poniedziałek, 10 października 2016

Rozdział V



Stefan

            - Klaus Mikaelson, no proszę- wypaliłem. Nie pomyślałem nad tym, co mówię. Wypiłem za dużo i nie przejmowałem się konsekwencjami.
- Stefan Salvatore. Czyżby kolejny sobowtór zawrócił ci w głowie?- czy on mógł mieć na myśli Elenę? Oczywiście, że tak, bo nie było innych sobowtórów Katherine Pierce.
- Co tu robisz?- chciałem zmienić temat. Lepiej było, żeby Mikaelson nie interesował się za bardzo moją dziewczyną. W innym wypadku mogło grozić jej niebezpieczeństwo.
- Myślę, że wróciłem tu w podobnym celu, co i ty- odpowiedział i uśmiechnął się porozumiewawczo. No tak… Stał z Caroline, więc zapewne postanowił jej wyznać całą prawdę.
- Może mi ktoś wytłumaczy, co tutaj się dzieje?- blondynka zsunęła się z szafki i wpatrywała uporczywie w Klausa. Poczułem lekkie ukłucie zazdrości. Jak to było możliwe, że w ciągu jednego wieczora pierwotny, aż tak zawrócił jej w głowie?
- Jasne, Kochana. Znamy się ze Stefanem parę dobrych lat. Mieszkaliśmy kiedyś w tym samym mieście. Przez jakiś czas nawet podróżowaliśmy wspólnie- wzdrygnąłem się słysząc jego odpowiedź. Oczywiście nie mógł się powstrzymać i musiał wspomnieć okres, o którym pragnąłbym zapomnieć. Byłem wtedy Stefanem Rozpruwaczem. Wstydziłem się tego.
- Czekaj, mówiłeś że jak się nazywasz- Caroline potarła skronie, jakby starała się coś sobie przypomnieć. Nie zdążył odpowiedzieć, bo w tym momencie do łazienki wparował kolejny koleś. Zerknąłem na niego i cały pobladłem. Tego było już za wiele…

Elena

            Impreza Tylera była kompletnym niewypałem. Najpierw Caroline wyrwała super ciacho, a potem jak na złość nigdzie nie mogłam odszukać Stefana. Chciałam mu się wyżalić, a potem podrażnić Forbes całując się z moim lubym przy niej.
- Witaj, Eleno- podszedł do mnie Damon, brat Stefana. Był niezwykle przystojny i miał w sobie coś, co mnie do niego przyciągało. Może to, że był nieprzewidywalny i przy tym seksownie tajemniczy.
- Hej- mruknęłam trochę obrażonym tonem. Chciałam, żeby zapytał, co się stało.
- Jak tam impreza?- nie podziałało. Usiadł koło mnie i zagadał nie oto, co bym chciała.
- Beznadzieja- odparłam wyraźnie nadąsana. Brunet spojrzał na mnie zaciekawiony.
- A to dlaczego?- spytał. Kąciki jego ust uniosły się w lekkim uśmiechu. Jego twarz nabrała łagodniejszego wyrazu.
- Wszyscy mnie ignorują- zdawałam sobie sprawę, że zachowuję się, jak małe dziecko, jednak miałam to gdzieś.
- Ja nie. Siedzę tu z tobą, zamiast wyrwać jakąś dziewczynę, która by na mnie poleciała- wzruszył ramionami.
- To dlaczego tu jesteś?- nie spodobała mi się ta odpowiedź, chociaż sama nie wiedziałam, dlaczego.
- Bo zauważyłem, że jesteś smutna- zmieszałam się. Spuściłam głowę i włosy opadły mi na twarz. Delikatnie dotknął mojego policzka, po czym włożył zabłąkane kosmyki za ucho. Zarumieniłam się okropnie. Otworzył usta, żeby powiedzieć coś jeszcze, jednak wtedy wydarzyło się kilka rzeczy na raz…

