Caroline
Obudziłam
się następnego dnia z okropnym kacem. Czułam się beznadziejnie i w dodatku
miałam poważne luki w pamięci. Na czworakach dostałam się do łazienki, w
ostatniej chwili nachyliłam się nad muszlą klozetową i zwymiotowałam cały
alkohol, który w siebie wlałam dzień wcześniej.
Nie
pomogło mi to jednak, tak jakbym chciała. Głowa dalej mnie bolała i bardzo
chciało mi się pić. Po jakichś piętnastu minutach, kiedy żołądek dał mi
chwilowo spokój, podniosłam się i wyszłam z łazienki. Spojrzałam przy okazji, w
co ja jestem ubrana. Miałam na sobie męską koszulę, koloru białego. Była mi o
wiele za duża, ale pachniała bardzo przyjemnie. Właściciel, kimkolwiek był,
miał dobry gust, jeśli chodzi o perfumy.
Nie
przejęłam się zbytnio strojem. Matki i tak zapewne nie było w domu. Miałam
rację, nie zastałam jej w kuchni. Za to spotkałam tam kogoś, kogo się nie
spodziewałam zobaczyć.
- Kol? Co ty tu robisz?-
zapytałam. Zmarszczyłam brwi zaciekawiona.
- Sprawdzam, czy żyjesz po
wczorajszej libacji- spojrzał na mnie litościwie.
- Widziałeś?- zarumieniłam się,
gdyż naprawdę nie pamiętałam, co wczoraj wyprawiałam. Film urwał mi się już w
Grillu, po odejściu Hayley i Matta. Ostatnie, co pamiętałam to flirt z
przystojnym nieznajomym.
- Całe Mystic Falls widziało-
nalał wody do szklanki i podał mi- Pewnie cię suszy- dodał niepotrzebnie. Już i
bez tych słów, czułam się wystarczająco upokorzona.
- Było, aż tak źle?- przyjęłam
ofiarowany napój z wdzięcznością.
- Tyler Lockwood jest raczej
średnio zadowolony- uśmiechnął się szeroko. Zaczęłam się zastanawiać, co
takiego zrobiłam, ale głupio mi było pytać- Nie pamiętasz, co wykombinowałaś?-
domyślił się bez problemu. Najwidoczniej moja mina powiedziała mu wszystko.
- Słabo- przyznałam z głębokim
westchnieniem.
- Gdybym ja wypił tyle, co ty
nie byłbym w stanie się utrzymać na nogach- nowy głos dołączył do naszej
dyskusji. Odwróciłam się na pięcie i zdębiałam. Przede mną stał koleś poznany
wczoraj w barze. Nie miał na sobie koszulki i to jego świetnie umięśnione
ciało, odebrało mi mowę.
- Gdzie twoja koszulka?-
zapytałam. Wydawało mi się, że to pytanie jest wystarczająco neutralne.
- A jak myślisz, co masz
założone?- odpowiedział pytaniem na pytanie. Spojrzałam na swoją bluzkę i wtedy
sobie przypomniałam, co mam ubrane.
- Ładne perfumy- wypaliłam.
Blondyn uniósł brwi, po czym parsknął śmiechem. Spodobał mi się jego śmiech.
Mimo tego zrobiłam obrażoną minę i zacisnęłam zęby.
- Stara, dobra Caroline-
powiedział i pokręcił głową.
- Czekaj, co? Skąd ty mnie
znasz?- zrobiłam dwa kroki w tył i zaczęłam wpatrywać się w niego podejrzliwie.
- Jestem bratem Kola- otwarłam
szeroko buzię ze zdziwienia. Bratem… Ale jak to było możliwe? Z tego wynikało,
że wymazano mi więcej pamięci, niż myślałam. Tylko kto i dlaczego to zrobił?
- Nic nie rozumiem…- przyznałam.
- Caroline, to ja wykasowałem ci
pamięć. Było to dokładnie cztery lata temu- patrzyłam na niego z szeroko otwartymi
ustami, podczas gdy chłopak kontynuował swoją wypowiedź- Nie mieliśmy wyboru.
Groziło ci śmiertelne niebezpieczeństwo. Musiałem cię ratować- Kol oparł się o
stolik i uważnie obserwował moją reakcję. Jego starszy brat również nie
spuszczał ze mnie oczu. Dopiero po kilkunastu pełnych napięcia sekundach, do
mojego skacowanego umysłu, dotarło że powinnam się odezwać.
