoba mi się jej głos. Był niezwykle melodyjny i mógłbym go słuchać godzinami.
- Świetny pomysł- stuknęły się kieliszkami, po czym opróżniły je za jednym zamachem. Wódka zniknęła w szybkim tempie. Zaledwie po czterdziestu minutach opróżniły wspomnianą połówkę oraz dodatkową ćwiartkę, którą dokupiły. Wznosiły toasty, przy każdej okazji. Piły za klasę maturalną, za naiwnych facetów, za zdzirę Elenę i kilka innych. Im dalej, tym głupsze pomysły wpadały im do głowy.
- Skończyło się- Caroline podniosła butelkę i spojrzała pod światło.
- Ostatni toast wypijemy za…- Hayley najwyraźniej zabrakło pomysłów, bo chwyciła kieliszek, ale nic więcej nie powiedziała.
- Za Mikaelsonów- wypaliła Forbes, po czym osuszyła swoje naczynie. Zdębiałem. Czy dobrze usłyszałem? Wypiła właśnie moje zdrowie? Przecież nie powinna mnie pamiętać. Ktoś musiał się z nią skontaktować i wyjawić jej prawdę, wbrew mojej woli.
            Marshall chyba nie ogarnęła, czyje zdrowie wypiła. Najwyraźniej alkohol mocno uderzył jej do głowy.
- Idziemy do Tylera?- zapytała. Blondynka szybko podniosła się i wtedy jej wzrok powędrował na mnie. Uśmiechnęła się zalotnie i wskazała palcem, że mam podejść. Zawahałem się, ale ona nie dawała łatwo za wygraną. Przyłożyła dłoń do ust, po czym posłała mi buziaka. Uśmiechnąłem się do niej i udałem, że łapię całusa.
- Dziewczyny, skończyłem zmianę. Idziemy razem?- Matt podszedł do nich, a Hayley natychmiast się potknęła i wpadła na blondyna. Chłopak złapał ją w pasie ze śmiechem.
- Wy idźcie. Zaraz do was dołączę- Caroline wpatrywała się we mnie uporczywie. Miała na twarzy lekki uśmiech. Marshall podążyła za jej wzrokiem i wszystko zrozumiała.
- Tak, chodźmy. Ona musi iść do łazienki- wypaliła. Matt zrobił niepewną minę, ale wtedy szatynka pocałowała go i pociągnęła za sobą. Już więcej się nie opierał. Wyszedł nawet nie oglądając się za siebie.
            Caroline ruszyła w moim kierunku chwiejnym krokiem. Potknęła się po drodze o krzesło, jednak udało jej się odzyskać równowagę i nie upaść. Bardzo wiele kosztowało mnie, powstrzymanie się od parsknięcia śmiechem. Oparła się jedną ręką o blat i zerknęła na mnie.
- Cześć, Przystojniaku- zagadnęła zalotnie- Co robisz tutaj sam o tej godzinie?- dodała. Mówiła całkiem składnie, jak na ilość alkoholu, którą w siebie wlała.
- Piję- odparłem, wskazując na butelkę ulubionego trunku. Caroline spojrzała na nią i zapytała:
- Dobre to? Jeśli tak, może mnie poczęstujesz- uprzedziła moją propozycję, ale ani trochę mi to nie przeszkadzało. Cieszyłem się, że siedzi tutaj teraz ze mną.
- Barman- zawołałem i mężczyzna natychmiast przyniósł drugą szklankę. Jednak blondynka odsunęła naczynie z przebiegłym uśmiechem. Spojrzałem na nią zaciekawiony.
- Zdrowie- powiedziała i wzięła do ręki prawie pełną butelkę. Przyłożyła ją do ust i pociągnęła spory łyk.
- Co tak szybko, Kochanie?- zapytałem, chociaż byłem pod niezłym wrażeniem jej wyczynów. Właśnie tak sobie wyobrażałem moją Caroline. Była wyjątkowa.
- Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia- zignorowała moje pytanie i nachyliła się ku mnie. Znaleźliśmy się tak blisko, że prawie stykaliśmy się nosami.
- Słucham cię- jak ta dziewczyna mnie kręciła.
- Chodź ze mną na imprezę. Potańczymy, a potem…- zrobiła dramatyczną pauzę dla lepszego efektu. Jednocześnie chwyciła kołnierzyk od mojej koszuli i poprawiła go. Przyglądałem się jej palcom.
- A potem co?- podłapałem.
- Potem pomyślimy- odpowiedziała zmysłowym szeptem.
- Chodźmy w takim razie- podniosłem się z krzesła, rzuciłem barmanowi zapłatę i wyciągnąłem ramię, ku mojej towarzyszce. Ta wzięła do jednej ręki butelkę Burbona, a drugą złapała moją wyciągniętą dłoń. Wyszliśmy na zewnątrz. Musiałem bardzo pomagać blondynce, gdyż nie była w stanie iść prosto. Pomimo tego dzielnie kończyła pić, zakupiony przeze mnie alkohol. Mruczała przy tym coś pod nosem, niewyraźnie. W pewnym momencie tak się zachwiała, że musiałem objąć ją ramieniem.
- Dziękuję- wyjąkała. Wyrzuciła pustą butelkę do kosza, obok którego akurat przeszliśmy.
- Dla ciebie wszystko, Kochanie- uśmiechnąłem się zadowolony. Nie odpowiedziała. Chyba nie była już w stanie.
            Po jakichś dziesięciu minutach dotarliśmy na miejsce. Rezydencja Lockwoodów wyglądała niesamowicie bogato. Nawet ja musiałem to przyznać.
 - Caroline? Co ty robisz?- usłyszeliśmy pytanie. Znałem ten głos i wiedziałem, że nie zwiastuje nic dobrego…