Caroline

- Kol? Co tu robisz?- do łazienki wszedł Kol. Na twarzy miał wymalowany sarkastyczny uśmiech.
- Witaj, Caroline- uwielbiałam jego brytyjski akcent. Nagle zdałam sobie z czegoś sprawę. Jeszcze jeden z moich nowych znajomych był Brytyjczykiem. Chyba zaczynałam trzeźwieć, bo powoli łączyłam wszystkie fakty. Spojrzałam najpierw na Klausa, potem na Kola. Blondyn uśmiechnął się zagadkowo. Dalej wpatrując się we mnie zagadał do nowoprzybyłego:
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj, bracie- szczęka mi opadła.
- Zaraz, czekaj, że jak? To jest twój brat?!- spoglądałam to na jednego, to na drugiego.
- Tak. Nie dostrzegasz podobieństwa?- starszy z nich przewrócił teatralnie oczami.
- Wiecie, co? Mam dosyć tych wszystkich kłamstw!- krzyknęłam. Przestałam panować nad sobą. Klaus próbował złapać mnie za rękę, kiedy się zachwiałam, lecz odepchnęłam go od siebie, po czym wyszłam dumnym krokiem z łazienki. Ludzie spoglądali na mnie zaciekawieni. Nie rozumiałam dlaczego, ale byłam naprawdę wściekła. Rozejrzałam się dookoła i mój wzrok zatrzymał się na Tylerze. Podeszłam do niego, złapałam za koszulkę, po czym namiętnie pocałowałam.
            Chłopak nie oponował i szybko odwzajemnił pocałunek. Kątem oka dostrzegłam Elenę, która siedziała z przystojniakiem spod szkoły i wpatrywała się we mnie.
- Idziemy do ciebie do pokoju?- zapytałam Tylera, odrywając się od niego na chwilę.
- Jasne- pociągnął mnie ochoczo za sobą. Kiedy mijaliśmy duże stojąco lustro, zrozumiałam dlaczego ludzie wpatrywali się we mnie.. Klaus zdjął mi koszulkę, a ja jak głupia zapomniałam ją ubrać.
            Szybko znaleźliśmy się w dużej, przestronnej sypialni. Natychmiast przyssaliśmy się do swoich ust. Zdjęłam brunetowi bluzkę przez głowę i po chwili leżeliśmy już na łóżku. Wtedy jednak drzwi się otworzyły. Spojrzeliśmy na przybysza. Był to Kol.
- Caroline, odprowadzę cię do domu- powiedział spokojnie.
- Świetnie daję sobie radę. Wrócę jutro do siebie- wybąkałam. Zaczęłam odczuwać dziwny dyskomfort w żołądku.
- Myślę, że lepiej będzie jeśli mnie posłuchasz- uśmiechnął się znacząco i zabębnił palcami o framugę drzwi.
- Daj jej spokój. Nie jesteś jej ojcem- Tyler wtrącił się do rozmowy.
- Jestem jej przyjacielem i wiem, co dla niej dobre- odpowiedział. Dalej mówił zaskakująco spokojnym tonem. Nie było widać po nim, ani cienia zdenerwowania. Ja natomiast czułam się coraz gorzej.
- Jest dorosła. Decyduje o sobie- Lockwood nie dawał za wygraną i to był jego błąd. Gdyby od razu pozwolił Kolowi, aby ten mnie zabrał, jego łóżko nie ucierpiałoby.
            Wstyd się przyznać, jednak nadmiar alkoholu dał o sobie znać i zwymiotowałam. Mikaelson podszedł i wziął mnie na ręce, podczas gdy Tyler wpatrywał się w swoje pościele.
- Czemu to zrobiłaś?- zapytał w pewnym momencie- Nie myślisz trzeźwo. Strasznie się upiłaś- dodał z dezaprobatą.
- Zanieś mnie do domu- jęknęłam. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i zasnęłam…