- Chcę odzyskać moje
wspomnienia- powiedziałam odważnie. Zrobiłam krok do przodu i spojrzałam
wyczekująco na Brytyjczyka.
- Zwrócę ci je. Gotowa?-
skinęłam głową. Wtedy on położył dłonie na moich policzkach i nagle znalazłam
się w innym miejscu.
Wydarzenia
przelatywały mi przed oczami niezwykle szybko. Jednakże wszystko łączyło się w
logiczną całość.
Najpierw dostrzegłam pierwsze spotkanie z Klausem, jak uratował mnie
przed wampirem.
Potem zabrał mnie do domu i zamieszkałam z pierwotnymi.
Zaopiekowali się mną, chociaż niechętnie. Mój dobroczyńca przekonał ich,
że mają dać mi szansę.
Poszłam do szkoły. Ktoś mnie obraził, że jestem przybłędą. Wróciłam
zapłakana i natychmiast pobiegłam do Klausa. Przytulił mnie i pocieszył.
Opowiedział swoją historię. O tym, jak ojciec nigdy go nie kochał, jak czuł się
nieszczęśliwy.
Z każdym nawet najmniejszym problemem i troską zwierzałam się mojemu opiekunowi.
Był moim powiernikiem we wszystkim. Nie było rzeczy, o której mu nie mówiłam.
Kiedy pierwszy chłopak mnie olał, kiedy przyjaciółka zdradziła, kiedy
śniły mi się koszmary, kiedy brakowało mi rodziny. On był zawsze obok, zawsze
gotowy nieść pomoc sierocie.
Ostatnia scena, którą zobaczyłam była niesamowicie wzruszająca.
- Muszę to zrobić. Będziesz miała jakiś czas spokój- odgarnął mi kosmyki
włosów z twarzy.
- Ale ja chcę pamiętać. Kocham cię- po mojej twarzy ciekły łzy.
Przytuliłam się do niego mocno. Oplótł mnie swoimi ramionami i oparł podbródek
na mojej głowie.
- Obiecuję ci, że się jeszcze spotkamy. Kiedy to się skończy, kiedy
będziesz już bezpieczna, wrócę do ciebie- wyszeptał.
- Nie zostawiaj mnie. Tylko ty mi zostałeś- łkałam. Moczyłam mu koszulkę
łzami, jednak on się nie przejmował.
- Zawsze będę przy tobie. A tymczasem zostaniesz z Liz- znieruchomiałam.
Nie lubiłam tej kobiety.
- Nienawidzę jej. Jest wredną…- przerwał mi, zanim zdążyłam dokończyć.
- Będziesz myślała, że jest twoją matką, a Bill ojcem- to już w ogóle mi
się nie podobało. Bill był złym wampirem, naprawdę złym.
- Ale proszę, nie zabieraj mi wspomnień. Chcę cię pamiętać. Ciebie,
Kola, Rebekah, Elijah, Damona i Stefana…- wymieniałam po kolei moje ulubionych
krwiopijców.
- Mówiłem ci, że nie pochwalam znajomości z braćmi Salvatore- wyraźnie
się nadąsał. Od dawna wiedziałam, że jest zazdrosny o sympatię, którą ich
darzyłam.
- Przecież wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy- uspokoiłam go.
Uśmiechnęłam się do niego słodko. Po chwili wahania odwzajemnił się tym samym.
- Dobrze. Zacznijmy już, Kochana- złapał moją twarz dłonie i przemówił spokojnym głosem.
- Kocham cię- zdążyłam powiedzieć, zanim zaczął.
- Zapomnisz teraz o mnie, o twoim pobycie w Nowym Orleanie, o Mikaelsonach
i Salvatorach. Jesteś córką Liz i Billa Forbes. Przeprowadziliście się do
Mystic Falls z Europy. Miałaś szczęśliwe dzieciństwo. Będziesz żyła normalnie,
nie wiedząc o istnieniu wampirów. Żegnaj Caroline- mój wzrok stał się zamglony.
Klaus ucałował mnie jeszcze w czoło, po czym powoli odszedł, pozostawiając mnie
samą…
Wróciłam
do rzeczywistości. Klaus opuścił ręce i wpatrywał się we mnie zaciekawiony.