Caroline

            Dobra, dobra… Przyznaję, że słabo pamiętam wydarzenia, które nastąpiły po piciu w Grillu. Po tym, jak Hayley wyszła z Matte’m zagadałam do przystojniaka, który siedział przy barze. Chciałam wypaść seksownie i intrygująco, jednak kilka razy się potknęłam, o mały włos nie lądując na ziemi. A potem wypiłam jeszcze alkohol tego kolesia. Wspaniale…
            Na szczęście chyba mu się spodobałam, bo zgodził się pójść ze mną na imprezę. Prawie nie rozmawialiśmy po drodze, nie byłam w stanie. Kiedy znaleźliśmy się na miejscu, praktycznie od razu podeszła do nas Elena.
- Caroline? Co ty robisz?- zapytała szatynka. Mój towarzysz obrzucił ją pogardliwym spojrzeniem.
- Katherine?- wyczułem jego zdenerwowanie- Skąd się tutaj wzięłaś?- mówił na pozór spokojnie, jednak coś mi podpowiadało, że w środku gotuje się ze złości.
- Jaka Katherine?- Elena zlustrowała go od stóp do głów- Jestem Elena Gilbert. Nigdy w życiu cię nie widziałam- zmieniła nieco ton głosu, najwyraźniej uznała, że Brytyjczyk jest przystojny i lepiej być dla niego miłym.
- Przepraszam. Musiałem się pomylić- mężczyzna ukłonił się jej uprzejmie.
- Kim jesteś?- zapytała. Oboje, jakby zapomnieli o mojej obecności. Gdyby nie fakt, że blondyn dalej mnie obejmował, to poczułabym się kompletnie zbędna.
- Nazywam się Klaus Mikaelson- ucałował wierzch jej dłoni, jak przystało na gentelmana.
- Miło poznać- Elena uśmiechnęła się i zalotnie zatrzepotała rzęsami.
- Caroline, idziemy potańczyć?- oderwał wzrok od szatynki i spojrzał na mnie. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem na widok miny mojej fałszywej przyjaciółki.
- Jasne, Klaus-obdarzyłam go  najpiękniejszym ze swoich uśmiechów. Zignorowaliśmy Elenę i weszliśmy do domu Tylera.
- Kto to był?- mężczyzna wpatrywał się we mnie przenikliwie. Nawet po ilości alkoholu, którą wypiłam zorientowałam się, że zależy mu na tej odpowiedzi.
- Elena Gilbert, największa zdzira w mieści. A i spotyka się ze Stefanem- wydukałam. Potknęłam się o własną nogę i blondyn musiał pomóc utrzymać mi równowagę.
- Salvatore?- wrócił do tematu rozmowy.
- Owszem- skinęłam głową zaskoczona- Skąd go znasz?
- Stare dzieje. A Damon, jego brat?- odparł ogólnikowo. Nie przeszkadzały mi takie odpowiedzi. Byłam zbyt pijana, żeby zwracać uwagę na szczegóły.
- Koleś w skórzanej kurtce…- przypomniałam sobie chłopaka, który uśmiechał się do mnie pod szkołą.
- Co?- najwyraźniej nie zrozumiał, o co mi chodzi.
- Damon był pod szkołą. Niezłe ciacho w skórzanej kurtce- wyjaśniłam. Właśnie znaleźliśmy się w salonie, gdzie trwała najlepsza zabawa. Większość osób tańczyła, jednak parę popijało alkohol po kątach, najprawdopodobniej dla odwagi- Chodźmy potańczyć- pociągnęłam Klausa za rękę w głąb pomieszczenia. Z głośników leciała klubowa muzyka. Tańczyliśmy do rytmu, przynajmniej tak mi się zdaje, że w miarę dobrze ogarniałam kroki. Mimo tego, co chwilę na kogoś wpadałam i mój partner ratował mnie przed upadkiem. W końcu ktoś puścił inny rodzaj muzyki. Leciała jakaś wolna piosenka. Klaus złapał mnie w talii, położyłam dłonie na jego ramionach. Bujaliśmy się do melodii.
- Caroline, mogę mieć do ciebie pytanie?- zapytał w pewnym momencie, młody Brytyjczyk.
- Jasne- oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Oplótł mnie szczelniej ramionami, opierając podbródek na moich włosach.
- Dlaczego wniosłaś toast za Mikaelsonów?- w pierwszej chwili nie zrozumiałam pytania. Najwyraźniej do mojego pijanego rozumu niewiele docierało. Potem jednak ogarnęłam.
- Poznałam ostatnio kogoś, w zasadzie. Znam go od dawna. Strasznie pokręcone. Musimy o tym gadać?- zapytałam. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Nie chcąc się dłużej powstrzymać, pocałowałam go namiętnie. Nie pozostał mi dłużny i odwzajemnił pieszczoty.
            Pociągnęłam go za koszulkę do tyłu. Nie przestawaliśmy się przy tym całować. Wreszcie natrafiłam ręka na klamkę i weszliśmy do pomieszczenia, nawet nie sprawdzając, gdzie się znajdujemy. Okazało się, że była to łazienka. Wplotłam palce w jego włosy, a on złapał mnie pod uda i posadził na szafce. Szybko zabrałam się za rozpinanie jego koszuli, podczas gdy on ściągnął mi bluzkę przez głowę. Udało mi się dorwać, zaledwie do trzech guzików, kiedy ktoś bezceremonialnie wparował do środka.
- Klaus Mikaelson, no proszę...- zerknęłam na przybysza i lekko się speszyłam. Nie chciałam, żeby widział mnie w takiej sytuacji…