Klaus

            Widziałem, jak Kol wynosi mojego blondwłosego anioła z domu Tylera. Byłem mu za to wdzięczny. Caroline mu ufała, gdyż przywrócił jej częściowo pamięć. Na razie musiało mi to wystarczyć. Sięgnąłem po butelkę whisky i nalałem sobie złotego trunku do szklanki. Byłem świadom tego, że każdy mój ruch jest dokładnie obserwowany.
- Coś nie tak?- zapytałem spokojnie. Czułem na sobie spojrzenie braci Salvatore. Nie musiałem się ich obawiać, nie musiałem nikogo się obawiać. Byłem pierwotną hybrydą, której nie można zniszczyć. Co oni mogli zrobić?
- Co tu robisz?- Damon odezwał się pierwszy. Tak myślałem, zawsze był śmielszy od młodszego brata.
- Przyjechałem coś odzyskać- wyjaśniłem- A wy? Nie mówcie, że znowu uganiacie się za sobowtórem- przewróciłem oczami znudzony- Ta telenowela przestała być ciekawa, jakieś sto sześćdziesiąt lat temu…- teatralnie ziewnąłem. Oparłem się o stół i zmierzyłem spojrzeniem moich rozmówców. Za nimi stała ludzka wersja Katherine Pierce.
- Nie próbuj silić się na uprzejmości. Chcesz zniszczyć nasze życie, jak zawsze- Stefan zacisnął pięści ze złością.
- Gdybym miał zamiar cię zabić, już bym to zrobił. Chcę tylko odzyskać Caroline- wzruszyłem ramionami.
- Nam też nie jest obojętna- Damon założył ramię na ramię i stanął obok brata.
- Dlatego musi poznać przeszłość. To jest obecnie najlepsze wyjście- mogłem im trochę zdradzić. Miałem dobry humor, więc nawet jeszcze mnie nie zdenerwowali swoim brakiem kultury.
- Cztery lata temu mówiłeś, że najlepiej będzie jeśli zapomni- przypomniał Stefan.
- Wiele rzeczy się zmieniło. Coś jej grozi. Wolę, żeby wiedziała dlaczego ktoś na nią poluje- upiłem kolejny łyk ze szklanki.
- Kto?- Damon przeszedł do konkretów.
- Nie wiem. Zaufane czarownice wyjaśniły mi tylko w skrócie, o co chodzi- oczywiście, że wiedziałem więcej. Jednak nie zamierzałem wyjawiać im wszystkich swoich sekretów.
- Dlaczego chcą ją dorwać?- wiedziałem, że nie uwierzyli mi w moje wyjaśnienia. Prawdę mówiąc, nic mnie to nie obchodziło.
- Jest cenna z wiadomych względów. Po pierwsze opiekuje się nią Liz, po drugie wychowała się w moim domu. To już są wystarczające powody, aby chcieć ją zabić- whisky skończyło się. Odstawiłem szklankę na stolik i skierowałem się do wyjścia.
- Wróciliście na stałe? Ty i Kol?- zawołał Damon.
- Można tak powiedzieć- przytaknąłem- A! I lepiej uważajcie na sobowtóra, bo jest wiele czarów, do których ta mała by się przydała- łaskawie udzieliłem im rady. Chciałem spotkać się jeszcze z Eleną Gilbert. Byłem ciekaw, czy jest podobna do swoich poprzedniczek.
- Klaus, czy… on wraca?- nutka strachu w głosie Stefana sprawiła, że odwróciłem się w ich kierunku.
- Tak. Wszystko na to wskazuje- lepiej będzie, jeśli będą mieć się na baczności. Nadchodził ktoś, z kim nawet mnie będzie ciężko się mierzyć. Miałem jednak nadzieję, że pewna dziewczyna, której kiedyś usunąłem pamięć, mi pomoże. Ona była kluczem w tej sprawie, chociaż sama nie zdawała sobie z tego sprawy…

 Elizabeth

            Caroline ledwie wyszła z domu i od razu do drzwi zapukał, nie kto inny, jak jej ojciec. Kiedy go dostrzegłam, osłupiałam. Mężczyzna opierał się o framugę i wpatrywał we mnie z lekkim uśmiechem. Nic się nie zmienił, odkąd widziałam go po raz ostatni. Był tak samo przystojny i tajemniczy.
- Czemu wróciłeś?- zapytałam. Wpuściłam go do środka.
- Dla naszej córki- odparł. Wziął do ręki butelkę whisky i nalał sobie do szklanki.
- Dobrze wiesz, że to nie jest nasza córka. Klaus…- przewróciłam oczami, jednak on mi przerwał.
- Nawet tak nie mów. Jeśli ona ma w to wierzyć, to my również- spojrzał na mnie surowo.
- Wiem, wiem… Po prostu czasami jest ciężko. Ona się czegoś domyśla- wyjaśniłam. Usiadłam obok niego, założyłam nogę na nogę i czekałam na jego reakcję.
- I tak cudem jest, że tak długo utrzymała się ta hipnoza- odparł.
- Kiedy Klaus chce wrócić i opowiedzieć jej prawdę?- zapytałam. Miałam nadzieję, że stanie się to już niedługo.
- Jak tylko załatwi swoje sprawy w Nowym Orleanie- opróżnił szklankę i podniósł się z kanapy.
- Już wychodzisz?- również wstałam.
- Lepiej będzie, jeśli Caroline mnie tutaj nie spotka- pocałował mnie, szarmancko, w policzek i skierował do drzwi. Nagle jednak zastygł- Za późno- mruknął.
            W wejściu ukazał się jakiś chłopak. Na rękach niósł śpiącą Caroline. Kiedy go poznałam, zrozumiałam, że rodzina Mikaelsonów właśnie wróciła do miasta…

3 komentarze:

  1. Kiedy pojawi się nowy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog znalazlam niedawno, a wlasciwie wczoraj.�� Przeczyczatalam wszystkie twoje opowiadania. Sa wspaniale! Juz sie nie moge doczekac kolejnych! Pozdrawiam i zycze duzo weny!!!! Dziekuje za tego bloga!

    OdpowiedzUsuń