Zapewne czekał na to, co zrobię. Kol gdzieś zniknął.
- Uratowałeś mnie- szepnęłam.
Miałam mętlik w głowie, jednak kac zniknął. Wszystkie wspomnienia do mnie
wróciły.
- Czasami warto jest być dobrym-
odparł. Kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu.
- Dlaczego nie pamiętam
pierwszych lat swojego życia?- wyciągnął do mnie ręce, jednak zignorowałam je.
Coś mi tutaj nie pasowało. Zwrócił mi pamięć, ale od momentu, kiedy się spotkaliśmy.
Nic wcześniejszego. Dalej mnóstwo pytań kłębiło mi się w głowie. Najbardziej
podstawowym było to, co się stało z moimi rodzicami.
- Nie wiemy, co było przedtem.
Próbowałem się tego dowiedzieć, ale niestety…- rozłożył bezradnie ramiona.
- To wszystko jest jakieś
pogmatwane- pomasowałam sobie skronie. Stefan był moim dobrym przyjacielem od
lat, tak samo jego brat. Oboje byli wampirami podobnie, jak rodzina, która mnie
wychowała.
- Możesz na mnie liczyć- złapał
mnie za rękę i uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Serce zabiło mi żywiej,
kiedy spojrzałam w jego piękne oczy.
- Wiem. Dziękuję, że wróciłeś-
odpowiedziałam. Po krótkim wahaniu przytuliłam się do niego, tak samo jak przed
laty…
Kol
Wyszedłem
z domu Caroline, kiedy Klaus przystąpił do zwracania jej wspomnień. To do niego
należało, żeby wszystko jej wyjaśnił. Z bólem to przyznawałem, ale ich więź
była silniejsza, niż moja i jej. Mojego brata tylko ona trzymała w ryzach. Bez
tej dziewczyny wracał zły i okrutny Mikaelson. Młoda Caroline zawróciła mu w
głowie, teraz na pewno nie pozwoli jej odejść i zdobędzie ją, prędzej czy
później.
Znalazłem
się w jednej z bocznych uliczek. Usłyszałem jakieś hałasy za plecami. Nie przejąłem
się tym zbytnio. W końcu, jako pierwotny wampir, nie musiałem się nikogo
obawiać. Szedłem, więc spokojnie dalej. Ręce schowałem do kieszeni.
Zdołałem
zrobić, jeszcze jakieś trzy kroki, po czym poczułem ból w klatce piersiowej.
Zerknąłem zszokowany na przedmiot, który utkwił mi w sercu. Był to sztylet, ten
sam, który mógł uśpić pierwotnego wampira.
- Jak zwykle głupiutki Kol
obrywa pierwszy- usłyszałem znajomy głos. Przeraziłem się nie na żarty. To nie
mogła być prawda. Podpowiedział mi mój umysł. Upadłem na kolana i momentalnie
straciłem przytomność. Dostrzegłem wokół siebie tylko ciemność…
Bonnie
Babcia
mówiła, że moja moc się rozwija, ale niespecjalnie mnie to cieszyło. Miałam
dosyć tego, że widzę różne straszne rzeczy, że mogę przewidywać co i kiedy się
wydarzy. Przeważnie nie były to miłe sceny. Tym razem było podobnie. Zaledwie
położyłam się spać, a już przyśniła mi się wizja.
Zobaczyłam
Caroline. Wpatrywała się w coś, co znajdowało się ponad moim ramieniem. Jej
mina świadczyła, że jest przerażona. Jakaś ciemna postać podeszła do mojej
przyjaciółki. Ta próbowała uciekać, ale nie dała rady nawet drgnąć.
- Wreszcie się spotykamy, moja
droga- mężczyzna wyjął z kieszeni drewniany kołek. Forbes krzyknęła, ale w
jednej sekundzie jej krzyk ucichł. W serce miała wbity kawał drewna. Twarz
Caroline pokryła się siecią czarnych żył, po czym dziewczyna upadła na ziemię.
Ocknęłam
się w swoim pokoju. Serce biło mi, jak szalone. Byłam przerażona, ponieważ
wiedziałam, że jest to jedna z proroczych wizji. Caroline musiała się o tym
dowiedzieć…