Stefan

            Od początku imprezy rozglądałem się za Caroline, jednak nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Czyżby zamierzała ominąć zabawę? Może jednak się rozmyśliła i siedziała teraz w domu. Zmarszczyłem nos. Spostrzegłem mojego brata, co dodatkowo mnie zdenerwowało. Na pewno urządzi tu sobie ucztę z paru uczennic i muszę przyznać, że nie podobało mi się to. W końcu przez niego, obrywałem zawsze ja…
            Miałem już dosyć użalania się i denerwowania. Z tego powodu sięgnąłem po wolnostojącą butelkę piwa. Szybko ją opróżniłem, tak samo, jak pięć następnych. W tym momencie przekonałem się o tym, jaką słabą głowę mam.
            Dostrzegłem wreszcie Caroline. Przyszła z jakimś kolesiem, jednak nie mogłem skupić się na obserwowaniu go, bo miałem problemy z zatrzymaniem wzroku na jednym punkcie. Widziałem, jak tańczą, po czym zaczęli się całować. Wreszcie skierowali się do łazienki. Na to nie mogłem pozwolić.
            Podniosłem się z krzesła i chwiejnym krokiem ruszyłem za nimi. Miałem szczęście, bo nie zamknęli drzwi. Wpadłem do środka i wtedy poznałem kolesia, z którym przyszła moja przyjaciółka. Szczerze powiedziawszy, wiedziałem, że w tym momencie rozpoczęły się nasze problemy.
- Klaus Mikaelson, no proszę…- wypaliłem prosto z mostu, zamiast zastanowić się nad tym, co mówię…
***
Jest, jest :D Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni :)

2 komentarze:

  1. Kiedy next ??? Wkurza że nie dodajesz rozdziałów zgodnie z terminem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi bardzo, że nie dodaję rozdziałów z terminem, jednak nie jest to zależne ode mnie. Nie będę tutaj pisać, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Jeśli Cię to wkurza, to nie musisz tutaj zaglądać.
      Dodaję wtedy, kiedy mogę.
      Pozdrawiam
      Czytelniczka

      Usuń